WTA Montreal: Słodka zemsta Agnieszki Radwańskiej, Polka w ćwierćfinale

Agnieszka Radwańska pokonała Sabinę Lisicką i zameldowała się w ćwierćfinale turnieju WTA Premier 5 rozgrywanego na kortach twardych w Montrealu.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek
W 2013 roku Agnieszka Radwańska przegrała z Sabiną Lisicką w półfinale Wimbledonu, nie wykorzystując prowadzenia 3:0 w III secie. Rok później obie zawodniczki spotkały się na korcie twardym w Montrealu i tym razem lepsza okazała się Polka. Krakowianka wygrała 6:1, 3:6, 6:3, w III secie od 1:2 zdobywając pięć z sześciu gemów, i awansowała do piątego ćwierćfinału w szóstym starcie w Rogers Cup.
W trzecim gemie I seta Radwańska (WTA 5) od 15-30 zdobyła trzy punkty, ostatni głębokim bekhendem wymuszającym błąd. Po chwili krakowianka popisała się kombinacją bekhendowego returnu i drop szota oraz skorzystała z dwóch podwójnych błędów rywalki i wyszła na 3:1. W szóstym gemie Lisicka (WTA 29) po raz drugi oddała podanie psując prostego bekhendowego woleja. Serwując przy 5:1 Radwańska ponownie wróciła z 15-30. Seta zakończył przestrzelony forhend przez Niemkę. W gemie otwarcia II seta Lisicka wróciła z 0-30, popisując się po drodze świetną kombinacją drop szota i loba. W drugim gemie Radwańska od 40-0 straciła trzy punkty, ale utrzymała podanie na przewagi, na koniec serwując asa. W trzecim gemie Niemka ponownie przegrywała 0-30. Zagrała jednak kapitalnego woleja oraz pokusiła się o znakomitą kontrę forhendową po krosie w odpowiedzi na kąśliwy return krakowianki i po grze na przewagi wyszła na 2:1.

W szóstym gemie Lisicka zagrała dwa kończące returny i uzyskała dwa break pointy. Wykorzystała już pierwszego z nich krosem forhendowym po pewnym dobiegnięciu do słabego drop szota z woleja Radwańskiej. W siódmym gemie Polka wymusiła na rywalce błąd potężnym forhendowym returnem. W ten sposób wypracowała sobie dwa break pointy i zrobiła użytek z drugiego z nich świetną kontrą forhendową po krosie. Kończący return bekhendowy po krosie dał Lisickiej dwie szanse na 5:3. Radwańska oddała podanie pakując forhend w siatkę. W dziewiątym gemie Niemka od 15-30 zdobyła trzy punkty, seta kończąc dwoma asami.

W trzecim gemie III seta Radwańska oddała podanie wyrzucając forhendowego slajsa i krosa bekhendowego. Natychmiast jednak odrobiła stratę, po tym jak Lisicka od 30-0 oddała cztery punkty. Na koniec Niemka wyrzuciła bekhend. Po podwójnym błędzie rywalki krakowianka uzyskała trzy break pointy na 4:2. Przełamanie na sucho dopełniło się, gdy Lisicka popsuła forhendowego woleja. W siódmym gemie Radwańska popisała się świetnym atakiem zwieńczonym wolejem oraz krosem forhendowym. Krakowianka od 0-30 zdobyła cztery punkty i prowadziła 5:2. W ósmym gemie Niemka od 40-15 straciła dwa punkty, by następnie posłać dwa świetne serwisy. Polka szybko jednak wybiła jej z głowy marzenia o skutecznym pościgu. Mecz zakończyła gemem serwisowym do 15 zwieńczonym głębokim forhendem wymuszającym błąd.

To była aktywna Radwańska, która długimi momentami mogła się podobać. W grze Polki nie brakowało przyspieszenia, przez co Lisicka cały czas musiała biegać do piłek i nie była w stanie co chwila przeprowadzać płynnych ataków. Krakowianka zagrała też dobrze taktycznie. Dbała o głębokość piłek po linii i po krosie, wymuszając na rywalce mnóstwo błędów, była precyzyjna w kontratakach. Poza tym łamała rytm poprzez wplatanie krótkich piłek do szybkich zagrań. Nie było w jej grze chaosu, tak jak to miało miejsce w Stanfordzie w spotkaniu z Varvarą Lepchenko czy w Montrealu w konfrontacji z Barborą Zahlavovą-Strycovą.

Było dużo starannie przygotowanych akcji nastawionych na uprzykrzanie życia agresywnej rywalce. Nie było to tylko i wyłącznie przebijanie i czekanie na błędy finalistki ubiegłorocznego Wimbledonu. Mieliśmy połączenie mocy i finezji, co dało efekt w postaci zwycięstwa. Może nie była to jeszcze taktyczna perfekcja, ale powoli Radwańska się rozkręca i wraca na właściwe tory. Momentami szwankował serwis (w II i na początku III seta), ale w przekroju całego meczu funkcjonował on na dobrym poziomie. Pojedyncze efektowne returny na nic się Lisickiej zdały. Największą bolączką w grze Niemki był wolej, a i serwisem spustoszenia nie siała (cztery asy i siedem podwójnych błędów).

W trwającym jedną godzinę i 42 minuty spotkaniu Radwańska miała dziewięć kończących uderzeń i 15 niewymuszonych błędów. Na konto Lisickiej powędrowało 37 piłek wygranych bezpośrednio i 52 błędy własne. Niemka zdobyła tylko 14 z 34 punktów przy swoim drugim podaniu, bo bardzo dobrym returnem dysponowała Polka. Lisicka wszystkie trzy break pointy, jakie miała, ale i krakowianka była tutaj skuteczna (pięć z sześciu).

Radwańska wyrównała na 2-2 stan meczów z Lisicką i awansowała do pierwszego ćwierćfinału od maja (Rzym). Kolejną jej rywalką będzie Wiktoria Azarenka (WTA 11), którą w styczniu pokonała w ćwierćfinale Australian Open. Wtedy krakowianka przerwała serię siedmiu kolejno przegranych spotkań z Białorusinką. By zachować miejsce w Top 5 rankingu Polka musi w Montrealu osiągnąć półfinał.

Rogers Cup, Montreal (Kanada)
WTA Premier 5, kort twardy, pula nagród 2,440 mln dolarów
czwartek, 7 sierpnia

III runda gry pojedynczej:

Agnieszka Radwańska (Polska, 3) - Sabina Lisicka (Niemcy) 6:1, 3:6, 6:3

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×