Po dwóch dobrych występach na zachodnim wybrzeżu USA (finał w Stanford i ćwierćfinał w Carlsbadzie) Agnieszka Radwańska udała się na podbój anglojęzycznej części Kanady. W inauguracyjnym spotkaniu turnieju WTA w Toronto najlepsza polska tenisistka pokonała Yaninę Wickmayer - Wydaje mi się, że tak naprawdę od samego początku kontrolowałam ten mecz. Pierwsze spotkanie jest zawsze najcięższe, szczególnie, że tutaj są inne korty i inne piłki, to zupełnie inny świat. To zmienia wszystko, cały tenis. Do tego sesja wieczorna, wyczekiwanie przez cały dzień, żeby wejść na kort, bardzo późno się zaczyna. Wychodziłam na kort, gdy inni kładli się już spać. Najważniejsze, że do przodu, w dwóch setach i nie spędziłam zbyt dużo czasu na korcie - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl Radwańska.
Polka dość pewnie poradziła sobie z potężnie uderzającą Belgijką, a w III rundzie czeka ją kolejne stracie z bezkompromisowo grającą rywalką. Radwańska zmierzy się z kreowaną na następczynię sióstr Williams, Sloane Stephens, z którą w przeszłości stoczyła już dwa wyrównane pojedynki.
Pochodząca z usportowionej rodziny Stephens - jej mama, Sybil Smith, była wyśmienicie zapowiadającą się pływaczką, zaś ojciec, John Stephens, były gracz futbolu amerykańskiego, zginął w wypadku samochodowym cztery lata temu - przygodę z tenisową rakietą rozpoczęła dość późno, dopiero w wieku 9 lat. Mimo późnego startu do zawodowej kariery, zawodniczka z Coral Springs błyskawicznie czyniła postępy i zaledwie sześć lat później wystąpiła w finale juniorskiego US Open w grze podwójnej. Ostatecznie amerykańska tenisistka wywalczyła trzy wielkoszlemowe skalpy w deblu w kategorii juniorek, w 2010 roku triumfując w Paryżu, Londynie i Nowym Jorku.
Pod opieką Davida Nainkina, który trenuje także znakomitego amerykańskiego singlistę, Sama Querreya, Stephens w pełni rozwinęła skrzydła w 2012 roku, gdy wybiła się na czoło peletonu złożonego z młodych nadziei amerykańskiego tenisa i szturmem wbiła się do czołowej "50" zawodowego rankingu, zostawiając w tyle Madison Keys, Jamie Hampton, Christinę McHale, czy też Melanie Oudin, a więc tenisistki zbliżone wiekiem do Stephens, które równiez były w amerykańskim środowisku tenisowym kreowane na następczynie sióstr Williams. Pod wrażeniem możliwości podopiecznej jest sam Nainkin: - To jedna z szybszych zawodniczek, z którymi miałem dotychczas do czynienia - stwierdził pochodzący z RPA szkoleniowiec. - Kiedy podczas przygotowań do nowego sezonu poważnie zapytałem ją o przyszłe cele, odpowiedziała, że chce być notowana wyżej w rankingu niż Sam.
Młoda Amerykanka bez kompleksu zdobywała kolejne miejsca listy rankingowej, w ojczyźnie zachwycano się jej talentem, ale do pełni szczęścia brakowało spektakularnego triumfu. Idealną okazją na pełne zaistnienie w świadomości kibiców był tegoroczny wielkoszlemowy Australian Open. Stephens jak burza przeszła przez cztery początkowe rundy, a w ćwierćfinale stanęła naprzeciw Sereny Williams, swojej idolki i tenisistki na której następczynię jest kreowana - Gdy byłam mała, w moim łóżku wisiał plakat Sereny - przyznała przed meczem ze słynną rodaczką, a po jego zakończeniu nie mogła z siebie wydusić słowa - O mój Boże, nawet nie wiem... O mój Boże... - zdołała jedynie z siebie wydobyć chwilę po największym triumfie w swojej karierze, ale po ochłonięciu stwierdziła z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru - Może teraz w sypialni powieszę swój plakat, a nie Sereny.
