- Rano byłem na badaniach, które wykazały, że miałem rację. Niestety, to musiało mi się przydarzyć i jest to nieszczęśliwe. Byłem bardzo przygotowany do gry w Australian Open oraz przeciwko Nadalowi i pechowo musiała mi się przytrafić ta kontuzja. Muszę teraz poddać się leczeniu, ponieważ zbliża się Puchar Davisa, który jest dla mnie ważny - powiedział Bernard Tomic, który skreczował we wtorek po pierwszym secie meczu z Rafaelem Nadalem z powodu urazu pachwiny.
- Sądzę, że grałem za dużo tenisa w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wystąpiłem w Pucharze Hopmana, dobrze zaprezentowałem się w Sydney, więc może było tego za wiele. Teraz na dodatek przydarzyło się to, a ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Oczywiście postaram się to wyleczyć jak najszybciej. Nie wiem jeszcze na czym będzie polegała kuracja - dodał 21-letni Australijczyk, który zdaniem lekarzy może pauzować nawet do trzech tygodni.
Tomic zwołał w środę konferencję prasową, aby wyjaśnić wszystkim przyczynę swojej rezygnacji z dalszej walki w meczu z liderem rankingu. - We wczorajszy wieczór sporo ludzi pojawiło się na meczu i zapłaciło za bilety. To rozczarowujące, że tak się stało. Byłem w formie i byłem przygotowany na to, by rzucić Rafie wyzwanie, ale wówczas przydarzyło mi się to. Sądzę, że to, iż zostałem wczoraj na korcie trochę wybuczany, jest ciut niesprawiedliwe. Chciałem zatem po prostu przedstawić swoją wersję, która jest wiarygodna - mówił.
- Chyba zostałem źle zrozumiany. Oczywiście, oni myśleli, że ja uścisnąłem rękę Rafie, ponieważ on jest dla mnie za dobry, a ja poddaję mecz, gdyż nie jestem w stanie z nim grać. Dlatego musiałem powiedzieć, że to z powodu mojej nogi. Nie sądzę, aby oni do końca rozumieli to, że chodziło o moją nogę. Dopiero później, kiedy zacząłem za pomocą ruchów rąk im to wyjaśniać, pojawiły się oklaski - dodał.
Zdolny tenisista podkreślił, że turniej w Melbourne ma dla niego szczególne znaczenie. - Dla mnie jest to niesamowity Szlem, kocham w nim grać i dobrze sobie w nim radzę. Najlepszy wynik uzyskałem oczywiście w Wimbledonie. Ale jest mi przykro, bo byłem zachwycony, że moje nazwisko znalazło się w turniejowej drabince obok Rafy i w pewnym sensie byłem podekscytowany, ponieważ było to dla mnie spore wyzwanie. Nieważne czy przegrany, czy wygrany, ale miał to być niesamowity mecz, z którego wiele bym mógł się nauczyć - zakończył.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Griguś na poprawę humoru załatwi mu dziewczynki do pokoju
Może to pomoże