Puchar Davisa: Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski podtrzymali nadzieję

Polscy debliści po pięciosetowym starciu pokonali Marina Draganję i Mate Pavicia w trzecim pojedynku spotkania Polska-Chorwacja w ramach Pucharu Davisa. Dzięki temu biało-czerwoni pozostali w grze.

Polacy po piątkowych grach Pucharu Davisa z Chorwacją znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji, albowiem tylko zwycięstwo najlepszego debla z kraju nad Wisłą mogło dawać jeszcze szanse na przedłużenie nadziei i dalszą walkę o zwycięstwo premiowane awanse do baraży o Grupę Światową.

Biało-czerwoni na kort wyszli w dość minorowych nastrojach, a podobny nastrój panował na trybunach, gdzie - w przeciwieństwie do dnia poprzedniego - nie została zapełniona nawet połowa miejsc.

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski dobrze otworzyli spotkanie z Chorwatami, od podania wygranego na sucho. Jednak już w następnym gemie Marin Draganja i Mate Pavić wyrównali po dobrych serwisach tego drugiego. Przy tak szybkiej nawierzchni (4 stopnie w pięciostopniowej skali) serwis miał kolosalne znaczenie, a ponadto w pierwszym secie ani jedni,ani drudzy nie mieli na swoim koncie przełamania. W dziewiątym gemie dobrze serwował Matka, który popisał się jednym asem i trzema podaniami wygrywającymi. Set rozgrywany był gem za gem, w 12. na sucho podanie wygrali Chorwaci, którzy w tie breaku nie dali szans Polakom zwyciężając 7-1.

Drugi set rozpoczął się analogicznie do pierwszego, z tą jednak różnicą, że otwarcie należało do Draganji i Pavicia. I dalej również kolejność wydarzeń była powtarzalna, a Polacy wybronili się i doprowadzili do tie breaka, zwycięskiego zresztą.

W trzeciej partii polskim deblistom coraz trudniej było utrzymywać własny serwis. Po kończącym smeczu Matkowskiego w trzecim gemie Polacy objęli prowadzenie 2:1. Swoje podanie, standardowo, wykorzystali Chorwaci, ale gem piąty przyniósł przełamanie Matki. Od tej chwili wydarzenia na korcie przestały się toczyć po myśli biało-czerwonych, a coraz większego rozpędu nabierali ich rywale. Na zakończenie seta Chorwaci mieli jedną przewagę, którą skrupulatnie wykorzystali.

W nieco dłuższej przerwie zabiegom masażysty poddawany był Pavić. Po wznowieniu gry wszystko "wróciło do normy", czyli rozgrywana była walka gem za gem. Niestety, publiczność zgromadzona w warszawskiej hali Torwaru najwidoczniej przestała wierzyć w Fyrstenberga i Matkowskiego, bowiem trybuny coraz bardziej pustoszały. Tymczasem polscy debliści pokonali niemoc z ósmego gema, nie dali się przełamać i dotarli do tie breaka, gdzie nie dali większych szans Chorwatom pokonując ich do dwóch.

Wymiana gem za gem ponownie miała miejsce w piątym secie. Wtedy też publiczność, która postanowiła nie opuszczać Torwaru, zaczęła coraz bardziej żywiołowo reagować na wydarzenia z boiska. Prawdziwa wrzawa rozgorzała po wygraniu siódmego gema przez Fyrstenberga i Matkowskiego. Widać było, że doping dobrze podziałał na deblistów, którzy kolejnego gema wygrali do zera. Przydarzyła im się jeszcze chwila dekoncentracji, ale ostatnie piłki zdecydowanie należały do Polaków. Tym samym biało-czerwoni wrócili do gry po dalekiej podróży i w niedzielę Jerzy Janowicz stanie przed szansą doprowadzenia do remisu w meczu Polska - Chorwacja.

Polska - Chorwacja 1:2, Torwar, Warszawa (Polska)
II runda Grupy I Strefy Euroafrykańskiej, kort twardy w hali
piątek-niedziela, 4-6 kwietnia

Gra 1.: Michał Przysiężny - Marin Cilić 1:6, 4:6, 4:6
Gra 2.: Jerzy Janowicz - Borna Corić 6:2, 2:6, 5:7, 7:5, 4:6
Gra 3.: Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski - Marin Draganja / Mate Pavić 6:7(1), 7:6(4), 4:6, 7:6(2), 6:4
Gra 4.: Jerzy Janowicz - Marin Cilić *niedziela od godz. 12:00
Gra 5.: Michał Przysiężny - Borna Corić *niedziela

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

{"id":"","title":""}

Źródło: x-news/Press Focus

Źródło artykułu: