Po czterech godzinach i 22 minutach Kevin Anderson pokonał Andy'ego Murraya 7:6(5), 6:3, 6:7(2), 7:6(0) i awansował do pierwszego w swojej karierze ćwierćfinału w jednej z czterech najważniejszych imprez. Reprezentant RPA w ostatnim tie breaku nie stracił ani jednego punktu.
- Siedzę tutaj po wygranym spotkaniu i bardzo trudno jest mi opisać, co czuję - powiedział Anderson. - Rozegrałem jeden z najlepszych meczów w karierze. Zrobiłem to na tym etapie turnieju i awansowałem do pierwszego w życiu ćwierćfinału wielkoszlemowego. To dla mnie wiele znaczy.
- Po przegranym tie breaku w trzecim secie w kolejnej dodatkowej rozgrywce skupiałem się tylko na następnym punkcie. Wygrałem swój pierwszy serwis, później objąłem prowadzenie 2-0, a po świetnym returnie odskoczyłem na 3-0. Udało mi się utrzymać dwa podania i nagle zrobiło się 5-0 na moją korzyść. W dodatkowych rozgrywkach nie można wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Nie często wygrywa się tie breaki aż 7-0, więc oczywiście zapas 6-0 jest bardziej komfortowy niż wynik 5-5 czy 6-6.
Ćwierćfinałowym rywalem Andersona będzie Stan Wawrinka, który pokonał Donalda Younga. Reprezentant RPA wygrał cztery ostatnie konfrontacje ze Szwajcarem, ale jeszcze nigdy wcześniej nie mieli okazji rywalizować ze sobą w imprezie tej rangi.
- Nigdy nie rywalizowałem ze Stanem w turnieju wielkoszlemowym, ale wcześniej już odnosiłem sukcesy w starciach z nim. W ubiegłym roku w Paryżu to on serwował na mecz, ale udało mi się wrócić do rywalizacji i zwyciężyć. Na kortach w Queens triumfowałem natomiast po dwóch tie breakach. Przede mną bardzo trudny pojedynek - dodał.