Mało znany fakt z życia Charlie'ego Chaplina. Kochał tenis, skrytykował polską zawodniczkę
Jeden z najwybitniejszych aktorów w całej historii kina doskonale czuł się przy siatce. Przed swoim domem wybudował nawet kort tenisowy. Gościł tam światową czołówkę.
- Charlie, co byś robił w życiu, gdybyś nie został aktorem? - Fred Perry mieszając "palemką" w drinku i wygrzewając się w kalifornijskim słońcu spojrzał na gospodarza niedzielnego miniturnieju tenisowego i jednocześnie swojego przyjaciela, Charlie'ego Chaplina.
- Fred, nie żartuj. Wygrałbym na pewno więcej turniejów wielkoszlemowych niż ty - odpowiedział w swoim stylu komik.
Przypomnijmy: Perry to ośmiokrotny triumfator turniejów wielkoszlemowych (w grze pojedynczej), zdobywca Pucharu Davisa, a nawet mistrz świata w tenisie... stołowym. Człowiek, który w latach trzydziestych ubiegłego wieku zdominował tenis. Był gwiazdą największego formatu.
Świetnie grał, był leworęczny
Słów Chaplina nie należy rozpatrywać w kategorii żartu. Urodzony w Londynie aktor, scenarzysta, a nawet kompozytor muzyk filmowej miał pasję. Pasję pozazawodową - tenis! - Potrafił bez zająknięcia wymienić wszystkich triumfatorów turniejów wielkoszlemowych, żył tenisem, chłonął każdą informację, która się ukazała, jeździł na najważniejsze wydarzenia - wspominał Ellsworth Vines, triumfator Wimbledonu oraz Australian Open, który podobnie jak Perry był bliskim znajomym Chaplina. - To nie było hobby bierne. Charlie potrafił zagrać jak zawodnik ze światowej czołówki. Był leworęczny, potrafił zaskoczyć.Chaplin od najmłodszych lat chłonął atmosferę wielkiego tenisa. Mieszkał w Londynie, kiedy tylko rozpoczynał się Wimbledon całe dnie spędzał na obserwacji najlepszych zawodników świata. - To są gwiazdy, jak oni doskonale się ruszają na korcie, chciałbym tak kiedyś grać - mówił swoim znajomym. Nie brali tego na poważnie.
Kiedy znalazł się w Stanach Zjednoczonych jego kariera aktorska nabrała ogromnego rozpędu. Po genialnej roli w filmie "Włóczęga" wiadomo było, że Chaplin nie zostanie zawodowym tenisistą. "Gorączka złota", "Cyrk", "Dyktator", "Król w Nowym Jorku" - jego kolejne wybitne role można wymieniać w nieskończoność.
Ćwiczył callanetics, zdrowo się odżywiał
Kiedy dorobił się już fortuny, kupił dom w Los Angeles, przy którym postawił korty tenisowe. To właśnie tutaj organizował wiele turniejów z udziałem tak znakomitych gości, jak choćby Perry, czy Vines. - To nie były towarzyskie partyjki, które kończyły się uśmiechem na ustach, wzajemnych poklepywaniem, itd. - opowiadał Perry. - Tam była walka na śmierć i życie, o każdą piłkę. Charlie potrafił nas zaskoczyć, wielokrotnie nas ośmieszał pojedynczymi zagraniami. Oczywiście w większości przypadków my, zawodowcy, ostatecznie wygrywaliśmy. Czym jeszcze bardziej nakręcaliśmy Charlie'ego do jeszcze cięższego treningu.
Chaplin codziennie ćwiczył callanetics, bardzo zdrowo się odżywiał, był również członkiem klubu tenisowego w Beverly Hills. To właśnie tutaj spędzał każdą wolną chwilę. Wiedział, że tylko w ten sposób może podtrzymywać dobrą, tenisową formę. Wygrywał wielokrotnie klubowe turnieje dla amatorów.
Kilka razy w roku Chaplin zapraszał do siebie, na swoje korty, najlepszych tenisistów świata, ale również legendarnych aktorów, doskonałych artystów. Od listy zaproszonych gości mogła rozboleć głowa. Greta Garbo, Salvador Dali, Alfred Hitchcock... - Czuliśmy się w tym towarzystwie tacy "mali". Przecież to byli ludzie, których kochano na całym świecie - mówił Vines.
Ostro potraktował polską tenisistkę
Na osobny akapit zasługuje przyjaźń Chaplina z Billem Tildenem. Amerykański tenisista, 10-krotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych, zawodnik, który wprowadził do gry wiele technicznych zagrań, które zmieniły tę dyscyplinę sportu - na zawsze. Chaplin był częstym sparingpartnerem Tildena, użyczał swojego domowego kortu przyjacielowi, wspierał go.
- Dzięki Charlie'emu mogłem spokojnie trenować - twierdził Tilden. - Ma swoja cegiełkę w moich sukcesach. Gdyby nie wybrał kariery filmowej, to pewnie często gralibyśmy w finałach największych turniejów świata. Miał ogromny talent. Nie mówię tego kurtuazyjnie. Tak uważam.Chaplin czuł się takim specjalistą od tenisa, że często wypowiadał się na ten temat publicznie. Komentował również mecze. I właśnie podczas jednego z pojedynków rozgrywanych w Kalifornii doszło do scysji z Polką - Jadwigą Jędrzejowską. Aktor w dość prowokacyjny sposób oceniał postawę naszej tenisistki. Nie oszczędzał jej, krytykował w dość ostrym tonie.
Na pomeczowym bankiecie Jędrzejowska podeszła do kompletnie zaskoczonego Chaplina i publicznie, przy kilkudziesięciu osobach, wypaliła bez ogródek: "pan się kompletnie nie zna na tenisie". Mistrz błyskawicznych i celnych ripost stał jak zamurowany. Nie potrafił odpowiedzieć. Zadziorną Polkę za pewnością zapamiętał do końca życia.
Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski