Mimo doskonałych rezultatów, David Ferrer pozostaje tenisistą drugoplanowym. Wciąż nie może wydostać się z cienia "Wielkiej Czwórki" i prawdopodobnie pozostanie w nim już do końca kariery. Hiszpan dwoi się i troi, gra turniej za turniejem, ale nie jest w stanie wyprzedzić żadnego z bardziej utytułowanych rywali, a w szeroko rozumianych mediach artykuły o wojowniku z Walencji są rzadkością.
Przyczyn takiego stanu jest kilka, zaczynając od stylu gry, któremu daleko do widowiskowego. Ferrer kocha biegać jak metronom za linią końcową i zamęczać rywala wrzutkami w równym, wysokim tempie. Można też odnieść wrażenie, że Hiszpan darzy przeciwników... zbyt dużym szacunkiem i najzwyczajniej w świecie boi się z nimi wygrywać. Oczywiście, nieraz pokonał Djokovicia, Murraya i Nadala, ale niejednokrotnie potrafił też roztrwonić dużą przewagę czy po całym secie fenomenalnej gry jak równy z równym oddać bez walki tie breaka. Na dokładkę, Hiszpan słabo mówi po angielsku i podczas konferencji prasowych rzadko wykracza poza standardowe odpowiedzi na standardowe pytania, choć jego wypowiedzi w języku ojczystym sugerują, że jest bardzo ciekawą postacią tenisowego uniwersum. Szkoda, że tak niedostępną.
Pod płachtą specjalisty od gry na kortach ziemnych kryje się jednak tenisista dość wszechstronny. O ile centralne rejony kortu są dla Ferrera terytorium niezbadanym, to walencjanin potrafi wejść w kort i skutecznie atakować z piłki wznoszącej, co sprawia, że staje się także niezwykle wymagającym przeciwnikiem także na szybszych nawierzchniach.
Całkowitym przeciwieństwem Hiszpana jest Janko Tipsarević. Serb to tenisista wszechstronny i utalentowany, przez długie lata osiągający rezultaty o lata świetlne odległe od jego możliwości, zamiast spektakularnych zwycięstw ponosząc głównie piękne porażki. Gdy jednak Tipsarević ostatecznie wdarł się w roku 2011 do czołowej dziesiątki rankingu, nie opuścił jej przez cały sezon, potwierdzając, że nie znalazł się w tym prestiżowym gronie przez przypadek.
Belgradczyk znany jest także ze swojej nietuzinkowej osobowości i licznych kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie ukrywa, że według niego kobiety nie powinny w tenisie zarabiać tyle, co mężczyźni. Uważa, że nie jest gorszy od Novaka Djokovicia i skoro może odnosić takie sukcesy, to on także. W połączeniu z pasją do filozofii, muzyki house i barwnym stylem bycia, otrzymujemy postać medialną, regularnie znajdującą się w centrum zainteresowania.
W ćwierćfinale tegorocznego US Open na korcie spotkały się dwa skrajnie różne tenisowe charaktery. Mimo że obaj zawodnicy najlepiej czują się przy linii końcowej, ich konfrontacja była porywającym widowiskiem. Pozbawiona nieprzyjemnego ciężaru, którym obarczone są pojedynki Djokovicia z Nadalem, do samego końca trzymała w gigantycznym napięciu, jednocześnie utrzymując niezwykle wysoki poziom.
Pierwsza partia nie zapowiadała, że kibice będą świadkami jednego z najlepszych spotkań sezonu. Tipsarević, który rok wcześniej na tym samym korcie rozegrał dwa kosmiczne sety z prezentującym tenis życia Djokoviciem, uparcie poszukiwał rytmu i stabilności w grze. Ferrer brutalnie to wykorzystywał, punktując przeciwnika i po prostu lepiej wytrzymując długie wymiany.
Sytuacja zmieniła się o 180 stopni w drugiej odsłonie. Konsekwentny Serb wytoczył cięższe działa i przestał mieć kłopoty z utrzymywaniem podania. Agresywniejszy, dyktował warunki w swoich gemach serwisowych, nawiązując wyrównaną walkę z biegającym jak szalony Ferrerem. Gdy Tipsarević obronił przy 5:5 cztery break pointy, pełen pozytywnej energii przystąpił chwilę później do tie breaka. W nim serbski tenisista zaprezentował trzy magiczne zagrania, kończąc partię niezwykle efektownym odwrotnym forhendem, po którym zasłużenie został nagrodzony głośną owacją.
Niesiony dopingiem, zmotywowany i niezwykle pewny siebie, Tipsarević zaprezentował w trzecim secie tenis niezwykły. Najtrudniejsze zagrania wyglądały na całkowicie rutynowe, zagrywane jakby od niechcenia. Serb był szybki, agresywny i bezbłędny, popisując się cudownymi obronami i jeszcze piękniejszymi zagraniami w ofensywie. Wobec 18 zagrań kończących serbskiego tenisisty Ferrer był bezradny i mimo najlepszych chęci, wielokrotnie tylko odprowadzał wzrokiem mijającą go piłkę.
Role w pojedynku musiały się jednak odwrócić. Ferrer doszedł do głosu w czwartej odsłonie, kiedy przeciwnik nieco osłabł po dwóch partiach gigantycznego wysiłku. Górę wzięła zaciętość Hiszpana i o losach konfrontacji decydował set piąty, mocno rozpoczęty przez Tipsarevicia. Serb prowadził już 4:1 i tylko dwa gemy dzieliły go od pierwszego w karierze wielkoszlemowego półfinału, gdy niefortunnie upadł na kort. Atmosferę podgrzała wątpliwa przerwa medyczna Tipsarevicia, o którą poprosił trzy gemy później, broniąc się przed oddaniem podania na 4:5. Interwencja lekarza okazała się być remedium na wszystkie bolączki Serba, który zdołał odeprzeć zagrożenie, a potem doprowadzić do tie breaka.
Zagrzewani do ostatniego wysiłku długą owacją na stojąco, Ferrer i Tipsarević rozstrzygnęli losy spotkania w dogrywce piątej partii, która była godnym zwieńczeniem tego wielkiego pojedynku. Triumfował Hiszpan, świeższy i bardziej skoncentrowany w piątej godzinie gry, o jeden, kluczowy punkt lepszy.
- Może to nie był ćwierćfinał, o którym marzyła publiczność, bez Nadala w turnieju, ale myślę, że z Davidem rozegraliśmy najlepszy mecz na US Open. I wcale nie próbuję tego wyolbrzymiać - mówił po meczu Tipsarević.
- Mój rywal zasłużył na zwycięstwo w takim samym stopniu jak ja - chwalił przeciwnika Ferrer. - Tie break to loteria, miałem trochę szczęścia w ważnych momentach - ocenił Hiszpan, który po raz drugi awansował do półfinału na Flushing Meadows.
To był kolejny wielki mecz Tipsarevicia, po którym zszedł z kortu pokonany. Ponownie pokazał, jak niezwykłe ma umiejętności, których nie potrafi przekuć na najcenniejsze zwycięstwa i jak ważna na korcie jest nieustępliwość do ostatniej piłki pojedynku. To dzięki niej Ferrer jest tak skuteczny, wielkim sercem nadrabiając tenisowe mankamenty i wygrywając z pozoru przegrane boje. Serb nie miał się jednak czego wstydzić: razem z Hiszpanem stoczyli najpiękniejszy pojedynek w tegorocznej edycji US Open.