Łukasz Iwanek: Każda tenisistka może być Williams, nie każda może zostać Radwańską (komentarz)

PAP/EPA / TRACEY NEARMY
PAP/EPA / TRACEY NEARMY

W II rundzie Australian Open najlepsza polska tenisistka została stłamszona przez rywalkę uderzającą szybko i celnie. Każda tenisistka może w pojedynczym meczu zostać Sereną Williams, nie każda może być Agnieszką Radwańską.

Pierwsza runda w 2009 oraz druga w 2007 i 2017 roku to najgorsze rezultaty Agnieszki Radwańskiej w Australian Open. W czwartek szans Polce nie dała Mirjana Lucić-Baroni, która strzelała jak karabin maszynowy. Krakowianka została stłamszona przez Chorwatkę z bagażem doświadczeń. Radwańska nie po raz pierwszy była bezradna w starciu z tak skuteczną w ofensywie rywalką.

Chorwatka nie jest słabą czy tym bardziej przypadkową tenisistką. Zacznijmy od tego, że takich w Top 100 rankingu nie ma. Jej kariera została zahamowana przez ojca-tyrana, który ją okradł z pieniędzy, jakie zarobiła na korcie. Zanim to jednak nastąpiło, Lucić (od 2011 roku żona Daniele Baroniego), zdążyła osiągnąć półfinał Wimbledonu 1999. Była wtedy o krok od finału. Przegrała po trzysetowej batalii ze słynną Steffi Graf. Czy zostać pokonaną przez taką rywalkę to dla Radwańskiej kompromitacja? Kompletnie się z tym nie zgadzam. Dla mnie to po prostu porażka, pokazująca różnicę między tenisistkami bardzo dobrymi a wybitnymi. Polka zalicza się do tej pierwszej grupy. Cieszy, bawi i zachwyca swoją grą od lat, ale wciąż nie na najdłuższym dystansie i pozostaje bez największego skalpu. Pamiętajmy jednak, że takie wpadki, na tak wczesnym etapie wielkoszlemowych imprez, zdarzają się jej niesłychanie rzadko. To był jej 43. występ w takim turnieju i po raz 17. odpadła przed IV rundą. Licząc tylko Australian Open i Wimbledon, w których zawsze grała najlepiej, przytrafiło się jej to po raz szósty.

Po latach Lucić-Baroni o sobie przypomina. Na swoim rozkładzie ma Rumunkę Simonę Halep, Amerykankę Venus Williams, Czeszkę Karolinę Pliskovą i Brytyjkę Johannę Kontę. Teraz do tej listy dołączyła Agnieszka Radwańska, tenisistka, której porażki w wielkoszlemowych turniejach są bardzo charakterystyczne. W największych imprezach Polka przeważnie przegrywa z rywalkami strzelającymi z prędkością karabinu maszynowego, potrafiącymi częściej lub rzadziej perfekcyjnie nastawić celownik. Tak było w czwartek z Lucić-Baroni, która agresywną, bezkompromisową grą wytrąciła z rąk Radwańskiej wszystkie atuty. Gdy piłka wraca z taką prędkością, że niemal wyłamuje rakietę z rąk, trudno o polot i fantazję, o kombinacyjny tenis. Jak to się dzieje, że krakowianka, mówiąc brzydko, daje sobą pomiatać takim tenisowym siłaczkom, solidnym, ale nie z najwyższej półki?

Wszystko się zaczyna i kończy na serwisie. Czasem jest, a czasem go nie ma. Można powiedzieć, że pojawia się i znika. Mówienie, że jej serwis jest słaby, jest grubą przesadą, ale wciąż za słaby na zdobycie wielkoszlemowego tytułu. Mowa o solidnym, wiadomo, że nie potężnym, ale urozmaiconym pierwszym podaniu, które jest fundamentem do kreowania gry dla tenisistek, które sprzeciwiają się brutalnej sile, a stawiają na taktyczne puzzle. Do takich oczywiście zalicza się Radwańska, która w meczu z Chorwatką nic nie była w stanie ułożyć, bo serwis się zagubił (cztery podwójne błędy, zdobytych siedem z 23 punktów przy drugim podaniu). Tak doświadczona rywalka, jak Lucić-Baroni, skorzystała z zaproszenia do wymierzenia egzekucji. Agresywnie usposobione tenisistki potrafią wychodzić z opresji, nawet przy słabiej funkcjonującym serwisie. Radwańska ze szwankującym pierwszym podaniem zostaje w blokach, jak sprinter spóźniający start.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat

