Największa próba Djokovicia w sezonie - zapowiedź męskiego Wimbledonu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przez najbliższe dwa tygodnie w świątyni tenisa dojdzie do kolejnych odsłon rywalizacji, prawdopodobnie o kolejne rekordy, gdyż grono faworytów męskiego turnieju przez ostatnie lata nie ulega zmianie.

Rafael Nadal

Jako 19-latek przegrał tutaj w drugim meczu. Deklarował wtedy, że wygranie Wimbledonu to jego główny cel. Jego realizacja przebiegła bardzo szybko: już w kolejnych dwóch edycjach grał w finale, gdzie po zażartej walce przegrywał z Rogerem Federerem. W 2008 roku, po prawdopodobnie najlepszym meczu tenisowym ostatnich lat, nie pozwolił uciec swojej szansie. Wygrał po raz pierwszy, a przed dwoma laty powtórzył swój wyczyn. Triumfował na londyńskich trawnikach miesiąc po sukcesie w Paryżu i w tym roku postara się po raz kolejny zawalczyć o tzw. "Euroszlema". Jeżeli mu się powiedzie, to wyrówna osiągnięcie Björna Borga, który trzykrotnie wygrywał Rolanda Garrosa i Wimbledon w jednym roku. W erze Open co najmniej raz tej sztuki dokonało zaledwie trzech innych zawodników. Poza wspomnianymi Nadalem i Borgiem udało się to także Rodowi Laverowi (1969) i Rogerowi Federerowi (2009).

Rafa Nadal zdominował rozgrywki na europejskiej mączce, potwierdzając status niekwestionowanego króla tej nawierzchni. Hiszpan przez ostatnie tygodnie grał bardzo równo i co najważniejsze - pokonał trzy razy z rzędu swojego najgroźniejszego rywala, Novaka Djokovicia. Zdaje się, że po traumie spowodowanej siedmioma kolejnymi porażkami z Serbem nie ma już śladu. W mojej ocenie tylko od formy samego Hiszpana zależy, czy uda mu się sięgnąć po 12. wielkoszlemowy tytuł, trzeci w Londynie. Już tylko jeden sukces w Wielkim Szlemie dzieli Rafę od dołączenia do grona trzech najbardziej utytułowanych tenisistów w historii najbardziej prestiżowych rozgrywek tenisowych na świecie:

Tytuły wielkoszlemowe (Era Otwarta):

16 - Roger Federer 14 - Pete Sampras 12 - Roy Emerson 11 - Rod Laver, Björn Borg, Rafael Nadal

Wicelider światowej listy ATP to jedyny w ostatnich pięciu latach zawodnik, który wygrał w jednym sezonie dwa turnieje na korcie trawiastym. W sezonie 2008 popisał się londyńskim dubletem Queen's Club-Wimbledon.

Novak Djoković

Obrońca tytułu. Wygrał w tym roku jedną imprezę wielkoszlemową, był w finale drugiej. Jego forma jednak nie porywa. Gra dobrze, jest na korcie skuteczny, ale brakuje świeżości i błysku, czym tak imponował w roku poprzednim. Tegoroczny Wimbledon to będzie pierwszy turniej, podczas którego Serb może stracić prowadzenie w rankingu. By utrzymać się na szczycie, "wystarczy" mu awans do finału. W przeciwnym razie będzie musiał się oglądać na swoich najpoważniejszych rywali: Nadala i Federera. 12 miesięcy temu, niesiony falą sukcesów i wielkich zwycięstw, Nole sięgnął po najwyższy laur w tym turnieju. Był to jego trzeci wielkoszlemowy skalp i pierwszy w świątyni tenisa, do tego po zwycięstwie nad Rafaelem Nadalem.

Triumf w Wimbledonie był wielkim marzeniem Serba, o czym zapewniał miesiącami przed rozpoczęciem turnieju. Marzenie to spełnił i to przy pierwszej nadarzającej się okazji, choć przed startem turnieju, a także w trakcie jego trwania, nie był wymieniany jako najpoważniejszy kandydat do triumfu. W tym sezonie sytuacja jest inna - Djoković jest numerem jeden, a co za tym idzie człowiekiem, na którym ciąży szczególna presja. Fakt, że musi bronić tego, co wywalczył przed rokiem też nie ułatwia mu zadania - łatwiej po coś sięgać, niż potwierdzać swoje wyniki, o czym Serb przekonuje się w tym roku niemal w każdym turnieju (nie wygrał profesjonalnego turnieju od kwietniowego sukcesu w Miami, obronił tylko dwa tytuły na sześć prób). Mimo to jego akcje stoją bardzo wysoko i obok Rafaela Nadala jest to wciąż główny faworyt do kolejnego wielkiego wyniku. Wzorem roku poprzedniego Nole zrezygnował z gry w turniejach podprowadzających pod imprezę wimbledońską. Serb zagrał tylko w meczu pokazowym w minionym tygodniu - podobnie jak 12 miesięcy temu.

