Na początku lipca 1949 r. Jaroslav Drobny dotarł do finału Wimbledonu. Reprezentant Czechosłowacji był w tamtych czasach jednym z najlepszych tenisistów na świecie, przy czym uchodził za specjalistę od gry na kortach ziemnych. Do trawy przekonywał się stopniowo, osiągając na niej coraz lepsze rezultaty. Finał z Tedem Schroederem z USA był pasjonujący. Po pięciosetowej batalii 27-letni sportowiec z Pragi musiał uznać wyższość rywala.
Mimo porażki Drobny został przyjęty w Czechosłowacji z honorami. Miał status wielkiej gwiazdy, bohatera narodowego. - W tamtych czasach żaden czeski sportowiec - za wyjątkiem biegacza Emila Zatopka - nie przynosił krajowi większego zaszczytu niż Drobny - pisał "The New York Times". Kilkanaście dni później miłość zamieniła się w nienawiść.
Rozkaz z Pragi
11 lipca 1949 r. Drobny wyjechał do Szwajcarii, na międzynarodowe mistrzostwa tego kraju. Towarzyszył mu kolega z reprezentacji Vladimir Cernik. Pobyt tenisistów w Gstaad zakłóciła wiadomość z Pragi. Komunistyczne władze Czechosłowacji nakazały Drobnemu i Cernikowi wycofanie się z imprezy. Powodem miał być udział w turnieju zawodników z rządzonej przez generała Franco Hiszpanii oraz z Niemiec.
Sportowcy byli w rozterce. Drobny opisywał tę sytuację po latach w autobiografii "Champion In Exile" ("Mistrz na wygnaniu"). - Dostaliśmy wiadomość z Pragi, że mamy się wycofać i wrócić do domu. Odmówiliśmy. Byliśmy w bardzo niekomfortowej sytuacji. Gospodarze turnieju zaprosili nas do gry, nie mogliśmy ich zawieść. Byliśmy jedną z głównych atrakcji turnieju, nasza absencja oznaczałaby finansowe straty dla organizatorów - wyjaśniał.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Serena Williams na korcie w 7. miesiącu ciąży (WIDEO)
Do Gstaad przyjechało dwóch partyjnych towarzyszy z Czechosłowacji. Byli bardzo aroganccy. Jeden z nich - Jan Zelenka - próbował zmusić tenisistów do powrotu krzykiem. - Idźcie pakować rzeczy! - wrzeszczał. Skutek był odwrotny od zamierzonego. Tenisiści się wściekli, Drobny o mało nie pobił Zelenki. Mleko się rozlało. Po tej awanturze obaj sportowcy wiedzieli, że w ojczyźnie będą mieli ogromne problemy.
15 lipca 1949 r. Cernik oznajmił Drobnemu, że nie wraca do kraju. "Jarda" jeszcze się wahał. - Mój instynkt i strach dały znać o sobie. Gdybym wrócił do domu, to czy pozwoliliby mi jeszcze zagrać? Czy byłbym w stanie podróżować wszędzie tam, gdzie chcę? W tamtym czasie miałem w planach turniej w USA, bałem się, że mnie tam nie puszczą. Nie zgadzałem się z tym, jak polityka mieszała się do sportu - tłumaczył. W końcu podjął decyzję. Oznajmił organizatorowi turnieju w Gstaad, że nie wraca do Czechosłowacji. 16 lipca obaj tenisiści ogłosili to na konferencji prasowej.
Na zaproszenie króla Faruka
W Czechosłowacji rozpętała się burza. Tamtejsza prasa pisała o "perfidnym kroku" tenisistów. Nazywano ich zdrajcami. Zarzucano im, że poświęcili ojczyznę i amatorski czechosłowacki sport dla pieniędzy kapitalistycznych przedsiębiorców.
Jaroslav Drobny przyznał po latach, że decyzja o ucieczce przed komunistycznym reżimem drogo go kosztowała. - W Pradze miałem rodziców, mieszkanie i samochód. Byłem czołowym sportowcem kraju, z łatwą pracą i dobrymi zarobkami. Wiele razy pytałem sam siebie: "Dlaczego to rzucać?" - wspominał, po czym sam odpowiedział na to pytanie. - Po prostu nienawidziłem, jak komuniści mówili mi, gdzie i kiedy mam grać, bo tak pasowało ich politycznym celom i ambicjom. Gdy wygrywałem, mogłem żyć jak król. Ale gdy zacząłbym przegrywać, zabraliby mi prawie wszystko, co mi dali. Nie chciałem podejmować tego ryzyka - wyjaśniał.
Happy birthday to Jaroslav Drobný born on this day in 1921. Also a former world amatuer tennis champion. #OTD #Hockey #Hockeytrain pic.twitter.com/rFZVj0j3nT
— HockeyTrain.com (@hockey_train) 12 października 2016
Pozostał w Szwajcarii, mając przy sobie dwie koszulki, szczoteczkę do zębów i 50 dolarów. Nowe życie początkowo wcale nie było usłane różami. Drobny uzyskał azyl polityczny, ale obywatelstwa Szwajcarzy mu nie przyznali. Na niczym spełzły także próby otrzymania paszportu USA i Australii. Drobny przez pewien czas był więc bezpaństwowcem. Pomocną dłoń wyciągnął do niego Faruk I, król Egiptu.
