Hegemonia Sereny Williams
Już dawno nikt nie zdominował kobiecego tenisa, tak jak to w tym roku uczyniła Serena Williams. Amerykanka wywalczyła 11 tytułów (w sumie ma ich w swoim dorobku 57), w tym Roland Garros, US Open i Mistrzostwa WTA, poniosła tylko cztery porażki (bilans spotkań 78-4), a na kortach zarobiła ponad 12 mln dolarów. Po turnieju w Ad-Dausze (dopiero w finale przegrała z Wiktorią Azarenką) została najstarszą liderką rankingu i nie oddała tej pozycji do końca sezonu. Williams w tym roku zdobyła aż pięć tytułów na kortach ziemnych, podczas gdy wcześniej w całej swojej karierze na tej nawierzchni wygrała pięć turniejów. Po raz drugi w karierze wygrała Rolanda Garrosa (pierwszy w 2002 roku) i w sumie w swoim dorobku ma 17 wielkoszlemowych tytułów, tyle co w męskim tenisie Roger Federer.
Amerykanka, która we wrześniu skończyła 32 lata, w całym sezonie, najlepszym w karierze, rozegrała 82 spotkania. To był po prostu inny wymiar tenisa. Cała reszta była tylko tłem dla tego co wyczyniała kolekcjonerka tytułów z Palm Beach Gardens. Czy będzie jednak jeszcze w stanie grać na takim poziomie przez cały rok?
Wiktorii Azarenki i Marii Szarapowej sezon z górkami i dołkami
Jak ocenić ten sezon w wykonaniu Białorusinki i Rosjanki? Azarenka obroniła tytuł w Australian Open, dwa razy pokonała Serenę Williams (Ad-Dauha, Cincinnati, za każdym razem w finale). Miała jednak też sporo zdrowotnych problemów. Trzy spotkania oddała walkowerem, a z czterech turniejów wycofała się przed pierwszym meczem. Zaliczyła finał US Open, by następnie w Tokio, Pekinie i Mistrzostwach WTA wygrać w sumie jeden mecz. Szarapowa zdobyła dwa tytuły (Indian Wells, Stuttgart) oraz osiągnęła finał Rolanda Garrosa, ale od czasu Wimbledonu, z którego sensacyjnie odpadła w II rundzie, kontuzje ją nie opuszczały. Po raz ostatni wystąpiła w Cincinnati, później pauzowała do końca sezonu z powodu urazu prawego barku.
Bez wątpienia gdyby nie problemy zdrowotne obie tenisistki osiągnęłyby więcej, ale i tak ten sezon mogą sobie zapisać po stronie zysków, szczególnie Azarenka, bo trudno uznać, że był to średni sezon w przypadku tenisistki, która zdobyła wielkoszlemowy tytuł i dwa razy okazała się lepsza od amerykańskiej dominatorki. Gdy Białorusinka (większe, bo nie paraliżuje ją siła Sereny) i Rosjanka (mniejsze, ze względu na psychologiczną blokadę) nie uskarżają się na żadne dolegliwości, póki co jako jedyne mają szanse stawić czoła zdrowej i nie mającej problemów z motywacją Williams. Chociaż jest jeszcze ta trzecia, zdolna do napsucia mnóstwa krwi grającej swój najlepszy tenis Amerykance, a jest nią...
...Swietłana Kuzniecowa, odrodzona weteranka
Rosjanka drugą część ubiegłego sezonu opuściła z powodu operacji kolana i na koniec roku wylądowała na 72. pozycji. W tym sezonie obdarzona fantastycznymi fizycznymi możliwościami i genialną techniką Kuzniecowa osiągnęła dwa wielkoszlemowe ćwierćfinały (Australian Open, Roland Garros) i znalazła się tuż za czołową 20. W paryskiej lewie Wielkiego Szlema była blisko pokonania Sereny Williams (w III secie prowadziła 2:0 i miała trzy piłki na 3:0), z którą w przeszłości wygrała dwa razy i z którą wielokrotnie toczyła zacięte boje. Zdrowa i maksymalnie zmotywowana Kuzniecowa zawsze jest potrzebna kobiecemu tenisowi, bo wtedy tworzy fascynujące widowiska, tak jak choćby z Andżeliką Kerber w tegorocznym Rolandzie Garrosie.
Simona Halep czy Sloane Stephens, kto wykonał największy postęp?
