ATP Bukareszt: Ulubieńcy gospodarzy pozbawili Kubota deblowego triumfu

Rozstawieni z numerem pierwszym Horia Tecău i Robert Lindstedt zwyciężyli w grze podwójnej turnieju ATP World Tour w Bukareszcie. Reprezentant Rumunii i jego szwedzki partner pokonali w sobotnim finale 7:6(2), 6:3 Łukasza Kubota i Francuza Jérémy'ego Chardy.

W 2010 roku Łukasz Kubot sięgnął w Bukareszcie po mistrzowskie trofeum wspólnie z Argentyńczykiem Juanem Ignacio Chelą i był to ostatni deblowy sukces Polaka w zawodach rangi ATP World Tour. Poprzedni finał imprezy głównego cyklu lubinianin zanotował w ubiegłym sezonie, podczas lutowego turnieju w chilijskim Santiago, gdzie partnerował mu jeszcze Austriak Oliver Marach.

Kubot po raz pierwszy przystąpił z Jérémym Chardym do rywalizacji w grze podwójnej zawodów głównego cyklu. W I rundzie turnieju w Bukareszcie polsko-francuski duet nie miał problemów z wyeliminowaniem Marcosa Baghdatisa i Rossa Hutchinsa, z kolei w środę po mistrzowskim tie breaku odprawili Treata-Conrada Huey'a oraz Dominika Inglota. Piątkowy półfinał okazał się łatwą przeprawą dla Kubota i jego partnera, którzy pewnie pokonali oznaczonych numerem czwartym Jamesa Cerretaniego i Fabio Fogniniego. W sobotnim finale górą jednak byli faworyci gospodarzy: najwyżej rozstawieni w turniejowej drabince Rumun Horia Tecău i Szwed Robert Lindstedt.

Pierwsze dwa gemy sobotniego finału pewnie zapisali na swoje konto podający i dopiero przy serwisie Kubota wspaniała akcja Lindstedta wyprowadziła rumuńsko-szwedzką parę na prowadzenie. Polak zrehabilitował się błyskawicznie, bowiem swoim świetnie funkcjonującym returnem walnie przyczynił się do wyrównania stanu na 2:2. Jego partner podawał znakomicie: w trzech gemach serwisowych Chardy nie stracił żadnego punktu. Dobra passa Francuza przerwana została dopiero w tie breaku, w którym Tecău i Lindstedt schodzili na zmianę stron przy prowadzeniu 5-1. Kubot i jego partner skapitulowali ostatecznie przy drugim setbolu, kiedy to Chardy popełnił podwójny błąd serwisowy.

Niepowodzenie z pierwszej części sobotniego pojedynku zdawało się nie mieć wpływu na postawę polsko-francuskiego debla. Obaj tenisiści ruszyli do ataku już w premierowym gemie drugiej partii, ale nie zdołali wykorzystać ani jednego z czterech wypracowanych break pointów. Problemów takich nie mieli natomiast wyżej notowani w światowym rankingu rywale, którzy w czwartym gemie zdobyli kluczowe dla losów meczu przełamanie. Kubot i Chardy nie zdołali już uzyskać żadnej okazji na powrót do gry, a w dziewiątym gemie Lindstedt asem serwisowym zakończył to trwające godzinę i 34 minuty finałowe spotkanie.

Po ostatniej akcji sobotniego pojedynku publiczność zgotowała Rumunowi i Szwedowi kilkuminutową owację. Dla dwukrotnych finalistów wielkoszlemowego Wimbledonu to siódmy wspólny tytuł deblowy. 27-letni Tecău ma ich na swoim koncie łącznie już 10, natomiast starszy od niego o osiem lat Lindstedt - 13. Kubot starał się w Bukareszcie o siódmy w karierze triumf w 12. finale zawodów głównego cyklu, z kolei Chardy nie zdołał wywalczyć drugiego w karierze deblowego mistrzostwa. 25-letni Francuz w 2010 roku triumfował w Brisbane wraz ze swoim rodakiem Markiem Gicquelem.

W niedzielę na rumuńskiej mączce zostanie rozegrane finałowe spotkanie gry pojedynczej, w którym zmierzą się najwyżej rozstawiony w turnieju Francuz Gilles Simon (ATP 12) oraz Włoch Fabio Fognini (ATP 57).

BRD Năstase Ţiriac Trophy
, Bukareszt (Rumunia)
ATP World Tour 250, kort ziemny, pula nagród 398,25 tys. euro
sobota, 28 kwietnia

finał gry podwójnej:

Horia Tecău (Rumunia, 1) / Robert Lindstedt (Szwecja, 1) - Łukasz Kubot (Polska) / Jérémy Chardy (Francja) 7:6(2), 6:3

Komentarze (3)
avatar
love-gomez
28.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Po ostatnich niepowodzeniach deblowych to dobry wynik, może chłopaki jeszcze kiedyś ze sobą zagrają :-) 
avatar
vamos
28.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To jedna z czołowych par świata. Kłopoty miałby niejeden zgrany debel, a co dopiero para z "łapanki" jak Łukasz i Jeremy. Wielkie brawa Łuki! 
Armandoł
28.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda, szkoda, ale i tak bardzo ładny występ!