Rozstawiony w Szanghaju z numerem czwartym Tomáš Berdych uczynił w piątek kolejny ważny krok w kierunku awansu do kończącej tenisowy sezon imprezy Masters w Londynie. Reprezentant naszych południowych sąsiadów pokonał 6:3, 7:6(4) Jo-Wilfrieda Tsongę, który także ubiega się o miejsce w Finałach ATP World Tour. W wyniku tego zwycięstwa, czeski zawodnik wyprzedzi Francuza w poniedziałkowym notowaniu światowego rankingu.
- Uważam, że od samego początku aż do końca zaprezentowałem się naprawdę bardzo solidnie. Największą różnicą pomiędzy mną a Jo było to, że byłem w stanie wykorzystać niewielkie szanse podczas pierwszego seta i przede wszystkim w trakcie drugiego. Nie było ich zbyt wiele, lecz to mi udało się je wykorzystać - stwierdził po meczu 27-letni Berdych.
Reprezentant Czech, który o czwarty w sezonie finał powalczy z Novakiem Djokoviciem lub Tommym Haasem, w ciągu 94 minut gry posłał na drugą stronę kortu dziewięć asów oraz obronił wszystkie cztery wypracowane przez rywala break pointy. Tsonga podawał równie dobrze, zanotował siedem asów, lecz mimo tego raz nie udało mu się utrzymać serwisu. - Nie grałem dzisiaj najlepszego tenisa, Tomáš był zdecydowanie lepszy ode mnie - wyznał krytycznie Francuz.
Pierwszego seta w turnieju stracił w piątek broniący tytułu Andy Murray. Rozstawiony z numerem trzecim Szkot potrzebował dwóch godzin i 18 minut, aby zwyciężyć 4:6, 6:2, 6:3 Radka Stepanka. Tenisista z Dunblane nie zaprezentował się zbyt dobrze, bowiem aż ośmiokrotnie zmuszony był bronić się przed stratą serwisu. Doświadczony Czech ostatecznie dwa razy przełamał podanie rywala, jednak sam nie utrzymał go czterokrotnie.
- Pierwsze dwa sety były bardzo nierówne, ale oczywiście udało mi się w drugiej partii zdobyć breaka i uzyskać lekką przewagę. Zacząłem wreszcie uderzać piłkę w swoim stylu oraz dyktować warunki podczas większości wymian w końcowej fazie meczu. Oczywiście byłem do tego zmuszony, ponieważ on utrudniał mi grę, prezentując bardzo urozmaicony tenis. Przy kilku zagraniach byłem także trochę niepewny i pozwoliłem mu tym samym ruszyć do przodu - powiedział po spotkaniu reprezentant Wielkiej Brytanii.
Murray, który po tytuł w Szanghaju sięgał w latach 2010-2011, poprawił na 5-1 bilans bezpośrednich pojedynków z 33-letnim reprezentantem naszych południowych sąsiadów. O finał przyjdzie mu się w sobotę zmierzyć albo ze Szwajcarem Rogerem Federerem, albo z Chorwatem Marinem Ciliciem.