Ośmiu chętnych, miejsca cztery - czas na ćwierćfinały Pucharu Davisa!

W dniach 17-19 lipca zostaną rozegrane ćwierćfinały Grupy Światowej Pucharu Davisa. Najciekawiej zapowiada się mecz Wielkiej Brytanii z Francją, a Kanada i Serbia muszą sobie radzić z osłabieniami.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielka Brytania - Francja

Pojedynek Brytyjczyków z Francuzami jest hitem ćwierćfinałów Pucharu Davisa 2015. Obie nacje należą do jednych z najbardziej utytułowanych w tych rozgrywkach, dziewięciokrotnie sięgając po końcowe trofeum, co daje im ex aequo trzecie miejsce w historii, tylko za USA i Australią. Trójkolorowi w ćwierćfinale meldują się nieprzerwanie od 2010 roku, a w zeszłym sezonie zagrali w finale, w którym ulegli Szwajcarom. Wielka Brytania natomiast po latach tułaczki po peryferiach wielkiego tenisa z powrotem odzyskała miejsce w elicie.
[ad=rectangle]
W konfrontacji, która zostanie rozegrana na trawiastych kortach Queens's Clubu, gospodarze liczą na swoją gwiazdę, Andy'ego Murray. - Zapowiada się wyrównany mecz. Spotkamy się z tenisistami, którzy także lubią występować na szybkich kortach. Jednak w końcu mamy drużynę zdolną do wielkich rzeczy. Jestem gotowy na to starcie - powiedział 27-latek z Dunblane, który nigdy nie przegrał daviscupowej gry na innej nawierzchni niż mączka. Na wielki mecz szykuje się również brat Andy'ego, Jamie. - To będzie ekscytujący pojedynek. Mam nadzieję, że kibice na trybunach stworzą wspaniałą atmosferę.

Tradycyjnie z kłopotem bogactwa musiał zmierzyć się kapitan Francuzów, Arnaud Clement. Trójkolorowi dysponują wieloma znakomitymi tenisistami, lecz miejsca w kadrze są tylko cztery. Na ćwierćfinałową konfrontację powołanie ostatecznie otrzymali Jo-Wilfried Tsonga, Gilles Simon, Richard Gasquet i Nicolas Mahut. W domu zostali m.in. Gael Monfils, Edouard Roger-Vasselin czy Adrian Mannarino. - Uważam, że to znakomicie, iż Wielka Brytania znów jest w Grupie Światowej. Ta reprezentacja zapisała piękną kartę w historii tych rozgrywek - powiedział 37-letni Clement.

Historia starć Brytyjczyków z Francuzami jest bardzo długa. Pierwsze miało miejsce w 1912 roku i zostało wygrane przez Trójkolorowych. W ostatnim, w 1992 roku, także triumfowali Francuz, podobnie jak w jedynym w historii rozegranym w Queen's Clubie, przed 25 laty, gdy Brytyjczycy nie zdobyli nawet punktu. Teraz reprezentanci Zjednocznego Królestwa mają nadzieję, że odniosą 12 zwycięstwo w 21. spotkaniu z wielkimi rywalami. - Wszystko może się wydarzyć, ale wierzymy, że w ciągu trzech dni zdobędziemy trzy potrzebne do wygranej punkty - powiedział sternik Wielkiej Brytanii, Leon Smith.

Australia - Kazachstan

To będzie rywalizacja Dawida z Goliatem. Australia, grająca w Pucharze Davisa od 1905 roku, 28-krotny mistrz tych rozgrywek, zmierzy się z Kazachstanem, który w zmaganiach o drużynowy prymat na świecie zadebiutował równo 90 lat później, a do Grupy Światowej dostał się dopiero przed czterema laty.

Gospodarze do tej konfrontacji podchodzą z dbałością o każdy szczegół. Na trawiastych kortach w Darwin, gdzie zostanie rozegrana ta rywalizacja, trenują już od poniedziałku. Ich główną bronią mają być "młode strzelby" - Nick Kyrgios i Thanasi Kokkinakis. - Myślę, że gra u siebie powoduje wzrost presji, ale jeżeli chcemy wygrać, musimy to wytrzymać. Jestem bardzo wdzięczny naszemu kapitanowi, że pokłada we mnie nadzieję - skomentował ten drugi.

