- Klara prezentuje znakomitą grę w tym tygodniu, zresztą przeciwko niej zawsze gra się ciężko. Obie znamy się bardzo dobrze, wygrałam przecież z nią mój pierwszy finał w karierze - Sopot 2004 - mam nadzieję, że powtórzę ten rezultat - wypowiadała się Włoszka przed niedzielnym meczem w Vina del Mar. - Grała już w wielu finałach i tak jak ja ma spore doświadczenie. Czuję jednak, że mój forehand, backhand i serwis funkcjonują znakomicie, jeśli tylko utrzymam taką grę to optymistycznie zapatruję się na finał - dodała.
Słowa Pennetty okazały się niemal prorocze. Bo Włoszka przyzwoity (nie znakomity) poziom gry utrzymała i zgodnie z przewidywaniami trafiła na spory opór ze strony rywalki. Do tego, tak jak w Sopocie udało jej się pokonać Czeszkę, choć tym razem pojedynek był znacznie krótszy. Przy stanie 6:4, 5:4 okazało się, że Zakopalova przegrywa nie tylko z Włoszką, ale także z kontuzją kostki lewej nogi. Nie będąc w pełni sprawną poddała spotkanie. Tym samym puchar za zwycięstwo powędrował do rąk Flavi Pennetty.
Dla Włoszki był to 11. finał turnieju WTA i zarazem 5. triumf. Przedtem wygrywała zawody w Sopocie (2004), Bogocie i Acapulco (2005) oraz na kortach twardych w Bangkoku (2007).
Wynik finału:
Flavia Pennetta (Włochy, 1) - Klara Zakopalova (Czechy, 8) 6:4, 5:4 i krecz