Nie po raz pierwszy w sezonie Agnieszce Radwańskiej przyszło toczyć heroiczną walkę z dmuchającym zewsząd wiatrem. Krakowianka, tak jak w meczu I rundy Australian Open z Bethanie Mattek-Sands, wykorzystała swoje bogate oręże do walki z siłami nadprzyrodzonymi i obroniła się przed pragnieniem zwycięstwa Aleksandry Woźniak wygrywając 6:1, 6:7(6), 7:5.
W I secie Radwańska uruchomiła wszystkie części ciała i partie mięśni, wybuchową mieszanką orientalnego i wschodnioeuropejskiego siódmego zmysłu, zasiewając w głowie rywalki ziarno potężnego zwątpienia. Polka gema otwarcia zakończyła efektowną kombinacją dwóch krosów, a w drugim, choć Woźniak od 0-40 zdobyła cztery punkty, wbiła w schematyczność tenisa przeciwniczki potężną szpilkę. Mnogość błędów nie mogącej przebić się przez ścianę, wtedy jeszcze lekko wiejącego, wiatru Kanadyjki, której umysł zakotwiczył w niemożności oparcia się sprytowi Radwańskiej, doprowadziła krakowiankę do mety I seta.
Woźniak nie zamierzała dać się zepchnąć do otchłani strachu przed własną niedoskonałością i jej waleczne serce wynurzyło się na powierzchnię w II secie. Kanadyjka dwa razy wypuszczała z rąk przewagę przełamania, za to w końcówce seta zadała cios rękojeścią niezłomności własnej natury. Wyszarpała z rąk podającej na mecz przy 6:5 Radwańskiej gema, a w tie breaku krosem bekhendowym, wieńczącym wymianę złożoną z 43 uderzeń, uzyskała dwie piłki setowe. Polka wyrównała na 6-6, by następnie umieścić dwa forhendy w zasadzce zastawionej na nią przez dmuchający we wszystkie strony świata wiatr.
W trzecim gemie III seta Woźniak poczęstowała Radwańską krakowskim daniem, czyli drop szotem i lobem, lecz Polka nie pozwoliła, by stanęło jej ono ością w gardle i obroniła break pointa wygrywającym serwisem. Krakowianka znalazła się na krańcu utraty wiary w siłę własnej gry, gdy w piątym gemie oddała podanie na sucho. Radwańska w porę jednak poskładała rozbity na milion kawałków kryształ jej tenisa. Wracając z 3:5 rozbroiła wietrzną bombę wyposażoną w kanadyjską rządzę zdetonowania rozprzestrzeniającej się z ponaddźwiękową prędkością inteligencji Polki.
- Ola w II secie podniosła poziom swojej gry - powiedziała Radwańska o Woźniak, byłej 21. rakiecie świata, która do meczu z krakowianką przystępowała będąc klasyfikowana na 80. pozycji. - Po raz ostatni grałam z nią dawno temu, ale zobaczyłam tutaj, że przekroczyła pewien poziom. Bardzo dobrze biegała i poruszała się, była konsekwentna w II i III secie. Trudno również było przy tak silnym wietrze kończyć wymiany. Pierwszy mecz zawsze jest trudny, więc bardzo się cieszę, że udało mi się wrócić w III secie, przetrwać i wygrać.
W II rundzie odbył się najlepszy mecz turnieju, w którym Samantha Stosur pokonała Lucie Safarovą 6:1, 6:7(5), 6:1. Warto przypomnieć II set, w którym tenisistki dały koncert tenisa najwyższej jakości. Zatracona w nutach bezkompromisowości własnej gry Czeszka w pierwszych trzech gemach serwisowych rywalki nie była w stanie wykorzystać żadnego z czterech break pointów, ale główna to zasługa serwisowego klucza Australijki wyznaczającego położenie pozostałych elementów jej tenisa.