Djoković to jeden z siedmiu zawodników, którzy wygrywali Wimbledon bez przetarcia na korcie trawiastym:

Stan Smith 1972 Jan Kodeš 1973 Björn Borg 1976-80 Boris Becker 1989 Andre Agassi 1992 Roger Federer 2007, 2009 Novak Djoković 2011

Lider męskich rozgrywek może zostać dziewiątym graczem w dziejach, który obroni tytuł na londyńskich trawnikach. Ostatnim, który tej sztuki dokonał był jego wielki rywal - Roger Federer (po raz czwarty utrzymał prym przy SW19 w 2007).

Roger Federer

Szwajcar znakomicie rozpoczął sezon. Przed rozgrywkami na kortach im. Rolanda Garrosa (najlepszy wynik od 2006 roku) wygrał cztery turnieje i wysłał wyraźny sygnał tenisowemu światu, że cały czas jest w stanie walczyć o sukces w największych imprezach. W Wielkim Szlemie nie wygrywa jednak od ponad dwóch lat, a występ w Paryżu poważnie obniżył jego notowania w grach z wyżej notowanymi zawodnikami. Apatyczny, zniechęcony, długimi momentami wypalony - taki obraz Rogera ujrzeliśmy w Paryżu i w Halle. Teoretycznie, gdzie jak nie w Londynie ten stan rzeczy może ulec zmianie? Nie można jednak obojętnie przejść obok faktu, że od dwóch lat Szwajcar nie grał tutaj w półfinale, a w poprzednim sezonie uzyskał tu swój najgorszy wynik w Wielkim Szlemie.

Sympatycy blisko 31-letniego Helweta odnoszą się do historii. To tutaj wszystko się zaczęło - pierwszy wygrany turniej wielkoszlemowy w 2003 roku, to tutaj przez lata dominował i to wreszcie tu wygrał tak długo wyczekiwany, rekordowy piętnasty tytuł (w 2009 roku po finale z Roddickiem pobił rekord Pete'a Samprasa). Bez względu na rozwój wydarzeń, kolejna okazja do zobaczenia Federera na londyńskich trawnikach to wielkie wyróżnienie dla ludzi mu sympatyzujących i dla niego samego. Pani Lynette, mama Rogera Federera podkreśla wielką miłość, jaką jej syn przelał na ten turniej i na tenis, jaki uprawia w tym miejscu. - Za każdym razem kiedy tutaj wracamy, doświadczamy tego, jak bardzo Roger kocha Wimbledon - mówiła w przeszłości przy okazji kolejnego udanego turnieju w angielskiej stolicy. Doświadczenie i wybitne osiągnięcia na pewno przemawiają na korzyść Helweta, ale ostatnia forma, wiek i dyspozycja rywali nakazują mniej optymistycznie myśleć o jego szansach.

W Londynie zagra o siódmy tytuł, czym postara się wyrównać rekord należący do Pete'a Samprasa i Williama Renshowa. Będzie to zarazem 51. z rzędu start Federera w Wielkim Szlemie:

1.Wayne Ferreira 56 2.Stefan Edberg 54 3. Roger Federer 51

Trzeci tenisista rankingu zagra na Wimbledonie po raz 14 (rekord w gronie wciąż aktywnych graczy, który Szwajcar dzieli z Lleytonem Hewittem).

Najpoważniejsi kandydaci do zagrożenie układowi Top 3 to faworyt gospodarzy - Andy Murray i francuska osobowość światowych kortów - Jo-Wilfried Tsonga. Obaj wprawdzie od dłuższego czasu grają co najwyżej przeciętnie (ostatnie tytuły wywalczyli w pierwszym tygodniu trwającego sezonu), ale podczas największych turniejów tenisowych świata potrafią spiąć się w sposób szczególny i jak nigdzie pokazać swoją tenisową wartość. Rok temu grali w półfinale (Francuz przegrał z Djokoviciem, Szkot z Nadalem).

