WTA Toronto: Mordercza siła Sereny, ósmy triumf Amerykanki w sezonie

Popis potwornej siły i skuteczności dała w finale turnieju WTA w Toronto Serena Williams. Amerykanka rozbiła w nim 6:2, 6:0 Soranę Cirsteę.

W niedzielnym finale nie doszło do niespodzianki, a nawet nią nie zapachniało. Serena Williams szybko otrząsnęła po półfinale z Agnieszką Radwańską i w niedzielę dosłownie wgniotła w kort Soranę Cirsteę, wygrywając 6:2, 6:0.

Amerykanka od pierwszej do ostatniej piłki prezentowała się fenomenalnie. Niewymuszone błędy w jej wykonaniu były rzadkością, uderzenia z obu stron funkcjonowały na poziomie nieosiągalnym dla żadnej innej zawodniczki w stawce. Rumunka, rozgrywająca najważniejszy mecz w swojej karierze, mimo głośnego dopingu niemałej grupy rumuńskich fanów nie znalazła odpowiedzi na potężne razy Williams.

Nerwowa w początkowej fazie pojedynku, Rumunka już w pierwszym gemie oddała podanie, kończąc go podwójnym błędem serwisowym. Williams błyskawicznie wyszła na prowadzenie 3:0 pokazując młodszej przeciwniczce, że jeśli chce zejść z kortu jako zwyciężczyni, to będzie musiała rozegrać prawdopodobnie najlepszy mecz w karierze. Cirstea wzięła te sygnały do siebie i natychmiast odrobiła jednego breaka, popisując się dwoma pięknymi kończącymi bekhendami, a następnie łatwo utrzymała serwis. Kluczowym momentem seta (i meczu) był gem siódmy, w którym przy stanie 2:4 Rumunka po serii błędów nie utrzymała podania mimo prowadzenia 40-15.

W tym momencie amerykański ekspres ruszył i już się nie zatrzymał, stopniowo się rozpędzając. Świetny forhend Williams dał jej przy 5:2 dwa setbole, a partię otwarcia zwieńczył doskonały serwis Amerykanki, w którym przez cały mecz znajdowała oparcie.

Na początku drugiej odsłony Serena pokazała, że nieobce jej są także subtelniejsze zagrania i przełamała Cirsteę po pięknym dropszocie. Pokaz siły Williams trwał w najlepsze i w kolejnym gemie wszystkie jej pierwsze serwisy przekroczyły 190 kilometrów na godzinę. Zagubiona Rumunka do końca meczu nie znalazła sposobu na jakiekolwiek nadkruszenie amerykańskiego muru. Wszystkie wolniejsze piłki wracały w formie pocisku, zaś zagrania bardziej ryzykowne lądowały w dalekich autach lub w połowie siatki. Williams do końca meczu nie przegrała już gema, a całe spotkanie trwało zaledwie 1h06'.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

Dla Amerykanki był to już ósmy tytuł w sezonie i 54. w zawodowej karierze. Po turnieju w Toronto Williams legitymuje się niesamowitym bilansem 56 zwycięstw w sezonie przy zaledwie trzech porażkach, a dzięki wygranej w Toronto wzbogaci swój dorobek o 900 punktów rankingowych i ponad 400 tysięcy dolarów. Mimo przegranej w finale, turniej w Kanadzie był najlepszym w karierze Cirstei i Rumunka otrzyma 620 punktów i ponad 200 tysięcy dolarów nagrody.
Rogers Cup

, Toronto (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,369 mln dol.
niedziela, 11 sierpnia

finał gry pojedynczej
:

Serena Williams (USA, 1) - Sorana Cîrstea (Rumunia) 6:2, 6:0

Program i wyniki turnieju

Robert Pałuba
z Toronto
robert.paluba@sportowefakty.pl

Komentarze (25)
avatar
nowa
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
dwa godzinne finaliki bez większej historii, brawo Rafa i Serena 
avatar
gatto
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brawo Serenka! Nie namęczyła się z Soraną :) 
avatar
Lea
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mój austriacki komentator mówi, że Raonic za długo się koncentruje. A ja zauważam, że im dłużej przed serwisem odbija piłeczkę, to tym silniej wali w siatkę. 
avatar
swissgenius
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Nie ukrywam, że powoli irytuje mnie ten babochłop który winien grać z Nadalem w finale w Montrealu a nie z kobietami. To jest sprzeczne z naturą. 
avatar
wąż
11.08.2013
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
a kolejna masakra będzie w dzisiejszym finale mężczyzn w montrealu:) :)