Agnieszka Radwańska szuka wzoru na szczęście, pierwsza próba w Melbourne

Agnieszka Radwańska po raz drugi z rzędu jako formę przygotowania do Australian Open wybrała start w Pucharze Hopmana. Efekt był znakomity.

Polska po raz pierwszy w historii wygrała Puchar Hopmana, imprezę organizowaną od 1989 roku. Jak można przeczytać na stronie Międzynarodowej Federacji Tenisa (ITF) od 1997 roku są to oficjalne zawody drużynowe organizowane przez ITF. Sukces naszej ekipy w składzie Jerzy Janowicz i Agnieszka Radwańska jest więc niewątpliwy, szczególnie gdy w finale pokonuje się Amerykanów, Johna Isnera i Serenę Williams.
[ad=rectangle]
Pamiętajmy jednak, że za tę imprezę nie są przyznawane punkty do rankingu ATP i WTA, a co za tym idzie wygrywane w niej mecze nie są zaliczane do bilansu w głównym cyklu. Cieszmy się, że mamy nieoficjalnych mistrzów świata w grze mieszanej, ale nie nadużywajmy tego określenia przy każdej nadarzającej się okazji, bo po prostu w tenisie takie określenie jak "mistrzowie świata" nie jest używane. Choć Puchar Hopmana swoją tradycję ma, to jest to przede wszystkim zabawa, ale oczywiście miło wyjść z niej zwycięsko. Cieszyłem się po ostatniej piłce miksta, bo sprawia mi radość każdy, nawet najmniejszy sukces naszych tenisistów. Nie znaczy to, że ta radość była długotrwała, bo trzeba rozróżniać to, co jest duże, od tego co jest mniejsze. Euforii po triumfie w Pucharze Hopmana można było bardzo łatwo dać się ponieść pod wpływem bardzo emocjonalnych komentatorów Polsatu Sport (wcale nie uważam, by to było coś złego, gdy w taki sposób ozdabia się swoim głosem mecz w rozgrywkach drużynowych).

Wracajmy jednak na ziemię bez pompowania balona oczekiwań. Choć dla tenisistów Puchar Hopmana jest formą sprawdzenia formy przed Australian Open, czasem rodzi się z tego poważna rywalizacja, szczególnie w finale. Serena Williams w jakimś tam meczu bez znaczenia nie roztrzaskałaby rakiety. Ale teraz dla Radwańskiej liczyć się już będzie tylko całoroczna rywalizacja o punkty do rankingu oraz o tytuły, w dużej mierze indywidualna, bo będzie też oczywiście Puchar Federacji. Radwańska w Sydney w II rundzie przegrała z Garbine Muguruzą. I to jedna z tych porażek, która nie boli wcale, bo tenisistka tego formatu nie powinna się zabijać o mniejsze tytuły w tygodniu przed wielkoszlemowym turniejem. Polka jednak potrafi odpaść z klasą w przeciwieństwie do Simony Halep, która nie po raz pierwszy wolała się wycofać.

Do wywalczenia przez Polskę tytułu w Perth w dużej mierze przyczyniła się Agnieszka Radwańska, która wygrała trzy z czterech singlowych spotkań, w tym z Sereną Williams. To jej pierwsze zwycięstwo nad Amerykanką w rozgrywkach organizowanych przez ITF, a w sumie drugie (w 2012 roku krakowianka była górą w pokazowym meczu w Toronto). Czy teraz w sercu Polki zrodzi się wiara, że może góry przenosić? Czas pokaże, pierwszą weryfikacją będzie Australian Open, ale nie bądźmy rozczarowani, jeśli w Melbourne Radwańska wejdzie tylko na mały pagórek. To pierwszy etap jej współpracy z Martiną Navratilovą i nie wszystkie karty muszą się ułożyć w jedną całość już teraz.