Rumunka od stycznia do kwietnia w żadnym turnieju nie była w stanie wygrać dwóch spotkań z rzędu. W Madrycie w meczu otwarcia przegrała z Lourdes Dominguez, a w kolejnych tygodniach zademonstrowała niesamowicie skuteczny tenis. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poprawiła poruszanie się po korcie, forhend i bekhend oraz serwis i return, stała się bardziej agresywną tenisistką. W Rzymie w ciągu ośmiu dni wygrała siedem meczów (zaczynała od kwalifikacji), m.in. z Agnieszką Radwańską, Robertą Vinci i Jeleną Janković. Od czerwca do listopada Halep zdobyła sześć tytułów, z czego dwa rangi Premier (New Haven, Moskwa) i z 47. miejsca, jakie zajmowała w styczniu, awansowała na 11. Jej mankamentem była słaba gra w wielkoszlemowych turniejach (w Australian Open, Rolandzie Garrosie i Wimbledonie wygrała w sumie jeden mecz), ale dopiero w US Open po raz pierwszy była zawodniczką rozstawioną i doszła w nim do IV rundy. Na koniec sezonu, w którym wygrała 53 spotkania (mniej tylko od Sereny Williams i Agnieszki Radwańskiej), święciła triumf w małych Mistrzostwach WTA w Sofii, nie przegrywając w nich ani jednego spotkania.
Stephens w ciągu roku awansowała z 38. na 12. pozycję. Grała bardzo równo w wielkoszlemowych turniejach - doszła do półfinału Australian Open, po drodze eliminując Serenę Williams oraz do ćwierćfinału Wimbledonu. Poza tym Amerykanka zaliczyła IV rundę Rolanda Garrosa i US Open, ale wciąż pozostaje bez żadnego tytułu na koncie. Jeśli patrzeć tylko na grę w czterech najważniejszych imprezach sezonu to Stephens wykonała największy postęp. Ale bardzo wymowne jest to, że Halep powtórzyła wyczyn Steffi Graf z 1986 roku. Niemka była ostatnią tenisistką, która nie mając wcześniej żadnego zdobytego tytułu sezon zakończyła z tak dużą ilością trofeów (konkretnie było ich osiem). Jak widać nie jest to takie proste, a szczególnie wygranie tydzień po tygodniu turniejów na dwóch różnych nawierzchniach, czego dokonała Halep.
Siedem młodych gniewnych
W czołowej 100 rankingu rok 2013 zakończy siedem nastolatek z różnych krajów: Kanadyjka Eugenie Bouchard, Amerykanka Madison Keys, Brytyjka Laura Robson, Ukrainka Elina Switolina, Niemka Annika Beck, Słowaczka Anna Schmiedlova i Chorwatka Donna Vekić. Pierwsza z nich została uznana przez WTA za objawienie sezonu. Kanadyjka, która na początku roku znajdowała się na 147. miejscu, zanotowała m.in. finał w Osace oraz ćwierćfinał turnieju rangi Premier 5 w Tokio. W tej drugiej imprezie wyeliminowała Sloane Stephens i Jelenę Janković. W kwietniu po raz pierwszy w karierze wdarła się do Top 100, a we wrześniu do czołowej 50. Sezon wieńczy na 32. pozycji.
Keys, która sezon zaczynała jako 149. rakieta rankingu WTA, w styczniu pokazała się w Sydney, gdzie jako kwalifikantka doszła do ćwierćfinału, a następnie osiągnęła III rundę Australian Open. Później zaliczyła dwa ćwierćfinały na innych nawierzchniach: w Charleston (kort ziemny) i Birmingham (trawa) oraz III rundę Wimbledonu. Sezon zwieńczyła III rundą w Tokio i półfinałem w Osace. Amerykanka w tym sezonie pokonała m.in. Na Li, Lucie Safarovą i Dominikę Cibulkovą. Po Australian Open zadebiutowała w Top 100, po Wimbledonie w czołowej "50", a po turnieju w Osace znalazła się na najwyższym w karierze 36. miejscu.
Robson po raz pierwszy kończy rok w Top 50, ale mogło być jeszcze lepiej niż 44. lokata. Po osiągnięciu IV rundy Wimbledonu Brytyjka awansowała na najwyższą w karierze 27. pozycję, ale do końca roku, za wyjątkiem US Open (III runda) i Kantonu (ćwierćfinał), nie była w stanie wygrać dwóch spotkań z rzędu. Tuż za tenisistką z Londynu znalazła się Switolina, która również po raz pierwszy wieńczy sezon w czołowej "50". Ukrainka, która w styczniu była jeszcze poza Top 100, w czerwcu zdobyła tytuł w Baku, a inne godne odnotowania jej wyniki w głównym cyklu to półfinał w Bad Gastein i II runda US Open. Poza tym wygrała dwa większe turnieje rangi ITF (Ejlat, Donieck), oba z pulą nagród 75 tys. dolarów.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
[nextpage]Beck pokazała się w Katowicach, gdzie doszła do półfinału (w I rundzie wyeliminowała Martę Domachowską). Pod koniec sezonu w Luksemburgu zaliczyła swój pierwszy finał w głównym cyklu - w ćwierćfinale pokonała tam Katarzynę Piter po heroicznym trzysetowym boju. Poza tym zanotowała jeden ćwierćfinał na korcie twardym (Shenzhen) i trzy na korcie ziemnym (Norymberga, Budapeszt, Bad Gastein). Niemka po raz drugi z rzędu wieńczy sezon w Top 100. Po turnieju w Budapeszcie zadebiutowała w czołowej "50", ale się w niej nie utrzymała i rok kończy na 58. pozycji.
