Łatwo być mądrym po meczu - rozmowa z Pawłem Habratem, psychologiem

Od tego roku z kadrą Pucharu Davisa współpracuje Paweł Habrat, psycholog. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o pracy z tenisistami oraz o tym, czym są filmy motywacyjne.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Straszak: We Wrocławiu trybuny były wypełnione po brzegi - jak to wszystko wpływa na drużynę?

Paweł Habrat: Nigdy nie byliśmy przyzwyczajeni do tak dużej liczby osób, która pojawia się na meczu. Ten doping na pewno bardzo nam pomógł, chłopaki na pewno są osobami, które potrafią to wykorzystać. Ta atmosfera nas nakręca. Naszą najsilniejszą stroną jest świetna atmosfera panująca wewnątrz teamu: dobrze się rozumiemy a jednocześnie wspieramy. Ta ławka grzeje jak się da, więc gardła mamy pozdzierane. Jesteśmy z tymi zawodnikami niby blisko, a równocześnie możemy ich wspierać z ławki, co jest super.

Dominika Pawlik: Gdyby nasi tenisiści grali na wyjeździe, to czy ich przygotowanie do takiego spotkania czymś by się różniło?

- To dopiero moje drugie spotkanie z reprezentacją Pucharu Davisa, na razie wszystkie mecze graliśmy u siebie. Dołączenie do tej drużyny spowodowało, że mogę ich obserwować nie tylko na korcie, ale też w szatni czy w hotelu podczas wspólnych obiadów i kolacji. Jest to istotny moment, by porozmawiać o pewnych rzeczach, a jednocześnie wyciszyć się. Trzeba pamiętać, że oprócz meczów są treningi, one również pochłaniają sporo energii. Energię trzeba odpowiednio magazynować: położyć się wcześniej, wstać skoncentrowanym na trening. To, co widzimy już na hali, to mecz, ale on rozpoczyna się tak naprawdę już w głowach: od momentu wstania, przygotowania się dzień wcześniej. Również od tego, ile człowiek poświęci czasu na taki dobry trening, to ważne, by w tych dniach być na to nastawionym.

Podczas Pucharu Davisa ten doping jest bardziej żywiołowy, na trybunach potrafi być głośniej niż podczas zwykłego turnieju. Jak tenisista w takiej sytuacji ma zachować spokój i opanowanie?

- Trzeba pamiętać, że ci zawodnicy to zawodowcy. Wiele lat pracy spędzili na korcie i z całą pewnością są przyzwyczajeni do tego typu dopingu. Może nie na taką skalę, bo wiadomo, że gramy u siebie i jest to coś niesamowitego. Z drugiej strony trzeba umieć się odpowiednio wyciszyć i skoncentrować, jest to naprawdę moment. Jak dobrze wiemy, w tenisie jest więcej tych momentów martwych, czyli tych chwil na przygotowanie się do wprowadzenia piłki do gry. Bardzo ważne jest to, by umiejętnie to wykorzystywać. Z drugiej strony w tych trudnych momentach trzeba umieć siebie pobudzić, wtedy wykorzystujemy tę przewagę publiczności, która niesie za sobą to pobudzenie, a zawodnik potrafi to wykorzystać. Zarówno wyciszenie, jak i pobudzenie to bardzo ważne umiejętności, jeśli zawodnik ma obie te rzeczy opanowane, to przynosi dobry wynik.

Kadra Pucharu Davisa, to nie jest jedyna ekipa, z którą pan pracuje?

- Obecnie nie pracuję już z kadrą piłkarską, bo ta współpraca zakończyła się po Euro 2012. Mam jednak cały czas kontakt z zawodnikami, którzy są w reprezentacji. Pracuję z młodymi tenisistami, opiekuję się dwunasto- i czternastolatkami, którzy właśnie są w kadrze i właśnie staram się ich wspierać. Wiadomo, że zależy nam na tym, by utrzymać pewną ciągłość, aby młodzi zawodnicy za kilka lat stanowili zaplecze tej kadry, żeby byli pewni siebie i żeby było więcej takich tenisistów, jak Jurek [Janowicz], którzy dorastają i pojawiają się, ciężką pracą udowadniają, że ten sukces jest możliwy w Polsce.

