Wnikliwi fani postępów Polek w juniorskim tenisie mogą pamiętać Aleksandrę Krunić z Australian Open 2009. Serbka partnerowała w grze podwójnej dziewcząt Sandrze Zaniewskiej, wspólnie osiągnęły finał. Z czasem to rodaczka Any Ivanović, a nie Zaniewska, zagrała w IV rundzie US Open i awansowała do najlepszej setki kobiecego rankingu. Od tego turnieju zyskała sporo sławy i częściej wyraża swoje opinie w mediach. W ostatnim wywiadzie dla serbskiego portalu sportowego odniosła się do wielu zagadnień z dziedziny tenisa.
[ad=rectangle]
Krunić stwierdziła, że sympatyzuje z kilkoma przeciwniczkami: - Bardzo lubię Petrę Kvitovą - po naszym meczu w Nowym Jorku (spotkanie w III rundzie - przyp. aut.) widziałam jak płakała w siłowni, chciałam ją przytulić. Mam do niej ogromny respekt, za to że jest sobą, wykonuje swoją pracę. Poza nią, Agnieszka Radwańska jest totalnie zrelaksowana, a Jelena Janković - nie pozuje, nie ma znaczenia czy jest pierwsza czy ostatnia na świecie. - stwierdziła Serbka. Przy temacie relacji między tenisistkami, porównała ona więzi między tenisistami a tenisistkami. - Myślę, że mężczyźni bardziej się szanują. Zawsze się witają, podają sobie dłonie po meczu. U kobiet tego nie ma - połowa tenisistek nie mówi sobie "cześć". Billie Jean King kiedyś powiedziała, że zawodniczki pomagają sobie, wspierają się. W dzisiejszych czasach jest to niemożliwe. - dodała Krunić. - Jeśli zapytam jakąś rywalkę: "Jakie masz plany?", "Gdzie trenujesz?", to ona zawsze myśli "Po co ona mnie właściwie o to pyta".
Dziennikarz zapytał tenisistkę również o sprawy stricte tenisowe. Interesująco wypowiedziała się ona na temat porażki z Wiktorią Azarenką: - Doświadczenie było kluczem w tym meczu - nawet jakbym wygrała, to nie wiem jakbym udźwignęła presję, ćwierćfinał Szlema wywróciłby moje życie do góry nogami. Trzeba dojrzeć do takich sukcesów. Realistycznie również odniosła się do swoich celów na nadchodzący sezon, nie zakłada zwycięstwa w turnieju wielkoszlemowym, awansu do Top 10: - Chciałabym znaleźć się w czołowej 50., jednak najważniejszą rzeczą jest być zdrowym. Powinnam popracować nad trafianiem pierwszym podaniem, najważniejszą rzeczą jest ciężka praca, wytrwałość w treningu i poprawianie podstawowej gry. - powiedziała rezolutnie zawodniczka.
Jako najtrudniejszy aspekt jej zawodu uznała regularność i powtarzalność: - To główna różnica między ścisłą czołówką i resztą. Grałam tenis mojego życia w US Open i obawiam się, że nie będę potrafiła tego utrzymać co tydzień. Dlatego staram się ulepszać moją grę z głębi - to konieczne. Ważne, żeby być optymistą niezależnie od okoliczności - moim zdaniem to klucz do samodoskonalenia.
Na koniec 84. rakieta świata opisała dobrego trenera: - Musi on być przyzwoitym psychologiem, zwłaszcza pracując z kobietami. Każdy dzień jest inny - czasem nie masz dobrego humoru, szkoleniowiec powinien kreatywnie prowadzić trening, zachęcać do niego. - stwierdziła 21-latka. - To trener ma się adaptować do zawodnika, nie odwrotnie. Nie można robić z naturalnie agresywnego na korcie tenisisty defensora. - podsumowała.
Pogromczyni Kvitovej z Nowego Jorku nowy sezon rozpoczęła w Shenzhen. Czas pokaże, czy jej przemyślenia wypowiedziane dla krajowego portalu zaowocują awansem w rankingu. Aktualnie Serbka znajduje się na najwyższym miejscu w dotychczasowej karierze.