Schmiedlová, która w styczniu była na 186. miejscu, w kwietniu w Katowicach doszła do II rundy (jako kwalifikantka). Później w Rolandzie Garrosie, po przejściu eliminacji, pokonała Yaninę Wickmayer. Podczas amerykańskiego lata zaliczyła II rundę US Open. Słowaczka bardzo dobre wyniki notowała w cyklu ITF (m.in. triumf w Civitavecchii, finał w Biarritz, półfinał w Toruniu) oraz w Challengerach WTA (ćwierćfinał w Ningbo i Nankinie). W Top 100 zadebiutowała w lipcu, a na początku listopada znalazła się na najwyższym w karierze 74. miejscu.
Najmłodsza w tej stawce jest urodzona w 1996 roku Vekić. Chorwatka może się już pochwalić dwoma finałami w głównym cyklu - w 2012 roku w Taszkencie i w tym sezonie w Birmingham. W tym roku debiutowała w wielkoszlemowych imprezach i wygrała dwa spotkania (II runda Australian Open i US Open). Po turnieju w Melbourne Park po raz pierwszy trafiła do Top 100, a w lipcu awansowała na najwyższą w karierze 62. pozycję. Aktualnie Vekić klasyfikowana jest na 96. miejscu.
Największe zaskoczenie: zwycięski Wimbledon Marion Bartoli
Na początku lipca Bartoli została pierwszą wielkoszlemową mistrzynią z Francji od Wimbledonu 2006, gdy w All England Club triumfowała Amelie Mauresmo. Po największy skalp w karierze Marion sięgnęła nie tracąc po drodze seta. Francuzka wykorzystała szansę jaka zdarza się raz na sto lat - po raz pierwszy w historii wielkoszlemową mistrzynią została zawodniczka, która nie musiała się mierzyć z żadną tenisistką z Top 10. Poza Mauresmo i Bartoli w Erze Otwartej triumf w wielkoszlemowych imprezach święciła jeszcze tylko jedna reprezentantka Trójkolorowych (Mary Pierce).
Bartoli po raz 47. zagrała w wielkoszlemowym turnieju i po raz ostatni, jeśli oczywiście nie zmieni zdania. Równie wielkim szokiem, co triumf w Wimbledonie, było zakończenie przez nią kariery na początku sierpnia. Po porażce z Simoną Halep w Cincinnati Francuzka ogłosiła, że to był jej ostatni mecz. Tłumaczyła się tym, że jej ciało "po prostu sobie z tym wszystkim nie radzi". Przykłady dwóch Belgijek, Clijsters i Henin, pokazują, że życie na emeryturze bywa nudne, więc może jednak jeszcze zobaczymy na korcie grającą oburącz zarówno forhend, jak i bekhend Bartoli z tymi jej dziwacznymi ruchami przy serwisie?
Półfinał US Open Flavii Pennetty
Gdy tenisistka po takich przejściach dochodzi do pierwszego w karierze wielkoszlemowego półfinału trudno nie uznać tego wielkim wydarzeniem. 31-letnia Pennetta wróciła po sześciomiesięcznej nieobecności spowodowanej operacją nadgarstka. Sezon rozpoczęła w lutym, a na przełomie sierpnia i września zanotowała życiowy start w wielkoszlemowym turnieju. W Nowym Jorku, gdzie doszła do ćwierćfinału w 2008, 2009 i 2011 roku, bez straty seta odprawiła pięć rywalek (Nicole Gibbs i cztery rozstawione: Sarę Errani, Swietłanę Kuzniecową, Simonę Halep i Robertę Vinci), by dopiero w walce o finał przegrać z Wiktorią Azarenką. Może to jednak Włoszka bardziej zasłużyła na wyróżnienie WTA w kategorii "Powrót roku" niż Alisa Klejbanowa? W porównaniu z zeszłym rokiem Pennetta awansowała wprawdzie tylko o 14 pozycji (z 45. na 31), ale podczas Wimbledonu była klasyfikowana poza Top 150.