[/color]

W 2012 roku Radwańska zmierzyła się w finale Wimbledonu z Sereną Williams, ale największą szansę na wielkoszlemowy tytuł miała rok później, gdy triumf święciła Marion Bartoli. W półfinale krakowianka przegrała po dramatycznym boju z Sabinę Lisicką. Inne tenisistki, które eliminowały Polkę na etapie od ćwierćfinału wielkoszlemowych imprez to: Słowaczka Daniela Hantuchova, Belgijka Kim Clijsters, Białorusinka Wiktoria Azarenka, Chinka Na Li, Słowaczka Dominika Cibulkova i Serena w Australian Open, Sara Errani w Rolandzie Garrosie oraz Serena, Venus Williams i Garbine Muguruza w Wimbledonie. Większość tych tenisistek ma wspólny mianownik, którym jest agresja i żądza wgniatania w kort rywalki.

Każda tenisistka może być Sereną Williams w pojedynczych meczach, czyli uderzać mocno, szybko i celnie. Nie każda jednak potrafi zostać Agnieszką Radwańską, tenisistką nie uzbrojoną w armaty, ale regularną, sprytną, utrzymującą się w czołówce przez długie lata.  Na tle rywalek strzelających jak karabin maszynowy, krakowianka jest fenomenem, bo mimo brutalizacji tego sportu, ona w 2008 i 2009 roku oraz w latach 2011-2016 znalazła się w Top 10 rankingu na koniec sezonu. Takiej sztuki dokonała tenisistka, która zawsze szła pod prąd i buntowała się przeciwko zamykaniu tenisa w prostym siłowym schemacie. Dlatego trzeba to szczególnie podkreślać i doceniać.

Maria Kirilenko, Kateryna Bondarenko, Jekaterina Makarowa, Ajla Tomljanović czy Ana Konjuh. Każda tenisistka może być Sereną Williams w pojedynczym meczu z Agnieszką Radwańską. Nie każda może przez długie lata dochodzić do co najmniej jednego wielkoszlemowego ćwierćfinału w sezonie oraz regularnie kwalifikować się do Mistrzostw WTA, zwłaszcza, gdy nie jest karabinem maszynowym. Jednak różnica między jednostką wybitną a bardzo dobrą jest taka, że ta pierwsza prędzej czy później wymyśli wzór na własną nieśmiertelność. Być w elicie przez lata i nie zaznać smaku największego triumfu, to trochę jak wypić sok z cytryny. Trudno się lekko nie skrzywić.

Nie łatwo stać się rozpoznawalnym i szanowanym na całej kuli ziemskiej, nawet w tak globalnym sporcie, jakim jest tenis. Radwańskiej udało się to dzięki radującemu oko stylowi gry, ale potrzebny jest jej największy skalp, aby można ją było uznać za legendę światowego sportu. Są zawodnicy, o których się mówi, że są jak wino, im starsi tym lepsi, na co mamy potwierdzenie także w kobiecym tenisie (Francesca Schiavone, Flavia Pennetta czy Na Li). Polce jednak coraz trudniej przychodzi bronienie się przed naporem agresywnej młodzieży. Być może, to co najlepsze, Radwańska ma już za sobą. Nie jestem jednak jednym z wielu polskich Nostradamusów, z którymi mamy do czynienia wśród kibiców i ekspertów, aby mieć, co do tego pewność.

Łukasz Iwanek

Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->

Komentarze (23)
avatar
jmk
21.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie traktowałabym tego w kategoriach kompromitacji. Aussi to w pewnym sensie turniej wyjątkowy, bo to właśnie tutaj objawiają się nowe talenty i ci, którzy będą w sezonie dominować. Ten turniej Czytaj całość
avatar
Witold Łukaszewicz
21.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlaczego zatrudniacie bajkopisarza jako redaktora. To najwyżej redaktorek. 
avatar
prym
20.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
To jest mniej więcej tak jakby w walce bokserskiej aktualny mistrz przegrał powiedzmy z emerytem.Radwańska to aktualna trzecia rakieta świata a Chorwatka to
tak zwana emerytka.Jeśli się przegr
Czytaj całość
avatar
Włókniarz
20.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
i cale szczescie ze nie kazda bo bym zygal tecza jakbym ogladal rally 40 przez srodek przy kazdym punkcie
no i nie kazda jednak moze(nie chce) uderzac mocno i szybko 
avatar
gatto
20.01.2017
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Iwanek jak coś wymyśli, to ręce opadają.