WTA Montreal: Wziąć rewanż za Wimbledon, Agnieszka Radwańska gra z Sabiną Lisicką
W walce o ćwierćfinał turnieju WTA w Montrealu Agnieszka Radwańska zmierzy się z Sabiną Lisicką. Będzie to pierwszy mecz obu zawodniczek od czasu półfinału ubiegłorocznego Wimbledonu.
Lisicka poza Wimbledonem, w każdym z pozostałych wielkoszlemowych turniejów tylko raz wygrała trzy spotkania z rzędu (Australian Open 2012). W US Open 2011 również doszła do 1/8 finału, ale w II rundzie nie musiała wychodzić na kort, bo Venus Williams się wycofała. W turniejach rangi Premier 5 i wyżej, czyli Premier Mandatory, tez nigdy nie spisywała się specjalnie dobrze. Najlepsze wspomnienia ma z Miami, gdzie dwa razy doszła do IV rundy, po raz pierwszy w debiucie w 2008 roku, gdy w III rundzie pokonała Annę Czakwetadze, ówczesną szóstą rakietę globu. W Rogers Cup gra po raz trzeci. W 2008 i 2012 roku nie wygrała w Montrealu nawet jednego meczu.
- Mój tata jest trenerem, więc tenis zawsze był obecny w naszej rodzinie. W wieku siedmiu lat zaczęłam brać lekcje i od razu się uzależniłam od tenisa! - tak sześć lat temu dla cyklu "Getting to know" opowiadała Niemka o swoich początkach z białym sportem. Mówiła to po znakomitym starcie sezonu 2008, gdy osiągnęła III rundę Australian Open i IV rundę w Miami, a była wtedy jeszcze klasyfikowana poza Top 100 rankingu WTA. W Melbourne po drodze odprawiła Dinarę Safinę, a w Miami, jak zostało już wspomniane, pokonała Czakwetadze, odnosząc swoje pierwsze zwycięstwo nad zawodniczką z Top 10. Jej idolami byli Martina Hingis i Mary Pierce oraz Andre Agassi.
Niemka w głównym cyklu zadebiutowała w 2006 roku w Berlinie. Jako 451. rakieta globu urwała wtedy seta notowanej w Top 40 Marze Santangelo. Dwa lata później w Taszkencie zaliczyła swój pierwszy finał. Mogła wówczas zdobyć tytuł, ale w spotkaniu z Soraną Cirsteą nie wykorzystała piłki meczowej. Pierwsze trofeum wywalczyła w 2009 roku w Charleston, a kolejne dwa w sezonie 2011 w Birmingham i Dallas. Są to jak na razie jej jedyne singlowe zdobycze. Poza tym może się jeszcze pochwalić trzema triumfami w grze podwójnej. Jeden z nich święciła w marcu tego roku w Miami wspólnie z Martiną Hingis. Przed rokiem grała w finale Wimbledonu w singlu, a dwa lata wcześniej zanotowała finał tej lewy Wielkiego Szlema w deblu (jej partnerką była wówczas Samantha Stosur).
Sezon 2008 Lisicka zaczynała będąc klasyfikowana na 198. pozycji, a ukończyła go na 54. miejscu. W 2009 roku osiągnęła pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał i po raz pierwszy znalazła się w Top 30, ale kolejny był dla niej stracony z powodu kontuzji lewej kostki. Na zakończenie sezonu 2010 wypadła z czołowej "100", lecz szybko wróciła na właściwe tory. W 2011 roku w siedmiu turniejach doszła co najmniej do ćwierćfinału, w tym do półfinału Wimbledonu, i awansowała na 15. miejsce w rankingu. Rok 2012 to z jednej strony cztery ćwierćfinały i IV runda Australian Open, ale też kolejne kontuzje. W maju znalazła się na najwyższym w karierze 12. miejscu, ale rok zakończyła na 37. pozycji. Wreszcie w ubiegłym sezonie zanotowała trzy finały, w tym Wimbledonu, i po raz drugi w karierze uplasowała się w Top 20. Problemy zdrowotne jednak i przed rokiem jej nie oszczędzały, gdyż musiała się wycofać m.in. z Indian Wells i właśnie z Rogers Cup.
Największą siłą w grze Lisickiej jest serwis, jeden z najpotężniejszych, jaki istnieje w obecnych kobiecych rozgrywkach (od ubiegłego tygodnia jest rekordzistką jeśli chodzi o szybkość posłanego podania). Niemka dysponuje również piekielną mocą zarówno w uderzeniach z forhendu, jak i z bekhendu. Używa topspinu, z każdym kolejnym uderzeniem wzmacniając tempo wymian. Nie uznaje żadnych półśrodków, zawsze musi być mocno albo jeszcze mocniej. Potrafi posyłać głębokie piłki po linii i po krosie. Jednak taki styl gry jest obarczony dużym ryzykiem, a Lisicka nie należy do zawodniczek regularnych, co pokazują jej dokonania nie tylko z tego sezonu. Nerwowość w grze Niemki objawia się nie tylko prostymi błędami z głębi kortu, ale i słabo funkcjonującym serwisem. W tym sezonie posłała ona 118 asów (osiem w Montrealu), ale też popełniła 126 podwójnych błędów (15 w tym tygodniu).
Radwańska w meczu z Záhlavovą-Strýcovą momentami grała niezły tenis, choć ciągle było w jej grze dużo nerwowości i chaosu. Zabrakło taktycznego kunsztu, podejmowała złe decyzje. Narażała się na kontry ze strony Czeszki, która jednak z czasem popełniała coraz więcej błędów i krakowiance udało się ją pokonać. Pamiętajmy jednak, że w tenisie karta w każdej chwili może się odwrócić. To jedno zwycięstwo odniesione w dwóch setach, mimo nieciekawej gry, może pomóc Polce usunąć z głowy wszelkie chwasty sprawiające, że jej grą w ciągu ostatnich kilku miesięcy rządzi przypadek. W każdej chwili może wrócić wizja wykańczania rywalek poprzez tworzenie nowych, niepowtarzalnych obrazów oraz poezji, nie zakłócanej brakiem rytmu. Potrzeba, by w głowie krakowianki zamiast chwastów pojawiły się najpiękniejsze kwiaty świata, rozlewające woń taktycznej perfekcji.
Czy Radwańska wydostanie się z labiryntu własnej niemocy już w spotkaniu z Lisicką? Polka musi próbować unicestwiać ataki niezwykle agresywnej rywalki poprzez dozowanie różnych zagrań, by wprowadzić w głowę Niemki niepokój, nie pozwolić jej się przyzwyczaić do jednego stylu gry. W grze Polki oczywiście nie może zabraknąć mocy, bo samą techniką nie sposób się przeciwstawić tak ofensywnie usposobionej rywalce. Kluczową kwestią będzie podanie, bowiem Lisicka dysponuje piekielnym returnem i każdy krótszy serwis Radwańskiej będzie wykorzystywała do wbicia gwoździa.
Niemka nie jest zawodniczką na tyle regularną, by raz za razem posyłać niszczycielskie zagrania, ale krakowianka musi dać coś od siebie, by ją pokonać i chodzi o urozmaicanie i odpowiednie tempo gry, a nie dopasowanie się do agresji Sabiny, bo mocniej od niej gra niewiele tenisistek. Na tym etapie szanse obu zawodniczek należy ocenić po równo, bo obie nie są w nadzwyczajnej dyspozycji. Radwańska ma z Niemką do wyrównania rachunki. Czy żądza rewanżu na Lisickiej za półfinał Wimbledonu 2013 będzie u niej równie wielka, jak u Sereny Williams na Samancie Stosur za finał US Open 2011? Spotkanie zaplanowano jako ostatnie na korcie centralnym. Początek nie wcześniej niż o godz. 2:00 w nocy czasu polskiego.
Rogers Cup, Montreal (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,440 mln dolarów
czwartek, 7 sierpnia
Agnieszka Radwańska (Polska, 3) | bilans: 1-2 | Sabina Lisicka (Niemcy) |
---|---|---|
5 | ranking | 29 |
25 | wiek | 24 |
173/56 | wzrost (cm)/waga (kg) | 178/70 |
praworęczna, oburęczny bekhend | gra | praworęczna, oburęczny bekhend |
Kraków | miejsce zamieszkania | Bradenton |
Tomasz Wiktorowski | trener | Richard Lisicki |
sezon 2014 | ||
36-14 (36-14) | bilans roku (główny cykl) | 14-10 (14-10) |
finał w Indian Wells | najlepszy wynik | ćwierćfinał Wimbledonu |
3-2 | tie breaki | 0-3 |
118 | asy | 118 |
1 823 807 | zarobki ($) | 758 888 |
kariera | ||
2005 | początek | 2006 |
2 (2012) | najwyżej w rankingu | 12 (2012) |
440-186 | bilans zawodowy | 251-161 |
13/6 | tytuły/finałowe porażki (główny cykl) | 3/5 |
15 993 816 | zarobki ($) | 5 072 709 |
Bilans spotkań pomiędzy Agnieszką Radwańską a Sabiną Lisicką (główny cykl):
Rok | Turniej | Faza | Zwyciężczyni | Wynik |
---|---|---|---|---|
2011 | Stanford | ćwierćfinał | Lisicka | 7:6(4), 2:6, 6:2 |
2012 | Dubaj | ćwierćfinał | Radwańska | 6:2, 6:1 |
2013 | Wimbledon | półfinał | Lisicka | 6:4, 2:6, 9:7 |
Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)