Półfinał Wimbledonu Kirsten Flipkens
Flipkens sezon zaczynała na 54. miejscu, a zakończyła go w Top 20 (w sierpniu była na 13. miejscu). Na pierwszy plan wśród dokonań Belgijki wybija się półfinał Wimbledonu (w ćwierćfinale pokonała Petrę Kvitovą). Już w styczniu w Australian Open doszła do IV rundy, podczas gdy wcześniej tylko dwa razy udało się jej awansować do III rundy w Wielkim Szlemie (Wimbledon i US Open 2009). Opuszczona przez rodzimą federację, długo lecząca zakrzepy krwi Flipkens w czerwcu ubiegłego roku była klasyfikowana na 262. miejscu. Nie straciła jednak wiary i wspierana przez Kim Clijsters rozegrała życiowy sezon. Po wspaniałym występie w Wimbledonie grała bardzo słabo. Z pewnością nie wytrzymała presji, w końcu w ciągu kilku miesięcy stała się jedną z czołowych rakiet świata. W przyszłym sezonie dysponująca fantastycznym slajsem, forhendem i wolejem Belgijka, jeśli tylko zdrowie dopisze, może spokojnie utrzymać miejsce w Top 20.
Długodystansowa Petra Kvitova i inne wydarzenia
Mistrzyni Wimbledonu 2011 w tym roku zdobyła dwa tytuły (Dubaj, Tokio), ale zostanie zapamiętana przede wszystkim ze względu na trzysetowe maratony. Kvitová w całym sezonie rozegrała 37 meczów na pełnym dystansie i wygrała 25 z nich. Maria Kirilenko po osiągnięciu ćwierćfinału Rolanda Garrosa, 10 czerwca zadebiutowała w Top 10 rankingu. Później do końca roku tylko w trzech turniejach wygrała dwa spotkania z rzędu, a w Sofii nie rozegrała nawet jednego pełnego meczu. Skreczowała z powodu kontuzji lewego kolana i był to uraz, który dokuczał jej także w pierwszej części sezonu.
Przypomniała o sobie Jelena Janković, która podczas Rolanda Garrosa po raz pierwszy od 2010 roku osiągnęła wielkoszlemowy ćwierćfinał. Serbka po raz piąty w karierze sezon zakończyła w Top 10 (wcześniej w latach 2007-2010). Na Li rzutem na taśmę (po Mistrzostwach WTA, w których osiągnęła finał) wskoczyła do Top 3 i została najwyżej klasyfikowaną Azjatką w historii. Chinka w tym sezonie zdobyła tylko jeden tytuł (Shenzhen), ale zaliczyła również finał Australian Open.
Za spore zaskoczenie trzeba uznać porażkę Marii Szarapowej w półfinale Australian Open. Nie byłaby to niespodzianka, gdyby nie niesamowite otwarcie turnieju w Melbourne przez Rosjankę. Pierwsze dwa mecze wygrała ona 6:0, 6:0 i straciła ledwie dziewięć gemów w pięciu spotkaniach, co jest rekordem Australian Open. Tymczasem w walce o finał Szarapowa urwała ledwie cztery gemy Na Li. Trzeba jeszcze wrócić do Wimbledonu i paraliżu Sabiny Lisickiej w finale. Niemka, która wcześniej odprawiła m.in. Serenę Williams i Agnieszkę Radwańską, nie stawiła kompletnie żadnego oporu Marion Bartoli. Najbardziej pamiętne momenty to łzy Lisickiej w trakcie i po meczu.
Najbardziej szokującej porażki doznała Samantha Stosur, która w I rundzie US Open przegrała z Victorią Duval. Amerykanka, która do głównej drabinki dostała się z kwalifikacji, była wtedy klasyfikowana na 296. pozycji i w zaledwie swoim drugim występie w wielkoszlemowej imprezie odprawiła mistrzynię US Open 2011. Poza tym w tym sezonie wystąpiła ona jeszcze w dwóch turniejach w głównym cyklu - w Memphis i Miami, w obu również wygrała po jednym meczu. Sensacją była także porażka Marii Szarapowej z Michelle Larcher de Brito w II rundzie Wimbledonu. Rosjanka w spotkaniu z klasyfikowaną na 131. miejscu w rankingu portugalską kwalifikantką nabawiła się kontuzji stopy. Później wystąpiła ona jeszcze tylko w Cincinnati (przegrała ze Sloane Stephens), a następnie pauzowała do końca sezonu z powodu kontuzji barku.
Na koniec gra podwójna. Kristina Mladenović wygrała pięć turniejów w deblu, każdy z inną partnerką, jeden wspólnie z Katarzyną Piter. Do tego Francuzka triumfowała w mikście w Wimbledonie w parze z Danielem Nestorem. Ashleigh Barty i Casey Dellacqua doszły do finału w trzech z czterech wielkoszlemowych turniejów. Australian Open był zaledwie ich drugim wspólnym startem i dopiero w meczu o tytuł przegrały w trzech setach z Sarą Errani i Robertą Vinci. Później ten rezultat powtórzyły w Wimbledonie i US Open.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!