- Z Lleytonem zawsze jest na korcie bardzo zabawnie. Poza tym martwiłem się o to, jak mi pójdzie. Trochę na ten temat żartowaliśmy, a kiedy podczas ostatniego meczu Pucharu Davisa w Polsce wyszło mi kilka returnów, on pomyślał, że może być w porządku. Nie sądziłem, że to się jeszcze wydarzy, ale była to naprawdę dobra zabawa - powiedział Patrick Rafter, który wspólnie z Lleytonem Hewittem przegrał w środę w I rundzie Australian Open 4:6, 5:7 z amerykańsko-afrykańską parą Eric Butorac i Raven Klaasen.
- Było dobrze, było miło, ale te dni są w pewnym sensie już historią. Lleyton jest tutaj najważniejszy. Dla mnie było to trochę dziwne, ponieważ wyszedłem na kort z australijską ikoną. On jest niezwykle ważny dla tej gry. Myślę, że obaj cieszyliśmy się z tej atmosfery, gdyż było naprawdę bardzo zabawnie. Serwowałem lepiej niż myślałem. Moje woleje były w porządku, ale chciałbym, by mój return funkcjonował trochę lepiej. O moim drugim uderzeniu wolałbym zapomnieć, bo było okropne. Było faktycznie śmieszne - dodał 41-letni kapitan australijskiej drużyny narodowej rywalizującej od obecnego sezonu w Grupie Światowej Pucharu Davisa.
Rafter żartobliwie również przyznał, że miał obawy, czy Goran Ivanisević nie będzie go nękał w pomeczowej rozmowie kłopotliwymi pytaniami. - Powiedział, że było cholernie źle, nie tylko źle, ale bardzo źle. Potwierdziłem, po czym on przyznał, iż serwowałem dobrze, więc sam nie wiem, o co mu chodziło. To Chorwat, a to była przecież tylko zabawa. Goran i ja trzymaliśmy się razem i graliśmy wspólnie sporo turniejów w Europie. Nabija się więc ze mnie i myśli, że to jest śmieszne.
- Prawdopodobnie powinienem trochę bardziej trenować. Po prostu nie returnowałem i wiedziałem, że będzie to najsłabszy element w mojej grze i tak też właśnie było. Podczas ostatnich dni pracowaliśmy razem z innymi chłopakami, ale jak sami widzieliście, nie ćwiczyłem returnu. Celem tych treningów była poprawa ich gry i z pewnością nie polegały one na tym, by zagrywać piłki na mnie, abym ja mógł przygotować się do mojego meczu deblowego - zażartował Rafter.
- Podawał piłki innym zawodnikom z drużyny Pucharu Davisa - wtrącił z uśmiechem Hewitt, który pozytywnie ocenił formę swojego starszego rodaka: - Tak jak powiedział, serwował bardzo dobrze. Po tylu problemach z barkiem i licznych operacjach czasem jest to najtrudniejsza rzecz. Dzisiaj oczywiście był to jego najsilniejszy punkt, coś, co utrzymywało nas w grze podczas zaciętych gemów przy jego podaniu. Oni natomiast grali i serwowali dobrze na nas obu. Atmosfera na trybunach była świetna, więc uważam, że było to dobre dla turnieju.
Za 16 dni Australię czeka pojedynek z Francją w ramach Grupy Światowej rozgrywek o Puchar Davisa. W skutek kontuzji Bernarda Tomicia jako jego zastępcy brani pod uwagę mogą być nawet niezwykle utalentowani Nick Kyrgios i Thanasi Kokkinakis, którzy w Melbourne prezentują się znakomicie. - Myślę, że australijski program rozwoju tenisa oraz drużyna narodowa wspólnie uważają, że tych dwóch graczy to część naszej przyszłości. Chciałbym poinformować media, że przed nimi jeszcze kilka lat pracy. Będą odnosili dobre rezultaty, ale będzie potrzeba jeszcze trochę czasu, aby ich ciała zaczęły się rozwijać i wzmacniać oraz prawdopodobnie jeszcze bardziej starać się zrozumieć tę grę. Ale oni są supertalentami i dobrze jest widzieć, jak odnoszą tutaj zwycięstwa - zakończył Rafter.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!