US Open: Murray odnalazł gen zwycięzcy i ma upragniony wielkoszlemowy tytuł

Wielka Brytania ma pierwszego wielkoszlemowego mistrza w rywalizacji singlistów od 1936 roku. W finale US Open Andy Murray pokonał Novaka Djokovicia 7:6(10), 7:5, 2:6, 3:6, 6:2.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek

Andy Murray (ATP 4) został pierwszy Brytyjczykiem, który wywalczył wielkoszlemowy tytuł od czasu Freda Perry'ego (US Open 1936). Dla Szkota, który jest rówieśnikiem Novaka Djokovicia (ATP 2), był to drugi wielkoszlemowy finał w sezonie. W Wimbledonie przegrał z Rogerem Federerem, któremu później w tym samym miejscu zrewanżował się w olimpijskim finale. Bilans jego tegorocznych spotkań to teraz 47-11, w tym na kortach twardych 26-5. Murray wystąpił w swoim piątym wielkoszlemowym finale - cztery poprzednie przegrał (US Open 2008 - z Federerem, Australian Open 2010 i 2011, odpowiednio z Federerem i Djokoviciem, Wimbledon 2012 - z Federerem). Murray mógł zostać drugim w historii zawodnikiem, który przegrał pierwszych pięć finałów w Wielkim Szlemie (Australijczyk Fred Stolle w latach 1963-1965).

Dla Djokovicia był to dziewiąty wielkoszlemowy finał - cztery z pięciu swoich tytułów zdobył w latach 2011-2012 dwa razy triumfując w Australian Open oraz w ubiegłym sezonie w Wimbledonie i US Open. Pierwsze wielkoszlemowe trofeum Serb wywalczył w 2008 roku w Melbourne. Jeśli 25-latek z Belgradu obroniłby tytuł otrzymałby dodatkową premię w postaci 1 miliona dolarów, jaka przysługuje zwycięzcy cyklu US Open Series (wygrał turniej w Toronto oraz dotarł do finału w Cincinnati, w którym uległ Federerowi). Jako przegrany w finale dostanie bonus w postaci 0,5 miliona dolarów. W tym sezonie na kortach twardych wygrał on 35 z 39 meczów, a bilans wszystkich jego meczów to teraz 60-11. Djoković do finału w Nowym Jorku dotarł po raz czwarty - w 2007 i 2010 roku przegrał odpowiednio z Federerem i Rafaelem Nadalem. Rok temu pokonał tego ostatniego i zdobył tytuł. W Rolandzie Garrosie 2012 w decydującym meczu przegrał z Nadalem, ale został dziewiątym tenisistą w erze otwartej, który doszedł do finału w każdej wielkoszlemowej imprezie.

Djoković przed poniedziałkowym finałem miał bilans spotkań z Murrayem 8-6. W tym roku obaj wygrali po dwa mecze - Serb był górą w Australian Open i Miami, a Szkot okazał się lepszy w Dubaju i podczas londyńskich igrzysk. Murray w drodze do finału na korcie spędził ponad pięć godzin więcej od Djokovicia.

W trwającym cztery godziny i 54 minuty nie najpiękniejszym, ale pełnym zwrotów akcji i napięcia finale Murray miał 31 kończących uderzeń i popełnił 56 błędów własnych. Na konto Djokovicia, który po raz drugi nie odnalazł się w wietrznych warunkach (I set półfinału z Davidem Ferrerem), powędrowało o 40 piłek bezpośrednio wygranych, ale także 65 błędów własnych. Serb przełamał Szkota o jeden raz więcej (9-8), zaserwował też więcej asów (7-5), częściej także wędrował do siatki (39 z 56 punktów, Brytyjczyk 16 z 24), ale w sumie o pięć punktów więcej zdobył Murray (160-155). Urodzony w Glasgow 25-latek został pierwszym mężczyzną, który w jednym sezonie zdobył olimpijskie złoto i wygrał US Open. Jest też trzecim w historii mężczyzną, który triumfował w Nowym Jorku zarówno wśród chłopców, jak i seniorów (po Stefanie Edbergu i Andym Roddicku). Juniorski tytuł Murray zdobył w 2004 roku, gdy w finale pokonał Serhija Stachowskiego.

Początek I seta w wykonaniu Djokovicia był fatalny - silne podmuchy wiatru zaskakiwały go raz za razem, popełnił cztery błędy i został przełamany na sucho. Murray swojego gema również rozpoczął od 0-40 też nie mogąc wygrać z wiatrem. Szkot w przeciwieństwie do Serba odparł dwa break pointy, ale przełamania też nie uniknął. W drugim gemie serwisowym Djoković również przegrał pierwsze trzy piłki, ale obronił łącznie cztery break pointy - jednego ładną akcją z forhendem i smeczem. Poza tym bardzo mu pomagał rozdzielający błędy Murray, który trzy razy wpakował bekhendowego slajsa w połowę siatki. Badanie wiatru trwało, przypadkowych piłek było od groma. W czwartym gemie Brytyjczyk utrzymał podanie na sucho, a w piątym po raz drugi przełamał Serba, który zrobił dwa podwójne błędy.

W szóstym gemie tenisiści rozegrali wymianę złożoną z 54 uderzeń - wygrał ją Djoković po błędzie forhendowym Murraya, ale od 15-30 trzy punkty powędrowały na konto Szkota. W ósmym gemie straty przez Serba zostały odrobione - ostatni punkt zdobył smeczem, a właściwie całą ich serią, bo biegający od narożnika do narożnika Brytyjczyk wszystko przebijał. Efektowny gem serwisowy zakończony forhendem po linii pozwolił urodzonemu w Belgradzie tenisiście wyjść z 2:4 na 5:4. W Szkocji do sześciu razy sztuka? Tylu piłek setowych potrzebował Murray w tie breaku, by zakończyć I seta po 87 minutach walki z wiatrem i rywalem. Tenisista z Londynu wrócił z 3-5, by przy 11-10 sięgnąć po wygrywający serwis.