Pokonała Williams, więc teraz powinna wygrywać wszystko co się da? Każdy kibic by tego chciał, ale to jest nierealne i wszyscy ludzie znający specyfikę białego sportu powinni sobie z tego sprawę zdawać. Raz, że w tenisie, w którym kalendarz jest rozbudowany do granic możliwości, nie sposób utrzymać dobrą formę przez cały rok, a dwa pokonanie Sereny w Pucharze Hopmana nie może być wyznacznikiem czegoś przełomowego. Wiemy, że Amerykanka będzie podrażniona i w Melbourne jej gra może wyglądać zupełnie inaczej, a nawet tak być powinno. W końcu liderka rankingu nie może grać tak słabo, jak to było w Perth, chyba że źle przygotowała się do sezonu, ale w to chyba nikt nie wierzy. Zwycięstwo nad liderką rankingu w Pucharze Hopmana może i powinno wzmocnić wiarę we własne możliwości krakowianki, ale w głównym cyklu to ciągle jest 0-8 i 1-16 w setach.

Pojawia się pytanie, czy dobrze grająca Radwańska może pokonać Williams grającą swój najlepszy tenis? Takiej Sereny w Perth nie mieliśmy, ale moim zdaniem z jej lepszą wersją Polka również może wygrywać, jeśli będzie szukać swoich uderzeń, a nie tylko czekać na błędy, oraz gdy w jej spojrzeniu będzie żar agresji, jaki mieliśmy w ubiegłą sobotę. Oczywiście Radwańska nie ma takich armat, jak Amerykanka, więc może ją zranić tylko charakterystycznym dla siebie sposobem, czyli bardzo staranną konstrukcją punktów poprzez wykorzystanie całego swojego bogactwa. W sobotę pokazała, że nawet nie posiadając siejących spustoszenie pocisków, można przejmować inicjatywę w starciu z taką agresorką jak Williams, gdy bardzo dobrze wykorzystuje się geometrię kortu.

Z tak aktywną Radwańską nawet dużo lepsza Serena miałaby problemy. Miejmy jednak świadomość, że w konfrontacji z doskonałą Amerykanką Polka będzie bez szans, zresztą tak jak każda tenisistka na świecie. Pytanie czy Serena będzie jeszcze zdolna wznieść się na kosmiczny poziom? Mam co do tego wątpliwości. Pamiętajmy też, że jest coraz więcej młodych gniewnych tenisistek, więc zagrożenie czai się z każdej strony. Martina Navrátilová jest po to, by znaleźć wzór na szczęście maksymalne, czyli ograniczyć zagrożenie ze strony młodych strzelb oraz zdjąć hamulec, gdy walka wkracza w decydującą fazę. Zatrudniając ją, krakowianka dała sygnał, że chce się ciągle rozwijać. Nie chce się zadowalać już zdobytymi tytułami, tylko chce poczuć smak wielkoszlemowego triumfu.

Co wiemy po Pucharze Hopmana odnośnie Radwańskiej? Stara się grać agresywniej, częściej chodzić do siatki, posyłać głębsze serwisy, także drugie, jeszcze lepiej wykorzystywać geometrię kortu, bo nawet jeśli jest w tym mistrzynią, to zawsze można jeszcze coś poprawić. Z takiego założenia zapewne wyszła Navrátilová. Czy były to pierwsze efekty wspólnych treningów z legendą tenisa, czy po prostu efekt specyficznej atmosfery imprezy, w której jest dużo uśmiechów, a napięcie jest nieporównywalne z tym, jakie towarzyszy rywalizacji w największych imprezach? Czy Navrátilová pomoże Polce otworzyć drzwi do mitycznej krainy wielkoszlemowych mistrzów, dostępnej tylko dla wybrańców? Sama Martina mówi, że jest tylko dodatkowym elementem w zespole Agnieszki. Ale czasem z jednego "tylko" może powstać gigantyczna rzecz. Bo w tym najważniejszym momencie to właśnie drobiazgi, którymi wcześniej nie potrafiło się odpowiednio zarządzać, mogą być kluczem do bram raju. Pierwsza próba w Melbourne od 19 stycznia.

Źródło artykułu: