Michał Pochopień: Na przełomie 2012 i 2013 roku pojawiła się informacja o twoim wycofaniu się z zawodowych rozgrywek, czego przyczyną było macierzyństwo. Czy w głębi siebie czułaś, że tracisz okres w którym mogłaś się rozwinąć sportowo, czy w zupełności skupiałaś się na ciąży, pozostawiając tenis na uboczu?
Klaudia Jans-Ignacik: Kiedy dociera do ciebie informacja, że za kilka miesięcy zostaniesz mamą, czujesz się wspaniale i reszta jest zupełnie nieistotna. I tak było w moim przypadku. Tenis pozostał na uboczu, a ja nie czułam, że coś tracę. Wręcz przeciwnie - zyskałam coś najwspanialszego na świecie.
Ile trwał okres, na który całkowicie porzuciłaś treningi i jak sobie radziłaś z przymusowym urlopem?
- Dowiedziałam się, że jestem w ciąży sześć tygodni przed Australian Open 2013. Byłam wtedy w mocnym treningu. Przerwałam go z dnia na dzień. Jednak piłki na korcie odbijałam nawet do ósmego miesiąca ciąży. Regularnie ćwiczyłam też jogę. Wszystko po to, żeby moje ciało łatwiej wróciło do formy po porodzie. Oprócz tego pracowałam dla Canal Plus Sport jako reporterka przy okazji Pucharu Davisa, co sprawiło mi dużo radości i pozwoliło być blisko rywalizacji na najwyższym, tenisowym poziomie.
[ad=rectangle]
Po jakim czasie po urodzeniu córki Anieli wróciłaś do uprawiania zawodu?
- Już po pięciu tygodniach odbijałam piłkę o ściankę. Po trzech miesiącach zaczęłam regularne treningi.
Od razu skupiłaś się na tenisie, czy twój sztab stopniowo przygotowywał cię do powrotu, zaczynając od tzw. ogólnorozwojówki?
- Przez pierwszy tydzień miałam tylko ćwiczenia ogólnorozwojowe, dopiero później trochę tenisa, ale ciągle z przewagą pracy nad siłą fizyczną. Treningi musiały być lekko zmodyfikowane. Nie byłam zawodniczką wracającą po kontuzji tylko po ciąży. Moje całe ciało doznało szoku, bolało dosłownie wszystko. To dobry moment by podziękować moim trenerom: Mario Trnovskiemu i Bolkowi Szmydowi za to, że tak świetnie przygotowali mnie do sezonu. Wspaniałe warunki stworzył mi też TUAN Club Piaseczno, w którym regularnie trenuję.
Jak wygląda życie matki w Tourze? Czy możesz sobie pozwolić na taką samą ilość startów jak wcześniej, czy musisz robić sobie co jakiś czas przymusowe wolne?
- Przymusowe wolne miałam dlatego, że mój zamrożony ranking (WTA 32) nie pozwalał mi zagrać we wszystkich turniejach - mogło być ich tylko osiem, w tym jeden turniej wielkoszlemowy. Samo rodzicielstwo w żadnym stopniu mnie nie ograniczało i nie ogranicza.
Czy zdarza się sytuacja, gdy twoja córeczka podróżuje razem z tobą?
- W tym roku była ze mną tylko na dwóch turniejach. Ale nadrobię to, zabierając ją do Australii. Aniela najwięcej czasu spędza w Trójmieście z moją siostrą, rodzicami i teściami. Ma tam najlepsze warunki.
Czy podczas urlopu macierzyńskiego miałaś chwile zwątpienia, podczas których myślałaś o definitywnym zakończeniu kariery sportowej?
- Ani przez chwilę nie wątpiłam w to, że wrócę do tenisa. Mój mąż Bartek ciągle mi powtarzał, że wszystko przede mną i że wrócę mocniejsza. Cara Black jedna z najlepszych deblistek na świecie pokazała, że można wrócić i grać na wysokim poziomie po urodzeniu dziecka. Wierzyłam, że też mi się uda. Ten sezon pokazał, że tak faktycznie się stało.
Pierwszy sezon po powrocie zwieńczyłaś pozycją numer jeden wśród polskich deblistek. Czy uważasz, że w przyszłym sezonie możesz zrobić kolejny krok i poprawić swoją najlepszą pozycję w rankingu WTA?
- Oczywiście. Wierzę, że to będzie bardzo udany sezon. Szczególnie liczę na dobre występy na Wielkich Szlemach, które pozwolą awansować mi do pierwszej dwudziestki na świecie. Martwię się tylko o fundusze, bez których gra w najważniejszych turniejach jest po prostu niemożliwa.
W tym roku nie wygrałaś żadnego turnieju, a jednak zyskałaś miano najlepszej polskiej deblistki. Czy biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które ci towarzyszyły, możesz uznać ten sezon za udany?
- Myślę, że mogę postawić sobie duży plus. Bez wygranego turnieju, bez udziału w dwóch Wielkich Szlemach (Australian Open i US Open) zakończę ten rok na 60 pozycji w rankingu WTA. Był to dla mnie zdecydowanie najcięższy rok. Nigdy nie czułam tak wielkiego zmęczenia. Treningi, opieka nad Anielką, pobudki o 6 rano. Naprawdę jestem z siebie dumna.
Czy przed rozpoczęciem obecnego sezonu otrzymałaś jakąś propozycję całorocznej współpracy z którąś z tenisistek? W tym roku grałaś z czternastoma różnymi partnerkami - co było tego powodem?
- Musiałam się najpierw wkupić w łaski zawodniczek. Pokazać, że jestem w formie i że przymusowa przerwa nie wpłynęła na mnie negatywnie. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe i nie dziwiłam się, że nie czeka na mnie pokaźna kolejka zawodniczek chcących za wszelką cenę ze mną grać.
W ostatnim turnieju w Limoges partnerowała ci Andreja Klepač, a kilka dni wstecz poinformowałaś, że Słowenka będzie ci towarzyszyć również w styczniu. Czy Andreja będzie twoją stałą partnerką deblową na kolejny rok?
- Mam nadzieję, że tak. To też był jeden z celów na ten rok - znaleźć stałą partnerkę. Udało się na ostatnią chwilę i już nie mogę doczekać się wspólnych treningów.
Jakim turniejem rozpoczniesz przyszłoroczny sezon? Jakie masz plany na pierwsze tygodnie 2015 roku?
- Sezon rozpocznę od turnieju w Brisbane, potem Sydney i Australian Open. Mocno wierzę, że nadchodzący sezon będzie dla mnie przełomowy.