Czwartkowy półfinał z parą Pablo Carreno i Guillermo Garcia-Lopez Amerykanie rozegrali na Rod Laver Arena. Zaczęli na korcie otwartym, a skończyli pod dachem, bowiem w Melbourne na moment dała znać o sobie kiepska pogoda.
Hiszpanie przełamali jako pierwsi, lecz utytułowani rywale dogonili ich na po 3. Więcej okazji na zdobycie przewagi żadna para już nie wypracowała i partia otwarcia musiała rozstrzygać się w tie breaku. W rozgrywce tej reprezentanci USA pokazali klasę i stracili tylko punkt.
Bob i Mike Bryanowie chcieli szybko pójść za ciosem w drugim secie, ale Garcia-Lopez utrzymał jeszcze serwis w gemie otwarcia. Hiszpan nie popisał się za to przy stanie po 2, kiedy w nieodpowiednim momencie popełnił podwójny błąd. Amerykanie zdobyli jeszcze jednego breaka w dziewiątym gemie i po 90 minutach zwyciężyli ostatecznie 7:6(1), 6:3.
Bryanowie po raz 10. awansowali do finału Australian Open i w sobotę przyjdzie im walczyć o siódme trofeum. Wcześniej triumfowali w Melbourne w latach 2006-2007, 2009-2011 i 2013. Amerykanie mają również na koncie sukcesy na kortach Rolanda Garrosa (2003, 2013), Wimbledonu (2006, 2011, 2013) i US Open (2005, 2008, 2010, 2012, 2014). Na tytuł wielkoszlemowy czekają zatem od ponad dwóch lat.
W drugim półfinale, rozegranym w czwartek na Margaret Court Arena, oznaczeni czwartym numerem Fin Henri Kontinen i Australijczyk John Peers (zwycięzcy zeszłorocznych Finałów ATP World Tour) pokonali grających z dziką kartą Australijczyków Marka Polmansa i Andrew Whittingtona 6:4, 6:4.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców