Za Davidem Ferrerem najgorszy sezon od siedmiu lat. Hiszpan po raz pierwszy od 2009 roku nie wygrał turnieju w głównym cyklu, a w rankingu ATP spadł na 21. miejsce - najniższe od lipca 2009. Mimo to nie zamierza rozdzierać szat.
- Nauczyłem się, jak przetrwać trudne chwile. Muszę po prostu więcej pracować. I fizycznie, i mentalnie. Jestem w takim punkcie kariery, że każdy turniej muszę traktować tak, jakby był moim ostatnim - mówił walencjanin, cytowany przez portal puntodebreak.com.
34-latek wie, że najlepszy czas ma już za sobą i że coraz trudniej będzie mu nawiązać walkę z grupą młodych tenisistów, która odważnie wchodzi do światowej czołówki. - Cieszę się, że pojawili się tacy tenisiści jak Kyrgios czy Zverev. To ważne dla tenisa. W Hiszpanii także mamy wielu utalentowanych zawodników, z których kilku w przyszłości może być blisko Top 10 rankingu, ale raczej żaden z nich nie nawiąże do sukcesów Rafy Nadala.
Obok wspomnianego Rafaela Nadala, to właśnie Ferrer jest najbardziej utytułowanym hiszpańskim tenisistą ostatniej dekady. Walencjanin zdobył 26 tytułów rangi ATP World Tour, a w 2013 roku zagrał w finale wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. - Jestem dumny z tego, co osiągnąłem. Byłem numerem trzy na świecie, nie miałem wielu kontuzji. Z pewnością tenis dał mi znacznie więcej, niż mogłem sobie wyobrazić - wyjawił.
Hiszpan przyznał, że zdaje sobie sprawę, iż jego kariera zbliża się ku końcowi. - Nie boję się myśli o przyszłości, o emeryturze. Po zakończeniu kariery na pewno będę chciał zostać przy tenisie i spędzać więcej czasu z rodziną oraz przyjaciółmi.
ZOBACZ WIDEO Janusz Ślączka: Pierwszy krok to awans do play-offów. Finały to już inne mecze