Jaka jest różnica między głową piłkarza a tenisisty?

- To bardzo złożone pytanie, zawsze jak mówimy o psychologii sportu i sportach drużynowych oraz indywidualnych, to pierwsza rzecz, jaka nam się z tym kojarzy, to widzimy, że tu mamy drużynę, a tu mamy jednostkę. Zawsze jest tak, że warto jest zawsze patrzeć, jak te jednostki funkcjonują, bo to one decydują, jak będzie się budowała ta atmosfera w drużynie. Istotnym elementem jest też to, żeby ta wzajemna atmosfera pomagała. Jeśli mamy wsparcie wtych trudnych momentach, to rzecz, która jest jakby potrzebna, by podnosić się w trudnych chwilach.

Dużo mówi się o filmach motywacyjnych dla sportowców. Co to właściwie jest? Filmy fabularne, kompilacje pewnych zachowań? Czy mógłby pan zdradzić szczegóły?

- To jest nasza mała wewnętrzna tajemnica, ale staramy się pokazywać i znajdować te elementy psychologiczne w filmach, no i wykorzystywać je. To jest jak z książką: każdy interpretuje ją inaczej, ale także znajduje w niej coś dla siebie i może to potem wykorzystać. Myślę, że bardzo ważne jest to, żeby wpasować ten styl pracy do tego, w jaki sposób funkcjonują zawodnicy, żeby to nie było coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości. Jeśli zawodnicy lubią filmy, to można je im często dostarczać, żeby zaakcentować jakiś dany element psychologiczny, a nie traktować każdego jako odrębną jednostkę i organizować specjalne spotkania. Staramy się, żeby to było naturalne i jak najbardziej przypominało to, co do tej pory było.

Czy tenisista może się zmienić? Ma powiedzmy te 12 lat, czy po dziesięciu latach może zmienić się jego nastawienie czy jakieś zachowania?

- Szukanie recepty na skróty jest niebezpieczne, bardziej obserwujemy tych zawodników, staramy się pokazać spektrum możliwości psychologii sportu czy możliwości zachowania się na korcie. Nie chodzi o to, żeby zabraniać komuś rzucania rakietą czy starać się go powstrzymać. Chodzi o to, żeby on obserwował siebie i zobaczył, że pewne zachowanie będzie mu przynosiło pewne punkty, a inne będzie powodowało, że będzie spięty i nie będzie mu to pomagało przy wygrywaniu meczów. Nauczenie tych podstaw i pokazanie, że od głowy zależy wiele, jest bardzo ważne właśnie w tym najmłodszym wieku, bo tam właśnie emocje odgrywają pierwszoplanową rolę. Czasami mamy do czynienia z zawodnikami, którzy prezentują niesamowite umiejętności, ale gdzieś właśnie blokuje ich głowa. Z drugiej strony znam takich, którzy nie mają może takich umiejętności, które pozwalałyby im wygrywać, ale właśnie ich opanowanie i umiejętność wykorzystania potencjału psychologicznego sprawia, że te mecze są bardzo ciekawe.

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski mieli okropną wiosnę w ubiegłym roku. Pojechali do Barcelony i wygrali turniej po obronie trzech meczboli. W Madrycie - po obronie ośmiu meczboli, doszli do tytułu. Dwa wielkie turnieje! W tym roku to samo - nie czują zwycięstwa, bo nie pamiętają czym ono jest. Czy to nie jest tak, że jeśli byliby w rytmie meczowym, to mecz ze Słowenią by wygrali?

- Oczywiście łatwo być mądrym po meczu, ale trudno pomóc, kiedy wiadomo, że sytuacja nie jest łatwa. Po trzecim secie chłopaki się podnieśli - trzeba szukać pozytywów w ich grze, ale także szukać elementów, które wymagałyby poprawy. Są to niesamowicie doświadczeni zawodnicy, którzy bardzo dobrze ze sobą współpracują. Trzeba szukać tych elementów, które będą im ułatwiały tę skuteczną grę, a więc dokonać analiz i wprowadzić pewne zmiany czy podtrzymać to, co funkcjonowało. U tych doświadczonych osób jest to właśnie ten element : zastanawianie się, co musi się stać, żebyśmy byli coraz lepsi.

Polscy tenisiści wskazują, że najtrudniejsze jest przejście z cyklu juniorskiego do seniorskiego. Jak można pomóc takim zawodnikom?

- Bardzo często przeprowadzam wywiady z osobami, które z juniora stają się seniorami, żeby zapytać się, co poradziliby młodszym kolegom. Myślę, że to, co bardzo podkreślam: polskim zawodnikom brakuje tej wiary i pewności siebie. Młody zawodnik pytany o to, po co wychodzi na kort, odpowiada, żeby nie przegrać. Widzimy tę różnicę u osób, które są pewniejsze siebie i wychodzą po to, żeby wygrać. Również to działanie na korcie będzie zupełnie odmienne. W przypadku tej pierwszej grupy zawodnicy będą grali bardzo zachowawczo, będą przywiązywali dużą uwagę do błędów. Natomiast w przypadku osób, które budują tą pewność siebie i starają się wychodzić na kort z takim celem, błędy są wpisane w grę i nawet przegrana nie stanowi dla nich większego problemu w drodze do osiągnięcia swojego marzenia.

Podczas meczu Pucharu Davisa Kanada - Hiszpania, kapitan Alex Corretja zakrył się ręcznikiem z Marcelem Granollersem, kiedy ten doznawał porażki z Frankiem Danceviciem. Co trener może powiedzieć zawodnikowi, kiedy ten przegrywa z nisko notowanym?

- Z obserwacji wiem, że ta osoba [kapitan] daje dużo wsparcia. W trudnych momentach jest ona po to, żeby podtrzymać zawodnika na duchu i z drugiej strony, żeby go zmotywować. Często także przywołać go do uspokojenia swojej gry i jednocześnie wywołać ten stan koncentracji, która zapewnia zawodnikowi bardziej skuteczną grę. To są te rzeczy, które często stanowią ten element coachingu, który jest tak ważny w przypadku gry, kiedy ma się obok siebie kapitana.

Czyli pracuje pan nie tylko z zawodnikami, ale także kapitanem Radosławem Szymanikiem?

- Rozmawiamy, ale staram się wprowadzić te elementy, więc nie robimy sobie sesji czy posiadówek (śmiech), tylko po to, żeby rozmawiać o tenisie. Wiadomo, że kiedy odbywa się to w fajnej atmosferze, to jest to naturalne. Każdy z nas pasjonuje się tenisem, więc robimy wszystko, żeby rozmawiać i wypracowywać to podejście. To na pewno jest super sprawa!

Żona Tadeusza Nowickiego powiedziała do męża: "Patrz na Janowicza, jak ty byś taki był, to byś więcej wygrał". Czy na korcie trzeba być takim, jakim się jest poza kortem?

- Jest w tym źdźbło prawdy, że starając się kontrolować emocje czy jakby na siłę wchodzić w jakiś szablon, staje się to sztuczne i niewygodne. Powoduje to swego rodzaju napięcia, które przekładają się na grę. Z drugiej strony można powiedzieć, że nikt nie stworzył profilu mistrza, bo każdy mistrz jest inny. Tak naprawdę to zbiór pewnych cech powoduje, że dany zawodnik osiąga topową formę i topowy ranking. Można więc powiedzieć, że Roger Federer jest zupełnie inny od Rafaela Nadala, czy Hiszpan zupełnie inny od Novaka Djokovicia - można tak wymieniać bez końca. Są zawodnicy, których temperament powoduje, że ta gra ich staje się bardziej skuteczna i nakręceni grają lepiej niż w przypadku, kiedy grali "poker face" i starali się te emocje kontrolować. Na pewno warto na to zwracać uwagę już nie u seniorów, ale właśnie u najmłodszych.

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Źródło artykułu: