Po Szlema z misiem pod pachą

Przemiana Simony Halep w ostatnich kilkunastu miesiącach jest fascynująca. Rumunka tenisowo dojrzała, rozwinęła się, osiągnęła pierwszy wielkoszlemowy finał i nie zamierza na tym poprzestać.

W tym artykule dowiesz się o:

Simona Halep wygląda znacznie młodziej, niż na swoje 22 lata. Niziutka i niepozorna, za stołem konferencyjnym w głównej sali centrum prasowego Rolanda Garrosa przypominała ciekawską uczennicę w szkole, która z zainteresowaniem łowi wzrokiem kolejnych chętnych do zadania jej pytań.
[ad=rectangle]
Jak na tenisistkę z tak małym doświadczeniem na największych turniejach świata, Rumunka wypowiada się niezwykle rezolutnie. Analizuje celnie, nie owija w bawełnę, potrafi siarczyście zakląć, ale większość odpowiedzi i tak kwituje uśmiechem. Po latach błądzenia w zawodowym Tourze, problemów i wątpliwości, Halep sprawia wrażenie osoby, która odnalazła w nim swoje miejsce i znakomicie się tam czuje.

- Ludzie rozpoznają mnie na ulicy, gratulują mi, mówią różne miłe rzeczy. To jest najlepsze, cieszę się każdą chwilą mojego życia - przyznała w Paryżu finalistka Rolanda Garrosa.

Pod skrzydłami legend

Przejście z tenisa juniorskiego do rozgrywek seniorów jest procesem trudnym, złożonym i dalece nie wszystkie tenisistki są w stanie przez niego przebrnąć. Trudno zliczyć talenty rumuńskiego tenisa kobiecego, które nigdy (lub jeszcze) nie rozbłysły pełnym blaskiem. Edina Gallovits, Elena Bogdan, Raluca Olaru, Mădălina Gojnea, Irina-Camelia Begu czy Monica Niculescu to tylko niektóre z zawodniczek, które osiągały sukcesy jako nastolatki, by później utonąć w rankingowej przeciętności. Na triumf Rumunki w Wielkim Szlemie czekają od 36 lat, gdy na paryskiej mączce wygrała Virginia Ruzici.

Trudno powiedzieć, czy Rumuni wyciągnęli wnioski z popełnionych błędów, czy też dostrzegli w Halep potencjał jeszcze większy niż u jej koleżanek. A może do tenisistki z Konstancy po prostu uśmiechnęło się szczęście? Największe legendy rumuńskiego tenisa otoczyły szesnastoletnią mistrzynię Rolanda Garrosa szczelnym parasolem, pod którym Halep miała dojrzeć i się rozwinąć. Menedżerką tenisistki została oczywiście... Ruzici, pracująca obecnie dla agencji IMG.

Menedżerką Simony Halep jest jedyna rumuńska mistrzyni wielkoszlemowa
Menedżerką Simony Halep jest jedyna rumuńska mistrzyni wielkoszlemowa

- Gdy Simona wygrała Rolanda Garrosa, zobaczyłam w niej to "coś". Widziałam w niej potencjał na czołową dziesiątkę świata. Nikt się nią nie opiekował, nie miała ofert od menedżerów. Trochę porozmawiałyśmy i tak się zaczęło. Teraz trwa to już ładnych kilka lat - powiedziała Ruzici po zwycięstwie swojej protegowanej w Sofii.

- Tenis w tamtych czasach był inny, więc nie rozmawiamy za dużo o grze. Ale udziela mi porad jak radzić sobie z presją. Pomaga mi z mentalnymi aspektami gry - opisuje rolę Ruzici sama tenisistka.

Halep nie ukrywa, jak wiele znaczy dla niej wsparcie rodaków. Zwłaszcza teraz, gdy na czwartą tenisistkę świata zwrócone są oczy nie tylko Rumunów, ale fanów na całym świecie, których serca zaskarbiła sobie znakomitą grą w minionym sezonie.

- Pan Țiriac przychodzi tu [w Paryżu] na moje mecze, w Madrycie pomagał mi dzikimi kartami. Widziałam dziś się też z Năstase. Przychodzą, udzielają mi porad, jak radzić sobie na tym poziomie. Chciałabym im podziękować, są mi bardzo bliscy i dzięki nim nie tracę pewności - opowiadała Halep po wygranym meczu III rundy Rolanda Garrosa. Pan Țiriac!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Brzydkie kaczątko

Droga Halep do największych kortów świata nie była jednak usłana różami i choć dość szybko złamała barierę pierwszej setki rankingu, to przez trzy lata błąkała się w jej drugiej połowie bez zauważalnego progresu w grze.

