31-letni Roger Federer, triumfator US Open w latach 2004-2008, potrzebował 94 minut, aby rozprawić się z Donaldem Youngiem. Amerykanin przed rokiem w wielkim stylu doszedł w Nowym Jorku do IV rundy, lecz przed pojedynkiem z utytułowanym Szwajcarem legitymował się w obecnym sezonie katastrofalnym bilansem gier 3-21. Tenisista z Bazylei tylko raz stracił podanie, do tego skończył 27 piłek a pomylił się tylko 24 razy. Reprezentant USA serwisu nie utrzymał pięciokrotnie, popełnił 30 błędów własnych i przegrał ostatecznie 3:6, 2:6, 4:6. W II rundzie rywalem Federera będzie Niemiec Bjoern Phau, który w czterech setach uporał się z belgijskim kwalifikantem Maximem Authomem.
- I runda US Open może zawsze ze sobą przynieść sporo presji. Myślę, że to był dobry mecz, w końcu grałem z bardzo utalentowanym zawodnikiem, z którym wcześniej nigdy się jeszcze nie spotkałem. Na korcie było bardzo wietrznie i niezwykle wilgotno, dlatego cieszę się, że byłem w stanie przetrwać te warunki i niebezpiecznego rywala - powiedział po meczu Federer.
Utytułowany Szwajcar nie kreuje siebie na głównego faworyta do końcowego triumfu w Nowym Jorku. - To wspaniałe, że mamy tak wielu zawodników grających dobrze w tym samym czasie. Dla mnie faworytem do zwycięstwa w dalszym ciągu pozostaje Novak, ponieważ broni tutaj tytułu. To on prawdopodobnie wygrał najwięcej turniejów na kortach twardych, na których czuje się niesamowicie pewnie. W ciągu ostatnich lat pokonywał mnie już także kilkakrotnie, tak więc dziwne jest stawianie mnie w roli faworyta, po tym jak ograłem go w dwóch ostatnich meczach - stwierdził Federer.
Dwóch tie breaków do zwycięstwa na inaugurację 132. edycji US Open potrzebował Mardy Fish. Rozstawiony z numerem 23. Amerykanin pokonał 7:6(3), 7:6(2), 6:3 Japończyka Go Soedę, serwując 12 asów, ale i trzykrotnie tracąc serwis na rzecz reprezentanta Kraju Kwitnącej Wiśni. Dla 27-latka z Kanagawy był to drugi z rzędu występ na Flushing Meadows, przed rokiem również nie przeszedł I rundy. Rywalem Fisha w kolejnej fazie będzie doświadczony Nikołaj Dawidienko. Rosjanin w latach 2006-2007 dochodził tutaj do półfinału, a w poniedziałek w czterech setach odprawił Argentyńczyka Guido Pellę.
Z rozstawionych zawodników pięciosetowe maratony zmuszeni byli już w pierwszym dniu rozegrać Marin Cilić oraz Gilles Simon. Oznaczony numerem 12. Chorwat przegrywał po dwóch partiach 0-2, ale zdołał znaleźć sposób na Australijczyka Marinko Matosevicia. Simon z kolei wygrał zacięte spotkanie z 34-letnim Michaelem Russellem, wychodząc ze stanu 1-2 w setach. Podobne problemy miał również jego nierozstawiony w turniejowej drabince rodak, Paul-Henri Mathieu, który po przegraniu dwóch pierwszych partii pojedynku z Rosjaninem Igorem Andriejewem, zdołał ostatecznie zapisać na swoje konto trzy kolejne odsłony.
Zupełnie się z nim jednak nie zgadzam.
Typuję na zwycięzcę Rogera lub Andy'ego, bo Djokovic w ostatnim cz Czytaj całość