- Podczas Finałów ATP World Tour było widać, że Andy'ego coś rozprasza, co jednak nie powinno dziwić, kiedy zbliża się finał Pucharu Davisa z jego udziałem. W Belgii 90 proc. wsparcia z trybun będą mieli gospodarze, ale jestem przekonany, że w pełni go to zmobilizuje i podobnie jak w poprzednich tegorocznych spotkaniach poprowadzi on drużynę do zwycięstwa - stwierdził Tim Henman.
Były numer jeden brytyjskiego tenisa chwali dokonania drużyny Leona Smitha. - W teorii przyjęto, że jednoosobowe zespoły nie wygrywają Pucharu Davisa, ale pozostali członkowie drużyny - Jamie Murray, James Ward i Leon Smith - mieli swój wkład na awans do finału. Kiedy jednak spojrzy się na dokonania Andy'ego, to są one fenomenalne - wyznał.
Henman odpowiedział na krytykę Davida Lloyda, który stwierdził, że Andy Murray nie promuje tenisa wystarczająco wśród rodaków. - Nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ Andy poprowadził drużynę do finału Pucharu Davisa oraz wygrał Wimbledon, US Open i złoty medal igrzysk olimpijskich. Jego zadaniem jest gra na korcie, a pozostali powinni być odpowiedzialni za odpowiednie wykorzystanie jego rezultatów.
Niepokój Henmana budzi zagrożenie atakami terrorystycznymi, których obawiają się organizatorzy meczu w Gandawie. - To bardzo niepokojące. Pamiętam jak 11 września 2001 roku leciałem na mecz Pucharu Davisa z Ekwadorem, ale samolot został skierowany na lotnisko w Bermudach. Trzymam kciuki, aby w Gandawie wszystko potoczyło się dobrze, ponieważ nierozegranie finału w ten weekend byłoby sporym rozczarowaniem - stwierdził Brytyjczyk, który miał przyjechać do Belgii wraz z rodziną, ale ostatecznie wybrał oglądanie spotkania finałowego w zaciszu domowym.