Tenis malutkiej Halep był dość jednowymiarowy, pozbawiony słabych stron i jednocześnie nieposiadający wyraźnych zalet, zdecydowanie za słaby, by sprawiać kłopoty zawodniczkom z czołówki. Ot, kolejna bardzo szybka tenisistka z poukładanymi uderzeniami i zamiłowaniem do jednostajnego przebijania i topspinu. Nijaka gra nie przyciągała uwagi, nie pomagały kontuzje, a o rumuńskiej tenisistce było głośno z zupełnie niewłaściwego powodu.

- Byłam przerażona. Grałam zbyt defensywnie i za dużo biegałam - wspomina tamten okres Halep.

- Powiedziała mi, że wywierała na sobie zbyt dużą presję i zawsze zaczynała mecz zakładając, że nie popełni żadnych błędów. Była na tym zbyt skupiona, grała za pasywnie - opowiada Wim Fisette, obecny trener rumuńskiej tenisistki, wcześniej opiekun m.in. Kim Clijsters.

Triumfująca Simona - rzadki obrazek podczas trudnych początków jej kariery
Triumfująca Simona - rzadki obrazek podczas trudnych początków jej kariery

Pierwsze lata w zawodowym cyklu były dla Halep frustrujące. Rumunka kilkukrotnie pokazała potencjał, osiągając dwa finały małej imprezy w Fezie, a także walcząc o tytuł w Brukseli. To jednak nieliczne wyjątki w morzu przeciętności. Młoda i niedoświadczona, tydzień w tydzień walczyła w eliminacjach turniejów głównego cyklu, a imprezy, w których osiągnęła co najmniej półfinał, można policzyć na palcach jednej ręki.

Brakowało regularności, po solidnych spotkaniach przytrafiały się jej mecze tragiczne, trudne do oglądania, ale uparcie brnęła pod prąd. Przejść eliminacje, wygrać mecz lub dwa w turnieju głównym, spakować się, wsiąść w samolot na kolejny turniej - Halep wpadła w niebezpieczną pętlę, dla wielu już bez wyjścia.

Rok 2013 nie zapowiadał zmian, a w pierwszych czterech miesiącach Rumunka tylko raz wygrała dwa mecze z rzędu. Ponury świat Simony zatrząsł się na Foro Italico.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Chmury pękają

Tenis ma to do siebie, że niepodparty solidną grą w kolejnych turniejach pojedynczy sukces - inny niż wygranie turnieju Wielkiego Szlema - w szerszym kontekście niewiele znaczy. Kolejną imprezę znów zaczyna się w pierwszej rundzie, mecze nie zaczynają same się wygrywać. Na pozycję w rankingu pracuje się cały rok, punkty można zbierać w każdym tygodniu sezonu. Prawdziwą sztuką jest umiejętność stabilizacji formy.
  [ad=rectangle]
Bardzo rzadko jeden dobry wynik służy jako zapalnik, zazwyczaj na progres rankingowy składa się całe grono mniejszych czynników, kawałków układanki, które jeden po drugim wpadają na swoje miejsce. Przypadek Halep nadaje się jednak jak ulał do scenariusza najbanalniejszego hollywoodzkiego filmu.

Do turnieju w Rzymie Rumunka przystępowała jak 64. tenisistka świata i musiała przebrnąć eliminacje. Po udanych kwalifikacjach, Halep oddała zaledwie dwa gemy Swietłanie Kuzniecowej, a w kolejnej rundzie odniosła zwycięstwo, które okazało się być katalizatorem wszystkich przemian w kolejnych miesiącach - po raz pierwszy w karierze wygrała z Agnieszką Radwańską. Rumunka nie zakończyła swojej marszruty na Polce i wyeliminowała jeszcze Robertę Vinci i Jelenę Janković. Z obłoczka strąciła ją dopiero w półfinale Serena Williams.

- Gdy [Radwańska] pokonała mnie 6:1, 6:2 podczas Australian Open w 2011 roku, powiedziałam, że nigdy z nią nie wygram - wspominała rumuńska tenisistka, która z Polką przegrała jeszcze w Brukseli i Auckland. - Gra niesamowicie, jest bardzo spokojna, dobrze się porusza i uderza z wielkim czuciem. Po turnieju w Rzymie pomyślałam, że skoro udało mi się ją pokonać, to mogę wygrać z wieloma przeciwniczkami. To był jak na razie najważniejszy moment w mojej karierze - oceniła Halep.

