Rafael Nadal w drodze do półfinału paryskiej imprezy stracił 22 gemy. Z Pablo Carreno miał zmierzyć się we wtorek, ale z powodu deszczu mecz został przełożony na środę. Mający za sobą wyniszczającą batalię z Milosem Raoniciem, 25-latek z Barcelony skreczował przy stanie 2:6, 0:2. Dla Carreno był to pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał. Nadala dzielą już tylko dwa wygrane mecze od 10. triumfu na kortach Rolanda Garrosa.
Carreno od początku podejmował ryzyko w wymianach i starał się unikać jak ognia forhendu Nadala. Jednak każdą nawet odrobinę krótszą piłkę dziewięciokrotny mistrz Rolanda Garrosa wykorzystywał do przejęcia inicjatywy. Odwrotnym krosem forhendowym zaliczył przełamanie na 2:0. Carreno odgryzł się w bardzo dobrym stylu. Kombinacją krosa bekhendowego i forhendu wykorzystał break pointa na 2:1.
Nadal szybko ostudził zapędy tenisisty z Barcelony. Ofensywna akcja dała mu prowadzenie 3:1, a po błędzie bekhendowym rywala wyszedł na 5:1. Na chwilę stracił koncentrację i oddał podanie pakując forhend w siatkę. Jednak Carreno nie zdołał poprawić wyniku na 3:5. Set dobiegł końca, gdy popełnił dwa podwójne błędy z rzędu.
Carreno poprosił o interwencję medyczną. Na kort wrócił z plastrem przyklejonym na brzuchu. W drugim gemie II seta oddał podanie pakując bekhend w siatkę. Po chwili przestrzelił smecz. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu i to oznaczało koniec meczu.
Carreno zdobył osiem z 28 punktów przy własnym podaniu. Naliczono mu sześć kończących uderzeń i 20 niewymuszonych błędów. Nadal miał pięć piłek wygranych bezpośrednio i 20 pomyłek. Było to czwarte spotkanie obu tenisistów. W trzech poprzednich Carreno wywalczył jednego seta.
W półfinale Nadal zmierzy się z Dominikiem Thiemem, który w trzech setach odprawił Novaka Djokovicia.
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny, pula nagród w singlu mężczyzn 13,5 mln euro
środa, 7 czerwca
ćwierćfinał gry pojedynczej
:
Rafael Nadal (Hiszpania, 4) - Pablo Carreno (Hiszpania, 20) 6:2, 2:0 i krecz
Program i wyniki turnieju mężczyzn
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Magiczna akcja a la Zidane