Tenis nadwiślański: Dlaczego Polacy nie zawsze grają w Polsce?

Z turniejami w Polsce bywa różnie: pojawiają się i znikają, w jednym sezonie jest ich kilka pod rząd, w kolejnym ich liczba zmniejsza się o połowę. Powodem zazwyczaj są pieniądze, a raczej ich brak.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Challengery w Szczecinie i Poznaniu są imprezami wyjątkowymi, utrzymującymi się w kalendarzu od lat, o czym pomarzyć mogą organizatorzy turniejów w Sopocie, Wrocławiu czy Warszawie. Podobnie jest w cyklu ITF, tam stałe są zawody w Koszalinie, Bydgoszczy oraz Bytomiu (gdzie wcześniej organizowany był Challenger).
Imprezy w Polsce to szansa dla niżej notowanych tenisistów, którzy na początku kariery mają problemy ze sponsorami czy dla zawodników odbudowujących swój ranking. Ogólnie rzecz biorąc: turnieje w Polsce są szansą na pokazanie się przed własną publicznością, łatwiejsze punkty i grę na kortach, które zna się lepiej. Nie zawsze jednak polscy tenisiści wybierają starty w swoim kraju, to raczej wyjątki, ale często mają ku temu poważne powody.

Turnieje w kalendarzu występują pojedynczo

Większość zawodników, która występuje w turniejach ITF, wybiera miejsca, w których może się zatrzymać dłużej niż przez tydzień. Oczywiście nie musi być to Antalya czy Szarm el-Szejk, gdzie turnieje rozgrywane były do tej pory od początku roku niemal bez przerwy. Wystarczy, że w jednym kraju zostaną rozegrane 2-3 imprezy, jedna po drugiej. Z tego powodu zawodniczkom, które nie trenują w Polsce, nie po drodze było do Zielonej Góry czy Warszawy dwa lata temu. Jest to także powód, dla którego w małych imprezach brak ciekawszych nazwisk, bo tenisiści z innych krajów również wolą cykle imprez. Z tego powodu przed rokiem w Polsce pojawił się Rui Machado, który próbował odbudować ranking (a przy okazji bardzo lubi tu grać).

Szansa na łatwiejsze punkty w innych imprezach

Jeżeli zawodnicy nie mają zobowiązań wobec organizatorów, czyli na przykład klubów, w których występują lub sponsorów, to myślą o tym, gdzie najlepiej zagrać, by było najłatwiej o punkty. W męskim cyklu ITF do wyboru są turnieje z dwoma pulami nagród, ale oprócz tego są imprezy ATP Challenger Tour. U kobiet w kalendarzu jest szeroka gama zawodów ze zróżnicowanymi pulami pieniężnymi. Zawodnicy mają wybór, w jednym tygodniu zapisują się do kilku imprez i kalkulują. Cut-off (czyli najniższy ranking, jaki łapie się do danego turnieju) bywa ustawiony wyżej w turniejach w Azji, Australii czy Ameryce Południowej (jest to zależne m.in. od tego, gdzie toczą się imprezy cyklu głównego). Po co zawodniczka ma wybierać mały turniej ITF w Polsce, jeżeli może się załapać do zawodów z pięciokrotnie wyższą pulą, a co za tym idzie, dużo lepiej punktowanych?
Challenger w Poznaniu jest bardzo lubiany przez zawodników Challenger w Poznaniu jest bardzo lubiany przez zawodników
Turnieje w kalendarzu pojawiają się (za) późno

Nie jest to reguła, ale dotyczy to głównie nowych turniejów. Najprostszym przykładem jest ubiegłoroczna impreza w Katowicach, w której nie mogła zagrać Agnieszka Radwańska, bo dowiedziała się o niej za późno. Zawodnicy z wyprzedzeniem planują swoje starty, często dobierając się w grupy, by rozłożyć koszty (i przy okazji mieć partnera do turnieju deblowego). Plany nie stanowią czasami wyłącznie zapisy do turnieju, ale także kupno biletów lotniczych czy nawet rezerwację miejsca noclegowego.

Nieodpowiednia nawierzchnia

Prosty przykład: większość imprez w Europie rozgrywana jest na kortach ziemnych, są cykle turniejów na tej nawierzchni. Organizatorzy się wyłamują i planują zawody na hardzie. Nie wszyscy się na to skuszą, bo przechodzenie z jednej nawierzchni na drugą jest problematyczne i nieszczególnie opłacalne, kiedy po tygodniu znów trzeba wrócić na ziemię.

Ograniczenia w startach

Argument dotyczący większych imprez - głównego cyklu oraz Challengerów. Tenisistki, które sezon kończą w czołowej dziesiątce, w kolejnym roku mogą w turnieju rangi WTA International zagrać tylko raz na sześć miesięcy. Z tego powodu w pierwszej edycji w Katowicach nie mogła zagrać Agnieszka Radwańska, ale także nie było zbyt dużych szans na przyciągnięcie drugiej czołowej tenisistki. Do Challengerów mogą się zgłaszać tenisiści, którzy zajmują miejsce poza Top 50. Zawodników wyżej notowanych organizatorzy mogą zachęcać do startu poprzez dzikie karty. To tez pewnego rodzaju ograniczenie.

Mimo wszystko w męskich imprezach ITF, których w Polsce jest najwięcej, biało-czerwoni przeważają w drabinkach turniejowych. To właśnie w kraju zdobywają pierwsze doświadczenia w eliminacjach i otrzymują dzikie karty od organizatorów. W kobiecych imprezach bywa trudniej, ale może to kwestia tego, że mamy więcej tenisistek pukających do Top 100?

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×