Konferencję prasową ze Stephens są istną ucztą intelektualną. Amerykanka chętnie odpowiada na pytania, mówi z przekąsem i z humorem, nie boi się poruszać drażliwych tematów, przy czym nie pozwala sobie na przekroczenie granicy dobrego smaku - Lubię dobrze wyglądać i czuć się dobrze. Jeżeli czujesz się dobrze, to grasz dobrze i płacą ci dobrze - powiedziała o sobie. Jednak tenisistka z Coral Springs nie ogranicza się jedynie do wygłaszania opinii o swoim wyglądzie i samopoczuciu, potrafi godzinami mówić o malowaniu paznokci - Mam obsesję na punkcie paznokci, malowanie ich mnie relaksuje i uspokaja. Moi kuzyni pytają mnie: jak można malować paznokcie? Odpowiadam im, że to jedna z najprzyjemniejszych czynności na świecie. Kocham lakier do paznokci - o tym dlaczego wybrała tenis - Nie lubię kontaktu fizycznego, nie lubię piłki nożnej i nie lubię spoconych ludzi, i innych tego typu rzeczy. Wybrałam tenis, bo to sport indywidualny, ty stoisz po jednej stronie siatki, a przeciwnik po drugiej - czy o "miłości" do Gaela Monfilsa - To było gdy miałam 14 lat i grałam swój pierwszy juniorski US Open. Zakochałam się wtedy w nim i zamierzałam go poślubić. To było to.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Stephens po fantastycznym początku sezonu, dwa półfinały: Australian Open i Hobart oraz ćwierćfinał w Brisbane, w kolejnych startach mocno obniżyła loty. Jednak ponowny progres formy przyszedł w najbardziej odpowiednim momencie, na kulminację części sezonu w Europie. Utalentowana Amerykanka zanotowała IV rundę w Roland Garros, a w Wimbledonie przegrała w 1/4 finału, z późniejszą mistrzynią - Marion Bartoli.
Agnieszka Radwańska już dwukrotnie miała okazję rywalizować z 20-latką z Coral Springs. Wprawdzie oba mecze wygrała, ale nie były to spotkania z gatunku tych łatwych. Stephens stawiała Polce duży opór, a obie te konfrontacje były rozgrywane na pełnym dystansie setów. Rok temu w Cincinnati Radwańska wygrała 6:4 w decydującej partii, a w kwietniu tego roku w Miami, 6:0.
Krakowianka po meczu z Wickmayer zapewniała, że czuje się dobrze w Toronto - Miałam jeden dzień przerwy i czuję się dobrze. Pierwszy tydzień był ostry, grałam turniej do końca, a finał był bardzo długi, ale potem zaczęłam dopiero w czwartek, więc trzy dni bez meczu zrobiły różnicę. Trenuje się, ale mecz to inna bajka - stwierdziła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. W takim wypadku Isi pozostaje nic innego, jak wyjść na kort w czwartkowe przedpołudnie w Kanadzie i wykonać krok ku czwartemu ćwierćfinałowi w historii swoich występów w Rogers Cup.
Rogers Cup, Toronto (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,369 mln dol.
czwartek, 8 sierpnia
III runda:
kort centralny, od godz. 17:00 czasu polskiego
Agnieszka Radwańska (Polska, 3) | bilans: 2-0 | Sloane Stephens (USA, 14) |
---|---|---|
4 | ranking | 17 |
24 | wiek | 20 |
172/56 | wzrost (cm)/waga (kg) | 170/61 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, oburęczny bekhend |
Kraków | miejsce zamieszkania | Coral Springs |
Tomasz Wiktorowski | trener | David Nainkin |
sezon 2013 | ||
44-12 (38-12) | bilans roku (główny cykl) | 25-15 (25-15) |
tytuł w Sydney | najlepszy wynik | półfinał Australian Open |
7-3 | tie breaki | 4-3 |
114 | asy | 81 |
1 770 885 | zarobki ($) | 1 135 578 |
kariera | ||
2005 | początek | 2007 |
2 (2012) | najwyżej w rankingu | 15 (2013) |
386-165 | bilans zawodowy | 128-90 |
12/5 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 0/0 |
12 822 562 | zarobki ($) | 1 795 204 |
Bilans spotkań pomiędzy Agnieszką Radwańską a Sloane Stephens (główny cykl):
Rok | Turniej | Etap | Zwyciężczyni | Wynik |
---|---|---|---|---|
2012 | Cincinnati | III runda | Radwańska | 6:1, 4:6, 6:4 |
2013 | Miami | IV runda | Radwańska | 4:6, 6:2, 6:0 |
http://www.sportowefakty.pl/kibice/zdjecia/1191/zdjecia-z-kokpitu/31 Czytaj całość