We wtorek Jerzy Janowicz zaliczył udany debiut w rozgrywanym w tym roku w Montrealu turnieju Rogers Cup. Polski zawodnik najpierw potrzebował trzech setów, aby w meczu I rundy singla pokonać Francuza Juliena Benneteau, a następnie wspólnie z Dominikiem Inglotem awansował do 1/8 finału debla. Mimo zwycięstwa w grze pojedynczej, nasz reprezentant słusznie nie był do końca zadowolony ze swojej postawy.
- Nie zagrałem dzisiaj swojego najlepszego tenisa. Po meczu w Hamburgu w ogóle nie trenowałem, wykonywałem tylko ćwiczenia fizyczne. Zacząłem odbijać piłkę dopiero w Montrealu, zatem nie jestem w najwyższej formie. Miałem dzisiaj drobne problemy, ale nawet bez swojej najlepszej gry, byłem w stanie wygrać. Może Julien trochę się zdenerwował , kiedy popełnił trzy podwójne błędy w swoim ostatnim gemie serwisowym - stwierdził 22-letni łodzianin.
Janowicz podczas zeszłorocznych przygotowań do US Open wywalczył na amerykańskich kortach twardych zaledwie 19 punktów (16 za finał eliminacji w Cincinnati oraz 3 za finał kwalifikacji w Winston-Salem). Awans do II rundy turnieju w Montrealu przyniesie mu 45 punktów do rankingu ATP, co przybliży go do debiutu w Top 15. - Chcę grać najlepiej jak potrafię, więc wszystko może się zdarzyć. Jeśli uda mi się zakończyć rok w najlepszej dziesiątce, to będę bardzo szczęśliwy - dodał nasz najlepszy singlista, który w środę może podwoić swój dorobek w bieżącej edycji imprezy Rogers Cup, jeśli pokona występującego z dziką kartą Franka Dancevicia.
28-latek z Niagara Falls pokonał we wtorek 5:7, 7:6(6), 6:1 Tajwańczyka Yen-Hsun Lu, zostając jednym z czterech Kanadyjczyków, którzy znaleźli się w II rundzie turnieju w Montrealu. Ostatni raz tylu tenisistów gospodarzy wygrało swoje pierwsze spotkania w Rogers Cup w 1992 roku. - To tylko pokazuje jak długą drogę przebył ostatnio kanadyjski tenis. Ujawnia się to podczas kolejnych turniejów, także wszystkich zawodów wielkoszlemowych. Po prostu coraz więcej z nas zaczyna się pokazywać - zauważył po meczu Dancević.
Pierwszym trenerem Dancevicia został jego urodzony w byłej Jugosławii ojciec John. Zanim zainteresował się tenisem, grywał także w piłkę nożną oraz hokeja. Trenować biały sport w Niagara Falls nie było wcale tak łatwo, gdyż przez większość czasu obiekty były użytkowane przez członków miejscowego klubu. Jedyną metodą było zatem wczesne wstawianie, nawet przed godziną 5:00. - Doskonale pamiętam te wczesne poranki z moim ojcem. Umawialiśmy się ze sprzątaczami, aby zostawiali dla nas otwarte drzwi. Trenowałem przez kilka godzin, a potem szedłem do szkoły. Nie mogliśmy ćwiczyć popołudniu, ponieważ korty były wówczas zajęte przez członków klubu - wspominał Kanadyjczyk podczas zeszłotygodniowych zawodów rozgrywanych w Vancouver.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
- Jako dziecko trudno jest zdecydować się na jedną rzecz, którą w życiu chciałbyś się zajmować. Potrzebne do tego jest ogromne poświęcenie, a nie każdy jest w stanie kłaść się do łóżka o 8:00, by wcześnie rano wstać, iść trenować i doskonalić swoje umiejętności. Wtedy nie było, tak jak dzisiaj. To jest niesamowite, co dzisiaj te dzieciaki mają i jak bardzo rozwinął się tenis w Kanadzie. Mogą trenować w nowoczesnych ośrodkach, mają programy szkoleniowe, a większość finansowana jest przez krajową federację. Kiedy ja dorastałem, nie miałem takiego wsparcia. Wszystko, co otrzymałem, pochodziło z kieszeni mojego ojca, który opłacał za mnie trenerów, bym pewnego dnia mógł zostać zawodowym tenisistą - powiedział Dancević.
Reprezentant Kraju Klonowego Liścia na rodzimych kortach twardych potrafi się wznieść na wyżyny swojego tenisa. W 2007 roku osiągnął w Rogers Cup ćwierćfinał, w którym po trzysetowym boju nie sprostał Rafaelowi Nadalowi. Sukces ten walnie przyczynił się do jego awansu na najwyższe w karierze 65. miejsce. Sezon później, w Toronto, Kanadyjczyk znów dał o sobie znać, bijąc w wielkim stylu 22. wówczas na świecie Mario Ancicia. W okresie swojej największej świetności (2007 rok) pochodzący z Niagara Falls tenisista osiągnął dwa finału zawodów głównego cyklu: najpierw w singlu w Indianapolis, gdzie przegrał z Dmitrijem Tursunowem, a następnie w deblu w Tokio. Dwa lata później stanął jeszcze przed szansą zwycięstwa w Eastbourne, gdzie lepszym od niego okazał się... Tursunow.
Wywalczony na brytyjskich trawnikach drugi singlowy finał był ostatnim znakomitym występem wielkiego fana Toronto Maple Leafs w głównym cyklu. W późniejszych sezonach coraz częściej zaczęły dokuczać mu różnego rodzaju kontuzje, które błyskawicznie doprowadziły do jego wypadnięcia z Top 100. Dancević zmuszony był grać w kwalifikacjach, aby uzyskać miejsce w głównej drabince zawodów rangi ATP World Tour. W 2011 roku zapisał się w historii białego sportu jako pierwszy tenisista, który w jednym sezonie udanie przeszedł eliminacje do wszystkich czterech imprez wielkoszlemowych.
W obecnym sezonie największy sukces zanotował w połowie lipca w Granby, gdzie wygrał Challengera. Sam zaś za najbardziej wartościowy triumf, uważa zwycięstwo nad Marcelem Granollersem, odniesione w spotkaniu z Hiszpanią w ramach I rundy Grupy Światowej Pucharu Davisa. - Gra w Pucharze Davisa dla mojego kraju wiele dla mnie znaczy i byłem naprawdę szczęśliwy, że mogliśmy zmierzyć się z najwyżej klasyfikowaną drużyną świata tutaj w Kanadzie. To był jeden z tych pojedynków, w którym zagrałem na naprawdę wysokim poziomie. Dałem z siebie wszystko i byłem bardzo, bardzo zadowolony ze swojej postawy. To było niesamowite przeżycie i prawdopodobnie najbardziej niezapomniany mecz w mojej karierze - wyznał.
Najmocniejszą stroną Dancevicia jest bez wątpienia jego serwis, ale i w wymianach potrafi zaprezentować się kapitalnie. Doskonale operuje swoim jednoręcznym bekhendem, którym potrafi wyrządzić ogromne szkody zza linii końcowej. Janowicz grał jak na razie ze starszym od siebie o sześć lat Kanadyjczykiem tylko raz, w ćwierćfinale zeszłorocznego Challengera w Wolfsburgu. Tamten pojedynek zakończył się w kontrowersyjny sposób, gdyż tenisista z Niagara Falls skreczował przy... piłce meczowej dla łodzianina. W środę, w Montrealu, w żadnym wypadku nie należy oczekiwać ze strony Dancevicia takiego zachowania.
Rogers Cup, Montreal (Kanada)
ATP World Tour Masters 1000, kort twardy, pula nagród 2,89 mln dolarów
środa, 7 sierpnia
II runda
:
kort BN, trzeci mecz od godz. 18:00 czasu polskiego
Jerzy Janowicz (Polska, 15) | bilans: 0-0 | Frank Dancević (Kanada, WC) |
---|---|---|
18 | ranking | 169 |
22 | wiek | 28 |
203/91 | wzrost (cm)/waga (kg) | 185/79 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, jednoręczny bekhend |
Łódź | miejsce zamieszkania | Niagara Falls |
Kim Tiilikainen | trener | Dejan Cvetković |
sezon 2013 | ||
22-14 (22-14) | bilans roku (główny cykl) | 28-18 (2-2) |
półfinał Wimbledonu | najlepszy wynik | II runda w Montrealu |
13-10 | tie breaki | 1-0 |
359 | asy | 47 |
1 138 123 | zarobki ($) | 63 581 |
kariera | ||
2007 | początek | 2003 |
17 (2013) | najwyżej w rankingu | 65 (2007) |
42-30 | bilans w głównym cyklu | 59-90 |
0/1 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 0/2 |
1 793 918 | zarobki ($) | 1 349 231 |