W przełomowym sezonie 2013 Halep wygrała aż sześć turniejów (foto: Christian Mesiano)
W przełomowym sezonie 2013 Halep wygrała aż sześć turniejów (foto: Christian Mesiano)

Worek z tytułami rozwiązał się miesiąc później, w Norymberdze. Do końca roku Halep wygrała sześć turniejów, w tym imprezy rangi Premier w New Haven i Moskwie. - W pewnym momencie naprawdę postanowiła grać bardziej agresywnie. Trzymała się tego, wygrała kilka meczów, zyskała pewność siebie i teraz jest jeszcze agresywniejsza - tłumaczył Fisette.

- Przede wszystkim zaczęłam być bardziej wyluzowana na korcie, zrzuciłam z siebie presję, to jest podstawowa zmiana. Zrozumiałam, że to ma być przyjemność - opisała swoją przemianę Halep.

Do pełni szczęścia zabrakło dobrych występów w zawodach wielkoszlemowych, choć w US Open po raz pierwszy osiągnęła drugi tydzień turnieju rej rangi: - Moim celem są teraz dobre starty w turniejach Wielkiego Szlema, chcę wygrać tam więcej spotkań. Gdybym była w stanie, chciałabym osiągnąć półfinał - ujawniła swoje plany po wygranej w New Haven.

Rumunka chciała zakończyć rok w czołowej dwudziestce rankingu, a tymczasem udało jej się awansować na 11. pozycję. Na koniec swojego przełomowego sezonu Halep podjęła jeszcze jedną kluczową decyzję, która wpłynęła na jej dalsze losy i sukcesy.

Zwolniła trenera.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Atomowa pchła

Określenie, którym opisuje się argentyńskiego piłkarza, doskonale pasuje także do rumuńskiej tenisistki. Niska, mierząca 168 centymetrów, na korcie jest piekielnie szybka i znakomicie antycypuje. Oglądając jej ruchy na korcie ziemnym ma się wrażenie, że jest to taniec na mączce. Praca nóg i ustawienie do piłek w wykonaniu Halep są doskonałe, świetnie pracuje także za linią końcową.

Z pozoru pasywny tenis Rumunki daje rywalkom złudzenie posiadanej przewagi. Finalistka Rolanda Garrosa metr za linią końcową czuje się idealnie i tylko czeka na niestaranny atak, by kąśliwie skontrować rywalkę. Co odróżnia ją od innych aktywnych specjalistek od gry na czerwonym pyle, to umiejętność przejęcia inicjatywy, gdy ów atak nie nastąpi. Halep do perfekcji opanowała sztukę przechodzenia z obrony do ofensywy i prócz niesamowitego drygu do gry w obronie, potrafi także zaatakować, cierpliwie rozprowadzając przeciwniczkę po korcie topspinowym forhendem lub uderzając płasko z bekhendu.

W czasach, gdy dominuje bezmyślne, niezależne od okoliczności łupanie w piłkę, forhend Halep pozytywnie się wyróżnia. Rumunka dysponuje uderzeniem, które z jednej strony jest bardzo regularne i bezpieczne, z drugiej zaś posiada walory ofensywne, pozwalające kreować grę. Rumuńska tenisistka potrafi zarówno uderzyć klasycznie, z pięknym, płynnym skrętem bioder, odwrotnie, jak i skontrować po krosie w pełnym biegu czy zmienić kierunek i zaatakować po linii. Podczas ćwierćfinału Rolanda Garrosa ze Swietłaną Kuzniecową, po jednym z jej forhendów po linii, wykończonym pętlą rakietą nad głową, zabrakło tylko okrzyku "Vamos!".

Return to jedno z najlepszych zagrań Rumunki (foto: robbiesaurus)
Return to jedno z najlepszych zagrań Rumunki (foto: robbiesaurus)

Bekhend Rumunki także jest uderzeniem doskonałym i regularnym. Rumuńska tenisistka nie boi się atakować wzdłuż linii i uderzać z góry na dół, a zmieniając kierunek ładnie trzyma główkę rakiety przed sobą. Kontrola i znakomita głębokość tego zagrania może budzić podziw.

- Simona to wielka mała mistrzyni. Brakuje jej 20 centymetrów wzrostu, więc logiczne jest, że nadrabia to inteligencją, poruszaniem i ustawianiem się na korcie. Jej braki serwisowe łatwo będzie poprawić. Z linii końcowej odpowiada bardzo szybko, potrafi uderzać piłkę wznoszącą - chwalił rodaczkę Ion Țiriac.

