Jerzy Janowicz w ostatnich latach nie występował zbyt często w Challengerach, ponieważ wysoki ranking był przepustką do drabinek głównych zmagań wyższej rangi. Oprócz Orleanu w obecnym sezonie Polak zdecydował się również na start w Irving, gdzie przegrał w II rundzie z Alexandrem Zverevem. Nasz reprezentant wygrał ostatniego Challengera w 2012 roku w Polsce. Wówczas na kortach w Poznaniu pokonał Jonathana Dasnieresa de Veigy'ego.
W finale turnieju w Orleanie lider polskiego tenisa spotkał się z Janem-Lennardem Struffem, 136. obecnie tenisistą świata, który wcześniej pokonał najwyżej rozstawionego Serhija Stachowskiego. Niemiec to triumfator niedawno zakończonego Challengera w Szczecinie. Z Polakiem nigdy wcześniej nie miał okazji rywalizować na światowych kortach.
Janowicz jako pierwszy napotkał na swojej drodze problemy, bowiem po posłaniu piłki na aut musiał bronić break pointa już w swoim premierowym gemie serwisowym. Struff popełnił jednak błąd, a Polak mógł odetchnąć z ulgą. Obaj wysocy tenisiści prezentowali bardzo agresywny styl gry i w niemal każdej akcji na zmianę przypierali się do ściany potężnymi uderzeniami. Pomimo kilku dłuższych gemów aż do stanu 5:5 nie pojawiła się ani jedna okazja dla returnującego. Dopiero w 11. gemie łodzianin przycisnął Niemca i doprowadził do stanu 40-15 przy jego podaniu. Mierzący 196 centymetrów tenisista wyrzucił piłkę na aut w ważnym momencie, a nasz reprezentant zacisnął mocno pięść. Polak za pomocą własnego serwisu zamknął seta po 44 minutach.
Druga partia rozpoczęła się znakomicie dla Janowicza, który już w gemie otwarcia wypracowywał sobie break pointa za break pointem, w dużej mierze dzięki błędom Niemca. Polak miał jednak problemy z wykorzystaniem szans i udało mu się przełamać Struffa dopiero za czwartą okazją, gdy ten popełnił podwójny błąd. Mogło się wydawać, że to jest kluczowy moment meczu, ale kilka minut później łodzianin niemal za darmo oddał własne podanie, notując aż trzy podwójne pomyłki i obaj zrównali się na 1:1. Wówczas nasz reprezentant usiadł na krzesełku i wdał się w rozmowę z supervisorem, a na jego twarzy malowało się zdenerwowanie. W niedługim czasie po powrocie na kort Polak przełamał rywala, który popełnił podwójny błąd, ale po chwili sam w ten sam sposób oddał własne podanie i na tablicy wyników pojawił się remis 3:3. Janowicz pozwolił się odrodzić Struffowi, a sam przy stanie 4:5 znów miał kryzys. Najpierw popełnił podwójny błąd, a potem posłał dwa uderzenia w siatkę, przegrywając w konsekwencji drugą partię 4:6.
Niemiec coraz pewniej poczynał sobie na korcie, świetnie returnował, a Janowicz dokonywał złych wyborów. Struff bez utraty punktu przełamał polskiego tenisistę i po 10 minutach trwania trzeciego seta objął prowadzenie 3:0. 25-latek uważnie pilnował własnych podań, uniemożliwiając naszemu reprezentantowi wypracowanie sobie choćby break pointa. Po godzinie i 51 minutach tenisista notowany na 136. miejscu został triumfatorem challengera w Orleanie.
Za występ we francuskim mieście Janowicz zarobi 9 tys. euro i wzbogaci się o 75 punktów rankingowych. Dzięki temu Polak w najnowszym notowaniu przesunie się w okolice 61. miejsca. Niemiec zainkasował natomiast nieco ponad 15 tysięcy dolarów i dopisał do swojego rankingu 125 punktów. Teraz łodzianin uda się do Mons, gdzie stanie na starcie kolejnego challengera. Jego pierwszym rywalem będzie Ivan Dodig.
Open D'Orleans, Orlean (Francja)
ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 106,5 tys. euro
niedziela, 4 października
finał gry pojedynczej:
Jan-Lennard Struff (Niemcy) - Jerzy Janowicz (Polska, 2) 5:7, 6:4, 6:3
To skutki braku systematycznego treningu na poziomie tenisisty światowej czołówk Czytaj całość