Daniel Ludwiński: Za tobą kolejny start w ITF Bella Cup w Toruniu. Dwa lata temu doszłaś w singlu do finału, tym razem odpadłaś jednak już w pierwszej rundzie. Lepiej było w deblu, gdzie zagrałaś w półfinale. Jak podsumujesz swój występ w Toruniu?
- Niestety, nie zagrałam tutaj najlepiej. Mam kontuzję pleców, to trochę przykre, że w tak fajnym turnieju jak ten nie mogłam zagrać na sto procent. Mam jednak nadzieję, że za rok znów tu przyjadę i wtedy pójdzie mi lepiej.
Zgodzisz się z tym, że okazji do gry w Polsce zbyt wielu nie ma? Czy w tej sytuacji starty w naszym kraju traktujesz szczególnie?
- Oczywiście tak. Tym bardziej trochę przykro, że w sytuacji gdy turniejów w Polsce jest tak mało, nie udało mi się tu daleko zajść. I tak cieszę się jednak, że zagrałam w Toruniu, że tu przyjechałam. Było to kilka naprawdę fajnych dni. Teraz wracam do Poznania, gdzie będę trenować. Mam też nadzieję, że za rok okazji do gry w Polsce będzie już więcej niż ma to miejsce obecnie.
Niedawno miałaś okazję zagrać w Szwecji, gdzie w imprezie rangi ITF w Kristinehamn doszłaś do finału. Opowiedz coś więcej o tym turnieju.
- To był turniej o puli nagród 25 tysięcy dolarów. W finale przegrałam tam z rywalką z Australii, z Sachą Jones. Zagrałam kilka bardzo dobrych meczów, szczególnie w półfinale, gdzie przegrałam pierwszego seta 4:6, ale wygrałam kolejne 6:4 i 6:2. W kolejnym turnieju w Ystad z Kasią Piter wygrałam finał debla, to jeden z moich największych sukcesów deblowych, więc bardzo się z niego cieszę. Uważam, że to był naprawdę udany wyjazd.
W Kristinehamn we wspomnianym półfinale pokonałaś Jelenę Bowinę, tenisistkę, która była już nawet na czternastym miejscu w rankingu WTA. Czy pokonanie takiej zawodniczki podnosi morale, pozwala w większym stopniu uwierzyć w swoje możliwości?
- Na pewno, choć trzeba też pamiętać, że to już nie jest ta sama Bowina, która kiedyś zajmowała czternaste miejsce w rankingu i dla odmiany jej morale spadło. Był to mecz bardzo ciężki pod wieloma względami, panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne, bardzo wiało. Na pewno nie było więc łatwo, ale wytrzymałam, udało się wygrać, więc jestem z tego sukcesu bardzo zadowolona.
Czy Bowina jest najbardziej znaną tenisistką, z którą już wygrałaś?
- Wydaje mi się, że bardziej znana była Sorana Cîrstea, ale wygrana z Bowiną też bardzo cieszy.
W marcu miałaś za to okazję zagrać w USA. Jaki był cel podróży aż za ocean?
- Pojechałam tam żeby pograć trochę na twardych kortach, bo u nas nie ma do tego odpowiednich warunków. Potraktowałam więc te występy typowo treningowo i wzięłam udział w kilku turniejach. Oprócz mnie pojechały tam Marta Domachowska i Paula Kania.
Jesteś jedną z kilku polskich czołowych tenisistek z rocznika 1992. Jedna z was, Sandra Zaniewska, miała ostatnio okazję zadebiutować w Wielkim Szlemie, gdyż zagrała na kortach Wimbledonu. Czy jej sukces jest dla ciebie dodatkową motywacją?
- Oczywiście, zdecydowanie tak. Jej wynik pokazuje nam, że my też możemy. Wszystkie zaczynałyśmy razem. Uważam, że to genialny sukces Sandry i bardzo jej go gratuluję. Mam nadzieję, że za rok pojedziemy na Wimbledon już razem.
Jakie są twoje najbliższe startowe plany - masz zamiar grać w kolejnych turniejach ITF, czy też będziesz może próbowała swych sił w eliminacjach WTA?
- Na razie mam zamiar grać w turniejach ITF. Muszę teraz powygrywać trochę meczów, poprawić ranking i na tym chcę się skupić. Zobaczymy jak to będzie.
Gdzie planujesz więc wystąpić?
- Nie mam jeszcze konkretnie sprecyzowanych planów. Myślę o turniejach w Niemczech, ale nie jest to jeszcze ustalone na sto procent.
A co ze startami w Polsce? Czy na koniec sezonu zagrasz w Opolu?
- Jeżeli tylko ten turniej będzie, to myślę że zagram. Bardzo lubię ten turniej i jego organizatorów, ludzie są tam bardzo mili. Mam więc nadzieję, że turniej się odbędzie i uda mi się tam w nim zagrać.