Otwarcie II seta było bardzo podobne, jak I - Djoković pierwszego gema serwisowego przegrał na sucho, za to Murray dwa razy łatwo utrzymał podanie i prowadził 3:0. Kompletnie pogubiony Serb, dla którego kierunek każdej nadlatującej piłki był nieodgadniony, popełniał błąd za błędem i dał się przełamać również w czwartym gemie. Niespodziewanie Szkot się zaciął i oddał serwis w piątym gemie, a w szóstym Djoković obronił break pointa i zbliżył się na 2:4. Komedia z wiatrem w roli głównej trwała w najlepsze - tym razem w żagle złapał go Serb, który z 0:4 i 2:5 wyrównał na 5:5, 10. gema kończąc lobem forhendowym. Dwa kolejne gemy padły jednak łupem Murraya, któremu przestrzelony smecz byłego lidera rankingu dał dwa setbole. Przy drugim z nich triumfator imprezy z ubiegłego sezonu wyrzucił forhend i był już w niemal beznadziejnej sytuacji.

W gemie otwarcia III seta Murray wrócił z 15-40 na koniec serwując asa. Ostatni punkt drugiego gema pozwolił kibicom ocknąć się z szoku i uwierzyć, że to naprawdę jest wielkoszlemowy finał - uwijający się, jak w ukropie przy siatce Djoković popisał się fenomenalnym stop-wolejem. W trzecim gemie Szkot podwójnym błędem dał dwa break pointy Serbowi, który wykorzystał drugiego na bardzo dobry serwis rówieśnika odpowiadając jeszcze lepszym returnem. Takich przebłysków dobrej gry z obu stron zaczęło się pojawiać coraz więcej, ale prawdziwe granie rozpoczęło się już po upływie trzeciej godzinie rywalizacji. Djokoviciowi pewności dodał bardzo dobry serwis - podwyższając na 3:1 po raz pierwszy znalazł się w tak komfortowym położeniu. W szóstym gemie były lider rankingu od 15-40 zdobył cztery punkty drugiego break pointa odpierając potężnym forhendem wymuszającym błąd. Aktywniejszy i dokładniejszy Serb w siódmym gemie dołożył jeszcze jedno przełamanie i seta zamknął w ósmym wracając z 0-30, ostatni punkt zdobywając wolejem.

Od początku IV seta Djoković ochoczo chodził do siatki i od razu były tego efekty - w pierwszym gemie popisał się trzema wolejami i uzyskał przełamanie. Drugiego gema Serb zwieńczył odwrotnym krosem forhendowym i sytuacja nabierała rumieńców, choć wtedy jeszcze niekoniecznie wynikało to ze znacznego podwyższenia poziomu sportowego. Urodzony w Belgradzie tenisista zaczął grać tenis błyskawiczny cały czas atakując, a Murray kompletnie się zagubił. Odnalazł się w trzecim gemie, którego wygrał po obronie break pointa. Dwa agresywne forhendy przyniosły Szkotowi szansę na odrobienie straty w czwartym gemie, ale Djoković wykaraskał się świetnymi serwisami niejako robiąc na złość panu sędziemu, który udzielił mu ostrzeżenia za przeciąganie piłek między serwisami. W szóstym gemie tenisiści rozegrali kapitalną wymianą złożoną z ponad 30 odbić - Serb sunął z jednego do drugiego narożnika szarżując w defensywie, ale w końcu skapitulował. Kolejne dwa punkty padły jednak łupem Serba i zarazem cały gem. Kapitalne widowisko w tej partii (długo zawodnicy kazali na nie czekać) z wieloma płynnymi, efektownie kończonymi wymianami zakończyło się w dziewiątym gemie, gdy Djoković wykorzystał setbola returnem wymuszającym błąd - Murray nie wykorzystał w nim prowadzenia 40-15.

A właściwie to widowisko trwało - w pierwszym gemie V seta Murray przełamał Djokovicia demonstrując ładnego woleja, a na koniec drugiego gema popisał się cudowną kontrą. W trzecim gemie za sprawą dwóch prostych forhendowych błędów Serba Szkot uzyskał podwójne przełamanie i można było śmiało pomyśleć - jeśli nie teraz to kiedy ma doprowadzić do euforii kibiców na Wyspach? Tymczasem były lider rankingu czwartego gema rozpoczął od efektownego bekhendu po linii, a dalej z pomocą przyszedł mistrz olimpijski z Londynu robiąc serię błędów. W piątym gemie Djoković popisał się akcją serwis-wolej oraz kapitalnym forhendem i utrzymał podanie na przewagi. Serba spotkał jednak dramat - zaczęła mu doskwierać prawdopodobnie pachwina i w siódmym gemie skapitulował. Murray przy 5:2 serwował, by zdobyć historyczny tytuł. Po przerwie medycznej, o jaką poprosił urodzony w Belgradzie 25-latek, Szkot asem (piłkę orzeczoną jako autową sprawdził i miał rację) wyszedł na 30-0, a forhendowy błąd Djokovicia dał mu trzy piłki mistrzowskie. Przy drugiej z nich return triumfatora imprezy sprzed roku wylądował poza kortem i Murray oszalał z radości, a wraz z nim kibice w Wielkiej Brytanii, których ciężar oczekiwań nieustannie dźwigał na swoich barkach. Epicki triumf!

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×