W dalszej fazie seta ocierająca się o perfekcję w zagrywaniu najtrudniejszych piłek Šafářová dwukrotnie wróciła ze stanu 15-40, by zamknąć II partię w tie breaku arcymistrzowskim wolejem. W I i III secie jednak jednostronny popis dała Stosur, która całkowicie obnażyła jednostajność tenisowej muzykalności Czeszki, zdolnej jedynie do krótkotrwałych wędrówek po wyższym poziomie inwencji.
Po mękach w I rundzie, Radwańska bez straty seta odprawiła nie mającą w Dubaju wstępu na główną arenę półfinalistkę imprezy z 2010 roku i jej ćwierćfinalistkę z ubiegłego sezonu Shahar Pe'er, stanowiącą dowód na istnienie więzów krwi między polityką a sportem. W ćwierćfinale krakowianka oddała tylko trzy gemy Sabinie Lisickiej, a w półfinale zwyciężyła rezydentkę Dubaju Jelenę Janković 6:2, 2:6, 6:0 w drugim kolejnym ich spotkaniu wygrywając III seta do zera.
W II secie Serbka, która wcześniej pokonała Stosur uchroniła swój rzemieślniczy instynkt przed całkowitą korozją i po wygraniu wymiany złożonej z 34 odbić, jak za dawnych lat, zaczęła działać jak samonakręcająca się spirala wprowadzająca rywalki na najwyższy poziom lęku i paraliżu myślowego. Na początku III partii koncentrację byłej liderki rankingu zaatakowała rdza i, tak jak w I secie, wróciła na niziny swoich możliwości. Robiąc dwa podwójne błędy Janković, wcześniej finalistka imprezy z 2005 roku oraz jej półfinalistka z lat 2007-2008 i 2011, przegrała drugiego gema, w którym prowadziła 40-0, i do końca meczu pozostała kłębkiem nerwów.
- Jelena w II secie zaczęła grać dużo lepiej i znalazłam się w naprawdę dużych kłopotach - powiedziała Radwańska. - W III secie w pełni skoncentrowałam się na własnej grze i walczyłam do końca. Kluczem był drugi gem III seta - nabrałam wtedy pewności, a ona chyba była na siebie trochę zła. Jelena co roku gra tutaj bardzo dobrze, więc wiedziałam, że muszę zagrać lepiej niż w inne dni.
Radwańska dojechała do 10. finału w karierze i zdobyła pierwszy tytuł w sezonie po zwycięstwie 7:5, 6:4 nad Julią Görges, która wcześniej w półfinale hurtowo częstowała Karolinę Woźniacką kończącymi uderzeniami (aż 47) i odniosła nad Dunką trzecie zwycięstwo w karierze. Ta wiktoria dała Polce historyczny awans do Top 5 rankingu, ale kilka miesięcy później Niemka, dla której był to jeden z dwóch finałów w głównym cyklu w 2012 roku, wtrąciła do lochów marzenia krakowianki o wdrapaniu się na medalowy olimpijski szczyt.
Oprócz samego zwycięstwa Polki ważnym wydarzeniem turnieju w Dubaju był jej słowny atak na Wiktorię Azarenkę, którą oskarżyła o symulowanie urazu podczas ich meczu w Dausze. - Prawdę mówiąc, nawet nie warto tego komentować. Straciłam do niej dużo szacunku. I tyle - wypaliła Radwańska. - Jeśli ktoś nie widział meczu, to polecam zerknąć na YouTube, od razu będzie wiadomo, o co chodzi. Byłam zła, bo uważam, że tamto zajście nie jest najlepsze dla wizerunku kobiecego tenisa. Nieobecna w Dubaju Białorusinka (w ostatniej chwili wycofała się z powodu kontuzji, która nie przeszkodziła jej w wygraniu turnieju w Dausze) wysłuchała mowy oskarżycielskiej ze stoickim spokojem, by w Indian Wells odpowiedzieć w najlepszy możliwy sposób, na rozgrzaną głowę krakowianki wylewając dwa albo nawet i trzy wiadra lodowatej wody.