Wspominane podanie Halep już poprawiła i potrafi nim przekroczyć 170 km/h. Kłopoty wciąż sprawia drugi serwis, który jest zbyt delikatny i daje przeciwniczkom szansę na przejęcie inicjatywy, choć obronę po słabym podaniu Simona ma świetnie opanowaną i wcale nie jest tak łatwo zrobić jej krzywdę returnem. Rumunka doskonale potrafi zarówno absorbować, jak i wykorzystywać siłę uderzeń rywalki.

Return? Klasa światowa. Halep piłkę do gry wprowadza bezbłędnie i nawet jeśli nie są to uderzenia dające jej przewagę już na początku wymiany, to rzadko kiedy rywalka jest w stanie ustawić sobie punkt samym podaniem. Rumunka doskonale czyta podania przeciwniczek i błyskawicznie jest przy piłce, odgrywając głęboko i starannie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Tenis z głową

Co najważniejsze, Halep na korcie myśli. Ze względu na swoje warunki fizyczne nie jest w stanie szukać potężnych uderzeń kończących; preferuje dłuższe wymiany z głębi kortu, podczas których może popracować zagraniami kątowymi i zakończyć punkt po linii, lub doprowadzić rywalkę do rozpaczy upartym odgrywaniem wszystkich piłek.

- [Simona] jest bardzo inteligentna na korcie. Gdy mecz nie układa się po jej myśli, stara się sama znaleźć rozwiązanie. Szczególnie podczas przerw widać, jak myśli - zauważył Wim Fisette.

Tenis Halep nie jest pozbawiony wad. Oprócz naturalnych ograniczeń wynikających z jej wzrostu, w grze Rumunki brakuje rozwiązań kombinacyjnych. Dropszot w jej wykonaniu jest rzadkością i na chwilę obecną jest to raczej wyraz desperacji niż zaskakujące urozmaicenie. Choć finalistka Rolanda Garrosa pewnie gra z powietrza, to jej gra przy siatce jest daleka od doskonałości.

Gra kombinacyjna - tu Rumunka ma pole do poprawy
Gra kombinacyjna - tu Rumunka ma pole do poprawy

Zmian na lepsze w czasie ostatniego roku nie sposób jednak nie zauważyć i nie docenić. Z typowej wybieganej specjalistki od przebijania, Halep zamieniła się we wszechstronną zawodniczkę z szerokim wachlarzem zagrań i szeregiem rozwiązań taktycznych. Warta podkreślenia jest także jej odporność psychiczna - Rumunkę na korcie bardzo trudno jest złamać i rzadko przytrafiają jej się sytuacje, gdy traci kontrolę nad sobą. Stoicki spokój, z jakim - mimo braku doświadczenia w grze w tak dalekich fazach turnieju Wielkiego Szlema - odprawiała kolejne rywalki w Paryżu (szczególnie w dalszych fazach), mógł zaimponować.

- Simona stara się być bardziej kompletną tenisistką. Potrafi zagrać woleja, korzystać z dropszotów i slajsów. Myślę, że z biegiem czasu pokaże swoją ofensywną stronę - mówiła Ruzici.

Pozostaje trzymać Rumunkę za słowo. Tenis Halep jest na razie przede wszystkim poukładany i zabójczo efektywny. Nad efektownością musi jeszcze popracować.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Za ciosem

Do Australii Halep pojechała bez trenera, przekonać się, jak poradzi sobie zdana tylko na siebie. Efekt? Pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał. Rumunka szybko zdała sobie jednak sprawę, że potrzebuje wsparcia kogoś bardziej doświadczonego, kto zna rozgrywki od podszewki i pozwoli jej na wykonanie kolejnego kroku - sukcesów w czterech największych turniejach cyklu.

Po halowym turnieju w Paryżu Halep spotkała się z Wimem Fisette, pod którego opieką Kim Clijsters wygrała po powrocie trzy lewy Wielkiego Szlema, a także, po latach, ponownie wspięła się na fotel liderki rozgrywek. Okres próbny trwał krótko i Belg w zasadzie od razu dołączył do obozu Rumunki, co okazało się być strzałem w dziesiątkę. Halep natychmiast wygrała duży turniej w Dausze, pokonując trzy tenisistki z czołowej dziesiątki świata, awansowała także do półfinału imprezy w Indian Wells.

- Czuję się teraz pewniej, bo mam bardzo dobry zespół, z którym blisko się trzymam. Moja rodzina i przyjaciele zawsze są ze mną, wszyscy mnie wspierają - tłumaczyła w Paryżu Rumunka.

