Ana Ivanović (WTA 13) miała wolne wejście w turniej w Monterrey. Rozpoczęła od trzysetowego meczu z Urszulą Radwańską, a w ćwierćfinale przegrała seta do zera z Magdaleną Rybarikovą. W półfinale w dwóch zaciętych setach pokonała Karolinę Woźniacką. Wreszcie w finale w godzinę rozbiła 6:2, 6:1 rodaczkę Jovanę Jaksić (WTA 137). To jej drugi tytuł w sezonie (Auckland). Poza nią dwa turnieje w tym roku wygrały jeszcze Serena Williams i Na Li. Jest dopiero kwiecień, a mistrzyni Rolanda Garrosa 2008 po raz pierwszy od czterech lat w jednym sezonie zdobędzie co najmniej dwa trofea.
W całym spotkaniu Ivanović zaserwowała cztery asy oraz obroniła pięć z siedmiu break pointów, a sama sześć razy przełamała Jakšić. Była liderka rankingu zdobyła 59 z 94 rozegranych punktów. Przy drugim podaniu rodaczki jej łupem padło 20 z 27 piłek. W swoim gemach serwisowych Ivanović zgarnęła 28 z 46 punktów.
- Myślę, że obie byłyśmy zadowolone z tego finału - to było coś specjalnego dla naszego kraju. Po raz pierwszy dwie tenisistki z naszej ojczyzny zagrały razem w finale turnieju WTA - powiedziała Ivanović. - Wspaniale było zobaczyć tak dobrze grającą w tym tygodniu Jovanę. Myślę, że zdecydowanie ma przed sobą świetlaną przyszłość. Rok temu przegrałam w Monterrey bardzo wcześnie [w II rundzie z Tímeą Babos - przyp. red.], ale tak dobrze się bawiłam, że postanowiłam tutaj wrócić. To czego dokonałam w tym roku do tej pory jest czymś wspaniałym. I każdy tytuł jest wyjątkowy. Miałam kilka trudnych meczów w tym tygodniu, ale czuję się tak szczęśliwa, że przeszłam przez każdy z nich i ten tytuł jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych.
Dla Jakšić był to wielki tydzień. Wcześniej wygrała tylko jeden mecz w głównej drabince, właśnie w Monterrey rok temu. Teraz odniosła cztery zwycięstwa z rzędu, m.in. nad Kimiko Date-Krumm w niezwykle emocjonującym półfinale. - Moje uczucia się w tej chwili mieszają - powiedziała. - Jestem smutna, bo przegrałam w finale, ale nie mam powodu, by być zmartwiona, ponieważ to był dla mnie niesamowity tydzień. To jest coś o czym marzymy, być w takim finale jak ten, grać przeciwko prawdziwym mistrzyniom. Granie z jednymi z najlepszych zawodniczek na świecie to właśnie spełnienie marzeń. Ciężko jest mierzyć się z przyjaciółką, ale myślę, że rozegrałyśmy naprawdę dobry mecz dziś wieczorem. Jestem z siebie naprawdę dumna, ponieważ zrobiłam ile w mojej mocy w tym tygodniu i nie mogę niczego żałować. Dzięki awansowi do finału Jakšić awansowała w rankingu na 106. miejsce, najwyższe w karierze.
Ivanović 11 razy mierzyła się z inną byłą liderką rankingu Jeleną Janković, ale nigdy w finale, najdalej w półfinale. Był to zatem historyczny serbski finał turnieju WTA. - To wielka rzecz dla Serbii i obie jesteśmy takie dumne, ponieważ kochamy grać dla Serbii. Chcę podziękować wszystkim fanom w Serbii, którzy nie spali, aby oglądać mecz! - powiedziała Jakšić.
Turniej debla wygrały Darija Jurak i Megan Moulton-Levy, które w finale pokonały 7:6(5), 3:6, 11-9 Tímeę Babos i Olgę Goworcową, w super tie breaku wracając ze stanu 6-8. Zarówno dla Chorwatki, jak i Amerykanki to pierwszy tytuł w deblu. Jurak wcześniej wystąpiła w trzech finałach (Palermo 2012, Oeiras i Stanford 2013). Moulton-Levy za to nigdy wcześniej nie grała nawet w finale. Babos w Monterrey triumfowała w singlu w 2012 roku oraz w deblu, w parze z Kimiko Date-Krumm, w ubiegłym sezonie.
Monterrey Open, Monterrey (Meksyk)
WTA International, kort twardy, pula nagród 500 tys. dolarów
niedziela, 6 kwietnia
finał gry pojedynczej:
Ana Ivanović (Serbia, 2) - Jovana Jakšić (Serbia) 6:2, 6:1
finał gry podwójnej:
Darija Jurak (Chorwacja, 3) / Megan Moulton-Levy (USA, 3) - Tímea Babos (Węgry, 1) / Olga Goworcowa (Białoruś, 1) 7:6(5), 3:6, 11-9
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!