- To był dla mnie jeden z najtrudniejszych dni w tenisowej karierze. Szczególnie teraz, kiedy pełnię funkcję kapitana. Siedząc na ławeczce przy korcie, bardzo to wszystko przeżywałam. Cały czas rozmyślałam i zastanawiałam się, czy mecz deblowy okaże się decydujący - powiedziała Klaudia Jans-Ignacik.
Mecz deblowy nie okazał się rozstrzygający, ponieważ wcześniej swoje pojedynki singlowe wygrały Ya-Hsuan Lee i Ching-Wen Hsu. Czy opiekunka polskiej kadry była zaskoczona świetną postawą rywalek? - Tak, nie spodziewałam się, że one zaprezentują tak wysoki poziom. Szczególnie druga singlistka zrobiła na nas wszystkich wrażenie, ponieważ zagrała lepiej od swojej wyżej notowanej rodaczki.
Hsu pokonała w niedzielę 6:2, 4:6, 6:3 Magdalenę Fręch, która odczuwała już spore zmęczenie. - Jeszcze w nocy Magda miała problemy, ponieważ bardzo bolały ją mięśnie nóg. Jej debiut wypadł niesamowicie, w sobotę sporo biegała po korcie, ale i emocjonalnie był to dla niej wielki moment. Widać było trochę u niej brak doświadczenia, ale jestem przekonana, że będzie częściej grała dla Polski i przyzwyczai się do takiego formatu rozgrywek.
Mimo porażki Jans-Ignacik dostrzega w spotkaniach z Tajwanem. - Na pewno występ Magdy był bardzo miłym akcentem. Dla mnie był to dopiero drugi mecz w Pucharze Federacji jako kapitan, ale z czasem czuję się w tej roli coraz lepiej. Muszę przyznać, że ciężko razem pracujemy. W ten weekend po raz pierwszy były z nami dziewczyny z grupy Fed Cup Future, które obserwowały nas w akcji i uczestniczyły w wielu wydarzeniach. Wierzymy, że w przyszłości będę miały łatwiej, kiedy przyjdzie im rywalizować w Pucharze Federacji.
Jakie cele stawia sobie polska drużyna w przyszłym sezonie kobiecych rozgrywek? - To proste, chcemy powrócić do Grupy Światowej II. Nie będzie to oczywiste łatwe, ponieważ doskonale wiem, jak trudno jest awansować ze strefy kontynentalnej rozgrywanej w Ejlacie, ale taki będzie nasz cel - zakończyła Jans-Ignacik.