Andy Murray

po raz kolejny przystępuje do Wimbledonu z wielkimi nadziejami. Tym razem media nie kreują Szkota na mistrza turnieju tak bardzo, jak to miało miejsce w poprzednich latach, niemniej cały czas to właśnie w tym tenisiście upatruje się kandydata do rozbicia panującego układu na szczycie rozgrywek. Wyczekiwane efekty współpracy z Ivanem Lendlem są mocno rozczarowujące - bezbarwny sezon ceglany, a niedawno temu kompromitujący występ na kortach trawiastych w Queen's Clubie. Trudno ocenić, co tak naprawdę dzieje się z tenisem Szkota. Czy jest mentalnie wypalony seriami niepowodzeń w meczach z najlepszymi, czy może znajduje się w trakcie pewnych długotrwałych procesów, które w przyszłości przyniosą plony na niespotykaną dotąd w jego obozie skalę? Opierając się na faktach, występy Murraya w Wimbledonie coraz bardziej przypominają historię startów przy SW19 jego wielkiego poprzednika, Tima Henmana: finał w świątyni tenisa jest cały czas niby blisko, ale też i zauważalnie daleko.

Jo-Wilfried Tsonga

Jedyny zawodnik w stawce, który ma na koncie wielkoszlemowe zwycięstwa nad każdym z przedstawicieli pierwszej czwórki rankingu. Tę kolekcję uzupełnił przed rokiem, kiedy w porywającym stylu odrobił stratę dwóch setów do Rogera Federera (przerywając niesamowitą passę 178 kolejnych zwycięstw Szwajcara w turniejach Wielkiego Szlema po wygraniu pierwszych dwóch setów). Przebojowy i ofensywny tenis Francuza, oparty na pewnym podaniu i szokująco skutecznej grze przy siatce, to idealny materiał na dobre wyniki na kortach trawiastych. Sam tenisista podkreśla, że ta nawierzchnia wyjątkowo mu pasuje, mimo iż nie wygrał jeszcze turnieju w tych warunkach. Ciężko będzie o zmianę takiego stanu rzeczy podczas tegorocznego Wimbledonu, ale znakomity występ w Paryżu (w ćwierćfinale z Novakiem Djokoviciem przegrał w pięciu setach, mając po drodze piłki meczowe) dowodzi, że jego bezpośredni rywale mogą czuć się zaniepokojeni.

Dodatkowym problemem Tsongi są kłopoty zdrowotne. W III secie przegranego meczu w Londynie z Ivanem Dodigiem, Francuz poślizgnął się i niefortunnie upadł na prawą dłoń, nadwyrężając a niej więzadła. Szczęśliwie nie sprawdził się czarny scenariusz złamanego palca, ale każdy, najdrobniejszy uraz mocno ogranicza szanse pretendenta.

***

Grono pozostałych chętnych do pokrzyżowania planów najlepszym jest całkiem pokaźne. Na pewno trzeba uważać na Juana Martína del Potro i Tomáša Berdycha, którzy w ostatnich miesiącach sygnalizowali przebłyski naprawdę obiecującej formy. Swoją uwagę bardzo udanym turniejem w Queen's zwrócił Marin Čilić, który jest jednym z nielicznych młodych graczy, którzy "czują" trawę. Drugim takim z pewnością jest nastoletni Bernard Tomic - objawienie poprzedniej edycji, gdzie zameldował się w ćwierćfinale.

Ku uciesze ciut starszych sympatyków dyscypliny z bardzo dobrej strony w ostatnich dniach pokazali się uznani weterani. Tommy Haas wygrał silnie obsadzoną imprezę w Halle, a Andy Roddick nie miał sobie równych na kortach w Eastbourne. W finale imprezy w Queen's Club pojawił się także finalista Wimbledonu sprzed 10 lat - David Nalbandian.

Źródło artykułu:
Komentarze (4)
avatar
RvR
24.06.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nole nie obroni tytułu. Myślę, że jednak Rafa powróci znowu na tron. Z drugiej strony nie ukrywam, że staje się to powoli... nudne i przydałby się jakiś powiew świeżości. :)  
avatar
Makc
24.06.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Myślę, że daleko może też zajść Raonic ze swoim niesamowitym serwisem...  
avatar
vamos
24.06.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli gdzie Top 3 ma się rozbetonować, to właśnie w Londynie.