Tenisistka z Konstancy wyciągnęła jeszcze jeden wniosek: nauczona przez błędy młodości, przestała szachować własnym zdrowiem. Po świetnych startach w Katarze i Kalifornii natychmiast wycofała się z imprezy z Miami. Gdy w maju osiągnęła najlepszy wynik w karierze, awansując do finału turnieju Premier Mandatory w Madrycie, tydzień później odpuściła imprezę w Rzymie, choć broniła punktów za półfinał.

W ciągu 12 miesięcy Halep awansowała z 57. na 4. pozycję w rankingu
W ciągu 12 miesięcy Halep awansowała z 57. na 4. pozycję w rankingu

Progres poczyniony przez Halep w ciągu 12 miesięcy był niesamowity. W 2013 roku przystępowała do Rolanda Garrosa jako 57. tenisistka świata, a dokładnie rok później Rumunka była czwartą rakietą globu. Zmieniła się nie tylko jej gra i pozycja w światowym rankingu, lecz także sposób, w jaki jest postrzegana przez przeciwniczki, media i ekspertów. W Paryżu od pierwszej rundy traktowano ją jako zawodniczkę, z którą poważnie trzeba się liczyć, czy nawet nieśmiało wymieniano jako kandydatkę do osiągnięcia finału.

- W rozgrywkach juniorskich grałam tak, jak gram teraz. Chciałam być agresywna, ale po zakończeniu występów w turniejach juniorek zmieniłam niektóre uderzenia, na przykład mój forhend. Zaczęłam też wątpić w siebie. W tym roku zaczęłam mocniej uderzać piłkę i zyskałam zaufanie do mojego forhendu. Jestem spokojniejsza, gdy gram mocniej, agresywniej i dobrze biegam - opisała swoje kłopoty Halep.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]Z misiem po Szlema

Paryska marszruta Simony do finału była na swój fascynujący sposób nudna. Spokój, z jakim odprawiała kolejne przeciwniczki, obdzierał jej spotkania z jakichkolwiek emocji. Jej pojedynki przypominały starannie zaplanowane egzekucje, rywalki wiły się w pajęczynie forhendów i bekhendów, by ostatecznie skapitulować. Kolejne klęski faworytek w żaden sposób nie wpłynęły na niezachwianą pewność uderzeń Rumunki - w pierwszych sześciu meczach na kortach Rolanda Garrosa Halep nie straciła nawet seta.

Finałowe wyzwanie było jednak ponad jej obecne możliwości, choć Rumunka zostawiła serce na korcie. Po ponad trzech godzinach niesamowitej walki, jednym z najlepszych kobiecych finałów turniejów Wielkiego Szlema w ostatniej dekadzie, Halep musiała uznać wyższość znacznie bardziej doświadczonej i niesamowicie zmotywowanej Marii Szarapowej. Zabrakło niewiele, odrobiny urozmaicenia, może trochę lepszej kontroli nad nerwami w kluczowych momentach, ale rumuńska tenisistka na korcie pokazała charakter wojowniczki. I nie tylko na korcie.

- Jeśli będę dalej ciężko pracować, to nie widzę powodu, żeby nie wygrać tego turnieju w przyszłości.

To pierwszy komentarz Halep, dosłownie chwilę po finale, jeszcze dzierżąc pod pachą srebrną paterę dla finalistki imprezy. Żadnego użalania się nad sobą, rozpamiętywania zmarnowanych szans. Rumunka ma przed oczami jeden, konkretny cel: wygrać Rolanda Garrosa.

Wzorowy charakter na korcie, a także poza nim (foto: Valentina Alemanno)
Wzorowy charakter na korcie, a także poza nim (foto: Valentina Alemanno)

I choć rok temu zabrzmiałoby to jak żart, dziś ten wariant trzeba zacząć poważnie brać pod uwagę. Progres z rankingowego niebytu na podium kobiecych rozgrywek, pełna świadomość swoich słabych stron i chęć ich poprawy, świetny sztab i atmosfera w zespole, talent i nieustępliwy charakter - Halep ma w swoim tenisie w zasadzie wszystko, by przy odrobinie szczęścia wznieść pewnego dnia w górę puchar im. Suzanne Lenglen.

Po roku wzlotów i sukcesów nie zmieniło się tylko jedno: - Zawsze noszę ze sobą mojego pluszowego misia. Przynosi mi szczęście.

**

Po ostatniej piłce paryskiego finału publiczność szczelnie wypełniająca kort Philippe'a Chatriera zaczęła skandować imię jednej z tenisistek. Nie tej, która cieszyła się ze zwycięstwa, ale tej płaczącej, na ławce, z głową zakrytą ręcznikiem.

Si-mo-na!

Robert Pałuba
robert.paluba@sportowefakty.pl

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: