Serena Williams po raz trzeci z rzędu wygrała pojedynek z wydawałoby się straconej pozycji i awansowała do ćwierćfinału Rolanda Garrosa. Liderka rankingu podkreśliła przede wszystkim, że liczy się nie początek, ale sam finisz.
[ad=rectangle]
- Miałam wrażenie, że jeśli udałoby mi się dobrze uderzyć w jednej sytuacji, czy drugiej, może pierwszy set wyglądałby zupełnie inaczej - powiedziała na konferencji prasowej Serena Williams. - Pomimo tego, że byłam rozgrzana i gotowa, rozpoczęłam pojedynek niemrawo. Wydaje mi się, że nie jest ważne jak zaczynasz, ale jak kończysz. Właśnie taki mam pogląd na to wszystko.
Młodsza z sióstr Williams już po raz drugi w karierze odwróciła losy trzech spotkań z rzędu, w których traciła pierwszego seta. Amerykanka została zapytana o to, czy pamięta w której imprezie wielkoszlemowej znajdowała się w podobnych tarapatach.
- W US Open 1999? - tak brzmiała odpowiedź liderki rankingu, która we wspomnianym sezonie odrobiła straty w starciach z Kim Clijsters, Conchitą Martinez i Monicą Seles. Wówczas zdobyła swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy.
Z uznaniem o swojej utytułowanej rodaczce wypowiadała się Sloane Stephens, która choć była zaledwie o trzy piłki od wielkiego sukcesu, musiała pogodzić się z porażką. - Ona nie bez powodu jest najlepszą tenisistką na świecie - powiedziała na konferencji prasowej młodsza z Amerykanek.
Teraz jest Czytaj całość