Juan Martín del Potro to chyba największy pechowiec biegający po kortach. Wszyscy mają jeszcze w pamięci niesamowity pojedynek w półfinale londyńskich Igrzysk z Rogerem Federerem, inni nie zapomnieli o niesamowitym boju Argentyńczyka ze Szwajcarem w półfinale Rolanda Garrosa przed czterema laty. Chłopak z Tandil za każdym razem zostawia na korcie całe serce i stanowczo za często schodzi z niego jako przegrany.
W piątek Del Potro także nie zrobił nic, co jednoznacznie stawiałoby go na pozycji przegranego. Walczył do upadłego z najlepszym zawodnikiem świata, pokazując zapierający dech tenis. Bez respektu dla rywala, płynnie uderzający z nadludzką siłą, po meczu łagodny uściskał przy siatce Novaka Djokovicia ze łzami w oczach, pięknie wieńcząc niesamowity bój.
Pojedynek świetnie rozpoczął serbski czempion. Djoković od pierwszej do ostatniej piłki meczu znalazł oparcie w fenomenalnie pracującym serwisie i mimo sporych niedociągnięć w grze zza linii końcowej, jego podanie ustawiało punkt za punktem i gem za gemem. Del Potro z problemami, ale też niezagrożony (jedynego break pointa odparł świetnym serwisem) wytrzymał do stanu 5:6. Wtedy znakomite returny uruchomił lider rankingu, wywierając presję na wielkim Argentyńczyku. Palito pękł i po serii błędów przegrał seta 5:7.
Druga partia także nie wyglądała najlepiej dla Del Potro. Djoković, choć wciąż popełniający błędy (szczególnie ze swojego osławionego bekhendu), pewnie utrzymywał serwis, a w szóstym gemie natarł z całych sił na argentyńskiego rywala. Ten jednak wytrzymał napór i w kolejnym gemie po raz pierwszy w meczu przełamał Serba . Ale cóż to był za gem! Potężne ciosy z forhendu przypominały najlepsze zagrania Del Potro sprzed czterech lat, gdy sięgał po US Open, przy 0-15 po niesamowitym sprincie minął czekającego przy siatce Serba, który stracił koncept. Nie bez kłopotów Argentyńczyk utrzymał serwis na 5:3, ale dwa gemy później z lekkością zakończył seta 6:4.
Trzecia i czwarta odsłona to bezsprzecznie najlepsze partie rozegrane podczas tegorocznego Wimbledonu. Djoković zajął bezpieczną pozycję za linią końcową, zaś Del Potro atakował z furią, zmuszając Serba do niesamowitych popisów w obronie. Starcie kapitalnej ofensywy z magiczną defensywą, szarży z obronnymi zasiekami. Paradoksalnie, jeden ruch ręki Argentyńczyka mógł kosztować go mecz. Przy stanie 3:3 i serwisie Djokovicia prowadził on 40-15 i wyprowadził kolejną morderczą kombinację, którą musiał zwieńczyć niełatwym wolejem. Po bekhendowym podcięciu piłka jednak dotknęła taśmy i upadła po stronie Palito. W kolejnym punkcie także zabrakło niewiele - Del Potro wymyślił znakomity odwrotny bekhend, który wylądował na małym aucie.
Utrzymane podanie był dla Serba zastrzykiem energii, a przy serwisie rywala w dwunastym gemie popisał się kolejną serią wspaniałych returnów i prowadził już 40-0. Szczególnie drugiego setbola Djoković powinien był wykorzystać; Argentyńczyk z trudem odegrał dobrego dropszota lidera rankingu, ten jednak, zamiast skutecznie minąć, zagrał wprost na rakietę sunącego wzdłuż siatki Delpo. Trzeci setbol to piłka z gatunku "strzał dekady". Del Potro zagrał przy niej wręcz absurdalnie, uciekając w bok nogami i posyłając potężny forhend po linii w sam narożnik pola rywala. Tie break przebiegł jednak pod kontrolą doskonałego Djokovicia, który był nie do nadgryzienia przy własnym podaniu. Argentyńczyk sam pokpił sprawę przy stanie 2-3, kiedy dwukrotnie miał w powietrzu łatwego smecza, a za trzecim razem wpakował go w siatkę. Zdruzgotany Delpo przegrał wszystkie pozostałe punkty w trzynastym gemie.
Djoković, wciąż jak ściana, przełamał w czwartej partii słabnącego Del Potro na 4:3 i dwa gemy dzieliły go od zwycięstwa. Z niezrozumiałych przyczyn Serbski tenisista zgubił jednak koncentrację i oddał podanie. Podbudowany Argentyńczyk gema zwieńczył wspaniałym bekhendem po linii, a potem sam wygrał serwis i to belgradczyk był pod ścianą. Djoković trudne zadanie wykonał wzorowo, tak jak wzorowo rozgrywał kolejnego tie breaka i prowadził już 6-4. I w tej chwili Del Potro zagrał najważniejsze cztery punkty tego meczu. Pasywny Djoković zadowolił się pasywnym liftowaniem piłki, co potężny Argentyńczyk wspaniale wykorzystał. Jakże wymowna była jego reakcja, gdy po lobie Serba przy stanie 5-6 machał rękami, symbolicznie próbując spowodować delikatny powiew wiatru, po którym piłka wyfrunęła by na aut. Jednak i bez tego zagranie Djokovicia wylądowało za linią końcową. Kolejny świetny atak Del Potro i wspaniały return zakończyły dramatyczną partię.
Jak wiele Del Potro kosztował ten set, widać było w piątej odsłonie. Na prostych nogach, próbował jeszcze walczyć z serbską maszyną. Nawet jako pierwszy miał break pointa, przy stanie 2:2, ale Djoković jak profesor obronił go doskonałym serwisem i bekhendem po linii. Szalenie zmęczony, u kresu sił, Delpo oddał podanie na 5:3; sprint za piłką na 15-30 kosztował go utratę tchu gema. Gdy wszyscy myśleli, że Argentyńczyk czeka na dobicie, ten jeszcze raz zaatakował i miał okazję na przełamanie podającego na mecz rywala. Djoković jednak, jak wielokrotnie wcześniej, sięgnął po zabójczy serwis, a trwające 4h43; spotkanie zakończył cudownym bekhendem po linii.
Tenisiści pięknie podziękowali sobie za wspaniałą walkę, trwając chwilę w uścisku przy siatce. Bohaterowie piątkowego popołudnia zeszli z kortu przy zasłużonej owacji na stojąco.
Program i wyniki turnieju mężczyzn
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!