Kazachowie, jak niemal zawsze, stawiani są w roli Kopciuszka. Jednak jest to zespół nieobliczalny, o którego sile w przeszłości przekonywali się choćby Szwajcarzy, Czesi czy w tym roku Włosi, którym nie pomógł nawet Fabio Fognini. Bohater starcia z Italią, Ołeksandr Niedowiesow, który wygrał decydującą grę, został oczywiście powołany na bój w Darwin. - Australia to świetny zespół, z tenisistami, którzy dobrze czują się na trawie. Dla nich najlepsza nawierzchnia, a dla nas najgorsza - przyznał lider kadry gości, Michaił Kukuszkin.

Australijczycy nie wyobrażają sobie, by ich drużyna nie awansowała do pierwszego od 2006 roku półfinału Grupy Światowej. Kazachowie po cichu marzą o premierowym w historii do 1/2 finału tych rozgrywek. Faworyt, i to bezsprzeczny jest jeden, ale... - Puchar Davisa to zupełnie inne rozgrywki. Gdy grasz dla swojego kraju, przeżywasz inny rodzaj emocji - mówił Kukuszkin.

Argentyna - Serbia

W grze o Puchar Davisa pozostał już tylko jeden latynoski rodzynek. Argentyna ponownie udowodniła, że jest najlepszą reprezentacją na kontynencie południowoamerykańskim, ale nie oznacza to, iż złoży broń. Liderem Albicelestes będzie Leonardo Mayer, który w marcu wprowadził swoją reprezentację do 1/4 finału, stając się autorem najdłuższej gry singlowej w historii daviscupowych zmagań. Jego mecz z Joao Souzą trwał sześć godzin i 43 minuty.

Serbowie do Buenos Aires polecieli osieroceni przez Novaka Djokovicia. Najlepszy obecnie tenisista świata uznał, że po Wimbledonie potrzebuje odpoczynku i zrezygnował z gry w kadrze. Do ekipy wrócił natomiast Janko Tipsarević, który po raz ostatni barwy narodowe przywdziewał we wrześniu 2013 roku. - Z powodu kontuzji pauzowałem przez 17 miesięcy, ale powoli zaczynam odnajdywać swój tenis. Nie jestem jeszcze gotowy na długie mecze, ale cieszę się, że mogę tu być z chłopakami - mówił belgradczyk.

Argentyńczycy celują w piąty na przestrzeni sześciu ostatnich sezonów półfinał. Serbowie z kolei do 1/4 finału doszli pierwszy raz od 2013 roku, kiedy grali w finale. - To byłby zaszczyt, gdybyśmy mogli gościć Djokovicia, ale chcemy wygrać, a fakt, że on nie zagra, z pewnością ułatwia nam zadanie. Mamy bardzo dobry i wyrównany skład. Kort jest ciężki, wolny, taki, jaki nam odpowiada - mówił kapitan Argentyny Daniel Orsanic, a Federico Delbonis dodał: - Naszą siłą jest jedność. Jesteśmy dobrze zgraną grupą ludzi, która ma jeden cel - chce zajść jak najdalej w Pucharze Davisa.

Goście z Półwyspu Bałkańskiego będą musieli sobie poradzić nie tylko z rywalami, ale i z fanatyczną argentyńską publicznością. - Jeżeli uda nam się wygrać, będzie to coś niesamowitego - ocenił Tipsarević. I trudno się z nim nie zgodzić. Argentyna nie zaznała smaku porażki u siebie od września 2012 roku, gdy w półfinale przegrała z Czechami. Serbowie tymczasem na wyjazdach często miewają kłopoty. W zeszłym roku do ostatniej gry z Indiami musieli drżeć o pozostanie w elicie.

Belgia - Kanada

Belgowie zasłużyli na miano największych szczęściarzy tegorocznej edycji Pucharu Davisa. Po raz drugi zmierzą się z potęgą, która wystąpi jednak w bardzo okrojonym składzie. W marcu pokonali grającą bez Rogera Federera i Stana Wawrinkę Szwajcarię, tym razem zagrają z Kanadą, w barwach której zabraknie liderów - Milosa Raonicia i Vaska Pospisila.

Raonicia z gry w ten weekend wykluczył uraz stopy, Pospisil natomiast zmaga się z kontuzją nadgarstka. Wobec tego kapitan Kanadyjczyków, Martin Laurendeau, musiał sięgnąć po alternatywy i obok doświadczonych Franka Dancevicia oraz Daniela Nestora w Ostendzie zaprezentują się debiutanci - Filip Peliwo i Adil Shamasdin. - To dla mnie wielki zaszczyt - mówił Peliwo, niegdyś najlepszy junior globu. - Ciężko pracowałem, by zagrać w Pucharze Davisa i w końcu się tego doczekałem. Jestem bardzo podekscytowany - dodał.

W przeciwieństwie do rywali, gospodarze wystąpią w najmocniejszym składzie, na czele ze swoim liderem, Davidem Goffinem. - Posiadanie Davida w składzie to dla nas wielka zaleta - stwierdził kapitan Belgów Johan van Herck. - On jest facetem, którego stać, by wywalczyć dwa punkty i który zawsze wkłada wielki wysiłek w grę w reprezentacji. To jest bardzo budujące dla zespołu.

Kanadyjczycy wygrali z Belgią w jedynej konfrontacji drużyn, ale miało to miejsce... 102 lata temu. Faworytem weekendowego starcia nie są i mają tego świadomość. - Dzięki Raoniciowi i Pospisilowi jesteśmy w półfinale, ale teraz musimy sobie poradzić bez nich. Będziemy musieli zachować swój styl i grać agresywnie, pomimo tego, iż mecz będzie odbywać się na mączce - powiedział Laureandau. Tymczasem gospodarze oczyma wyobraźni już widzą się w pierwszym od 1999 roku półfinale. - Czujemy się pewni siebie, wszyscy zawodnicy są zdrowi i jesteśmy gotowi na to wyzwanie - zapowiedział van Herck.

ĆWIERĆFINAŁ GRUPY ŚWIATOWEJ PUCHARU DAVISA 2015:

Wielka Brytania - Francja, Queen's Club, Londyn (Wielka Brytania), kort trawiasty
Gra 1.: James Ward - Gilles Simon *piątek od godz. 13:30
Gra 2.: Andy Murray - Jo-Wilfried Tsonga *piątek
Gra 3.: Dominic Inglot / Jamie Murray - Richard Gasquet / Nicolas Mahut *sobota od godz. 14:00
Gra 4.: Andy Murray - Gilles Simon *niedziela od godz. 13:30
Gra 5.: James Ward - Jo-Wilfired Tsonga *niedziela

Australia - Kazachstan, Marrara Sporting Complex, Darwin (Australia), kort trawiasty
Gra 1.: Thanasi Kokkinakis - Michaił Kukuszkin *piątek od godz. 3:30
Gra 2.: Nick Kyrgios - Ołeksandr Niedowiesow*piątek
Gra 3.: Sam Groth / Lleyton Hewitt - Andriej Gołubiew / Ołeksandr Niedowiesow *sobota od godz. 3:30
Gra 4.: Nick Kyrgios - Michaił Kukuszkin *niedziela od godz. 3:30
Gra 5.: Thanasi Kokkinakis - Ołeksandr Niedowiesow *niedziela

Argentyna - Serbia, Tecnopolis, Buenos Aires (Argentyna), kort ziemny w hali
Gra 1.: Leonardo Mayer - Filip Krajinović *piątek od godz. 16:00
Gra 2.: Federico Delbonis - Viktor Troicki *piątek
Gra 3.: Carlos Berlocq / Diego Schwartzman - Dušan Lajović / Nenad Zimonjić *sobota od godz. 17:00
Gra 4.: Leonardo Mayer - Viktor Troicki *niedziela od godz. 16:00
Gra 5.: Federico Delbonis - Filip Krajinović *niedziela

Belgia - Kanada, Sportpark Krokodiel, Ostenda (Belgia), kort ziemny w hali
Gra 1.: Steve Darcis - Frank Dancević *piątek od godz. 13:00
Gra 2.: David Goffin - Filip Peliwo *piątek
Gra 3.: Ruben Bemelmans / Kimmer Coppejans - Daniel Nestor / Adil Shamasdin *sobota od godz. 15:00
Gra 4.: David Goffin - Frank Dancević *niedziela od godz. 13:00
Gra 5.: Steve Darcis - Filip Peliwo *niedziela

Komentarze (0)