Tuż po zwycięstwie z Karoliną Pliskovą Chorwatka udzieliła krótkiego, ale wzruszającego wywiadu Rennae Stubbs, którą zresztą udało się jej pokonać właśnie w Melbourne w 1998 roku, z czego słynna australijska deblistka nie omieszkała zresztą zażartować.
- Nie mogę w to uwierzyć. To szalone. Bóg jest dobry. Jestem w szoku - przyznała 35-latka. - Kiedyś może opowiem o tym wszystkim, co mi się zdarzyło, ale nigdy nie marzyłam o tym, żeby znów tutaj zagrać - dodała łamiącym się już głosem, za co zebrała brawa australijskiej publiczności.
W najbliższy poniedziałek Lucić-Baroni znajdzie się w czołowej "30" rankingu WTA po raz pierwszy w karierze. Karierze, którą praktycznie zniszczył jej sadystyczny ojciec, znęcający się nad nią od wczesnych lat dziecięcych.
- Dla każdego półfinał wielkoszlemowy znaczy bardzo wiele, ale ja już wiem, że nigdy nie zapomnę tego dnia. Ostatnie tygodnie złagodziły wszystko złe, co zdarzyło się w moim życiu - wyznała Chorwatka.
Obie tenisistki musiały zmagać się przez ze słońcem, które utrudniało im prawidłowe odbijanie piłki po niezacienionej stronie kortu. - To było wręcz niemożliwe, by stamtąd zaserwować. Okulary nic nie dały. Cały czas czułam jednak wewnątrz ogromny spokój, nie miałam żadnych obaw i pewnie kroczyłam za moimi uderzeniami - przyznała Lucić-Baroni, która w II rundzie pokonała Agnieszką Radwańską.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem