ATP Paryż: Wielki chłop z Łodzi, czyli wyzwanie dla Simona

- Kocham tę dyscyplinę - mówił Gilles Simon podczas Rolanda Garrosa - w której wielki chłop może pogrążyć się w starciu z biegającym po drugiej stronie siatki chudzielcem.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

W półfinałowym starciu w Bercy (godz. 14:30), między będącym na ustach wszystkich Janowiczem (numer 69 rankingu, ale w poniedziałek wejdzie do Top 40) a walczącym o francuski finał Simonem (20. rakieta świata), ten pierwszy jest wielkim chłopem, a drugi chudzielcem. Dzieli ich 20 cm i 20 kg. Łączy to, że nikt przy zdrowych zmysłach nie widział ich przed turniejem w tej fazie.

Ktoś mógłby powiedzieć, że Gilles Simon ma w tym tygodniu szczęście, i to nie byle jakie. W II rundzie miał zmierzyć się z Rogerem Federerem, gdy ten wycofał się z imprezy, a zmarnowanemu Francuzowi (podobno cierpi tylko na jakieś regularne bóle w plecach i karku) pozostało odprawienie lucky losera Hănescu. Przed 1/8 finału Simon miał złe przeczucie, bo nie czuł się tego dnia za dobrze, ale w ogóle nie musiał wychodzić na kort, bo poddał się Kei Nishikori. Japończyk podszedł, wśród dziennikarzy, do Guy Forgeta, dyrektora turnieju, i przeprosił za krecz. "Nishikori ma klasę, Simon ma szansę" - podsumowała zdarzenie "L'Équipe". - To jest mój tydzień - śmiał się zainteresowany - chcecie numery totolotka? Trudno było ocenić jego dyspozycję aż do piątkowego pojedynku z Berdychem, którego - w październiku półfinalistę z Szanghaju i zwycięzcę ze Sztokholmu przecież - zdominował (6:4, 6:4).

Po spotkaniu z Czechem podkreślało się inteligencję Simona. Tak jak Janowicz, nie daje utrzymać rytmu faworyzowanym rywalom. Tak jak Janowicz, nie poddaje się musząc gonić wynik (z 1:4 do 6:4 w drugim secie). Ale charakterystyka jego gry bardzo różni się od tej prezentowanej przez łodzianina. Gdy Janowicz nastawia się na atak, Simon na kontrofensywę. - Jest jednym z najlepiej broniących się tenisistów - powiedział o nim Berdych. Gdy Janowicz idzie na kończące uderzenie, naturalnie popełniając w takich próbach niewymuszone błędy, Simon liczbę zepsutych piłek sprowadza do minimum. Nie urodził się do tego, by wyczyniać cuda pod siatką: gdy był w wieku Janowicza, przestawiał się właśnie na jednoręczny wolej ( - Gdy pierwszy raz chciałem zagrać go jedną ręką - wspominał w tym roku w Bercy - nabawiłem się zapalenia ścięgien).

Janowicz zdecydowanie góruje mocą nad lokalnym faworytem. Simon lubi takie wyzwania. Jest dość niepozornej budowy ciała ( - Tak jak Tony Parker, zbudowałem sobie siłownię w domu, i przybyło mi od tego czasu 100 g mięśni!), a ponadto ma chroniczne problemy zdrowotne: nerw w barku nigdy nie pozwolił mu przestawić się, jak efektownie zrobił to np. Tsonga, na jednoręczny bekhend ( - Nawet jakbym rzucał przez cały dzień frisbee, niewiele by pomogło). Ale Simonowi wystarcza jego obecny bekhend: płaski, po którym piłka nie zwykła odbijać się zbyt wysoko. W asortymencie jego uderzeń nie istnieje slajs, uczy się za to chipa - zagrania pomiędzy cięciem a mocnym przyłożeniem: - Najbardziej podoba mi się to uderzenie w wykonaniu Murraya.

Simon, 27 lat, był rewelacją sezonu 2008, który zakończył występem w Mastersie, by w styczniu kolejnego roku awansować na szóste miejsce w rankingu. Wygrał dziesięć turniejów ATP World Tour, w tym roku triumfował na mączce w Bukareszcie (już po raz trzeci).

- Żadnych nowości wprowadzać nie będę - mówił Janowicz w piątek portalowi SportoweFakty.pl, zapytany o mecz z Simonem. - Będę starał się trzymać serwis, wywierać na przeciwniku presję. Będę musiał być niesamowicie skoncentrowany podczas każdego mojego gema serwisowego i czekać na słabsze chwile rywala.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×