We wtorek decyzją Sportowego Sądu Arbitrażowego okres dyskwalifikacji Marii Szarapowej został skrócony o dziewięć miesięcy. Jeszcze tego samego dnia, Rosjanka udzieliła wywiadu w popularnym amerykańskim talkshow. W rozmowie z Charlie'em Rose'em 29-latka z Niagania nie ukrywała swoich pretensji wobec Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF), której karę skrócił CAS.
- Zawieszono mnie na dwa lata, choć początkowo chciano dla mnie czterech lat. Kiedy stawiłam się na przesłuchaniu w Londynie, wiedziałam, że komisja przed którą stoję została w pełni wybrana przez ITF, czyli moich przeciwników w tej sprawie. To nie jest bezstronność, przynajmniej nie taka jaką pokazał CAS - przyznała Szarapowa.
- Na początku odrzucałam taką możliwość, ale powoli zaczynam myśleć, że miałam być po prostu kozłem ofiarnym ITF - dodała.
W specjalnym oświadczeniu Międzynarodowa Federacja Tenisowa broni swojego postępowania w sprawie Rosjanki. - Nie próbowaliśmy zdyskwalifikować pani Szarapowej na cztery lata. Przyjęliśmy pozycję, która jest czymś normalnym w przypadku kiedy chodzi o złamanie przepisów antydopingowych, czyli szukanie powodów, dla których kara powinna być mniejsza niż sugerowane 48 miesięcy.
- W niezależnej komisji zasiedli zarówno adwokaci, jak i specjaliści w dziedzinie medycyny i nauki. Wszyscy zostali mianowani przez ITF, co do czego żaden z reprezentantów pani Szarapowej nie zgłosił żadnych obiekcji i w żadnym z pism nie wyraził sprzeciwu w tej sprawie - czytamy w oficjalnym komunikacie tenisowych władz.
ZOBACZ WIDEO: KSW: Materla zwycięża i chce szybkiego powrotu