Roger Federer i Gael Monfils grali przez... dwa dni. Rozpoczęli w niedzielę, jednak po dwóch rozegranych setach ich spotkanie zostały przerwane. Gdy w poniedziałek wznawiali swoją konfrontację, cała tenisowa Francja miała nadzieję, że La Monf sprawi sensację i wyeliminuje szwajcarskiego Maestro. Paryżanin zaprezentował się przeciętnie i ostatecznie przegrał 3:6, 6:4, 4:6, 1:6.
[ad=rectangle]
- Nie miałem energii - mówił na konferencji prasowej Monfils, dodając, że był osłabiony chorobą. - Zachorowałem na grypę. Niedzielna noc była dla mnie trudna. Pociłem się i co chwila się budziłem. Miałem gorączkę. Nie można pokonać Rogera, gdy nie jest się dysponowanym na 100 proc.
28-latek przegrał ze Szwajcarem dziewiąty raz w karierze, w tym po raz czwarty na kortach Rolanda Garrosa. - Choroba była moim problemem, ale prawdą jest, że Roger był bardzo silny, a ja przeciwnie - powiedział.
Francuz jest zadowolony ze swojego tegorocznego występu w paryskiej lewie Wielkiego Szlema. - Staję się coraz bardziej dojrzały i mocniejszy mentalnie. Wkraczam w wiek, w którym będę mógł maksymalnie wykorzystywać swoje możliwości fizyczne. Mam prawie 29 lat, a Roger udowadnia, że można grać na najwyższym poziomie nawet mając 33 lata.
Przed paryżaninem teraz najmniej lubiana przez niego część sezonu - zmagania na kortach trawiastych. Monfils przyznał, że jeszcze nie wie, czy pomoże reprezentacji Francji w ćwierćfinale Pucharu Davisa z Wielką Brytanią, który zostanie rozegrany w Queen's Clubie, właśnie na trawie.
- Nie lubię grać na trawie. Mam problemy z poruszaniem się po tej nawierzchni i czuję blokadę psychiczną, bo w przeszłości miałem wiele groźnych poślizgnięć na korcie. Kapitan naszej reprezentacji o tym wie i powiedziałem mu, że mogę służyć pomocą kadrze, nawet wtedy, kiedy miałbym tylko trenować z chłopakami.