- Nieważne, z kim się gra, bo półfinały same w sobie nie są łatwe w żaden sposób - powiedziała Azarenka po tym, jak w piątek pokonała Na Li. - Jutro będzie nowy dzień i nowa bitwa.
Nie chce wracać do spotkań z krakowianką, którą w tym sezonie pokonywała jako jedyna tenisistka. - Spotkałam się z nią pięć albo sześć razy, nie pamiętam - skwitowała. - Każdy mecz był inny i nigdy do żadnego nie wracam, wiedząc, że wchodząc na kort, zaczyna się nowa historia.
- Wiem, że jest bardzo trudną przeciwniczką. Mam wiele respektu dla jej gry. W tym roku wyzwala swoje niesamowite zasoby - komplementuje Radwańską. - Znam ją całkiem nieźle, gramy przecież ze sobą na każdym turnieju - uśmiechnęła się.
Mecz Azarenka - Radwańska na stadionie im. Manolo Santany, głównej arenie Mutua Madrid Open, w sobotę o godz. 10:45.
Zapytana o relacje z najlepszą polską tenisistką, Azarenka najpierw upewniła się, że jej rozmówca pochodzi z Polski. - Pozostała dla mnie tą samą dziewczyną i znakomitą zawodniczką. Nie ma się nad czym rozwodzić.
Tak jak czołowi tenisiści, Białorusinka nie jest fanką niebieskiej mączki w Madrycie. - Ale nie chcę tu siedzieć i narzekać. Muszę grać - mówiła. - O zmianach możemy mówić po turnieju. Z tymi warunkami, które mamy teraz, muszę się po prostu zgadzać. Zgadzam się też z tym, że jest ślisko i czasami się zachwiejesz... właściwie to bardzo często.
Azarenka twierdzi, że nie boi się utraty pozycji liderki rankingu. Będzie nią także w przyszłym tygodniu podczas międzynarodowych mistrzostw Włoch w Rzymie.