Cztery państwa, dwie dyscypliny
W ten sposób tenisista z Pragi stał się reprezentantem afrykańskiego kraju. Egipt był trzecim państwem, dla którego grał. I nie ostatnim. Tenis zaś nie był jedynym sportem, w którym odnosił sukcesy. Historia "Jardy" jest fascynująca i niesamowita.
Drobny urodził się w 1921 r. w Pradze. Od najmłodszych lat był zakochany w sporcie. Jego ojciec pracował jako instruktor tenisa. Kilkuletni Jaroslav pomagał jako chłopiec do podawania piłek. Tata uczył go, jak poprawnie uderzać piłkę i naprawiać rakiety. Mały Jaroslav spędzał na korcie sporo czasu, ale ciągnęło go również na boisko piłkarskie i na lodowisko. Z futbolu ostatecznie zrezygnował, pozostały: tenis i hokej.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., JAKIE SUKCESY DROBNY ODNOSIŁ NA HOKEJOWEJ TAFLI, DLACZEGO ODRZUCIŁ OFERTĘ Z LIGI NHL, JAK PRZYGOTOWYWAŁ SIĘ DO FINAŁÓW WIMBLEDONU I W JAKICH OKOLICZNOŚCIACH WRÓCIŁ DO PRAGI
[nextpage]Po zwycięstwie w mistrzostwach Czechosłowacji juniorów i debiucie w reprezentacji w Pucharze Davisa został zaproszony na Wimbledon. Był rok 1938, Drobny nie skończył jeszcze 17 lat. Wyjazd do Londynu stał się możliwy dzięki zbiórce pieniędzy zainicjowanej przez jedną z gazet. Debiut nadziei czechosłowackiego tenisa nie był udany. Nigdy wcześniej nie grał na trawie, ślizgał się na korcie. W pierwszej rundzie uległ Argentyńczykowi Alejo Russelowi. - Nienawidziłem wtedy trawy - przyznał.
Rok później zagrał na niej ponownie. Już nie jako Czechosłowak, lecz obywatel marionetkowego państwa - Protektoratu Czech i Moraw (utworzonego przez Adolfa Hitlera w marcu 1939 r.). Po wybuchu II wojny światowej pracował w fabryce amunicji. W 1946 r. - ponownie jako Czechosłowak - wystąpił na londyńskich kortach. Leworęczny tenisista spisywał się rewelacyjnie, dotarł aż do półfinału, gdzie musiał uznać wyższość Geoffa Browna.
Oferta z ligi NHL
Trudno dziś w to uwierzyć, ale równocześnie Drobny był znakomitym hokeistą. W 1947 r. na pierwszych powojennych mistrzostwach świata w hokeju na lodzie - w Pradze - zdobył z Czechosłowacją złoty medal. Grając jako środkowy napastnik, strzelił 15 goli.
Na igrzyskach olimpijskich w St. Moritz, w 1948 r., Czechosłowacy stoczyli pasjonującą walkę o złoto z faworyzowaną Kanadą. Jedni i drudzy wygrywali kolejne spotkania, a w meczu bezpośrednim padł remis 0:0. Decydowały więc bramki - o dwie lepsi okazali się Kanadyjczycy. Drobny na szwajcarskich igrzyskach trafił dziewięciokrotnie.
Niespełna cztery miesiące później sportowiec z Pragi walczył w finale... wielkoszlemowego turnieju Roland Garros w Paryżu. Przegrał z Frankiem Parkerem w czterech setach. Wyobrażacie sobie, że Sidney Crosby, wielka gwiazda NHL, kilka miesięcy po sukcesie na lodzie bije się o najwyższe laury na korcie? Brzmi to wręcz absurdalnie.
Hokejową klasę Drobnego docenili szefowie Boston Bruins. Chcieli zatrudnić Czechosłowaka, co byłoby nie lada wydarzeniem. Żaden Europejczyk nie grał bowiem w tamtych czasach w lidze NHL. "Jardy" nie skusił jednak pokaźny czek, jaki oferowali mu Amerykanie. Odmówił, bo wiedział, że za oceanem nie mógłby grać w tenisa. Łączenie obu dyscyplin przychodziło mu z coraz większym trudem. W końcu poświęcił się tenisowi w 100 procentach.
Rozdygotany umysł i relaks na rybach
Z hokeja pozostała mu przykra pamiątka. Kiedyś upadł tak niefortunnie, że łyżwa innego gracza trafiła go w okolice oka. To z tego powodu Drobny na korcie występował w okularach. Po wspomnianych wydarzeniach z 1949 r. jego kariera rozkwitła. Dwukrotnie, w 1951 i 1952 r., wygrywał turniej wielkoszlemowy w Paryżu. Trzy razy triumfował w imprezie na kortach ziemnych w Rzymie (1950, 1951 i 1953 r.). To jednak Wimbledon przyniósł mu największą sławę.
Po przegranej z Tedem Schroederem w 1949 r. Drobny ponownie dotarł do finału trzy lata później. Tym razem jego rywalem był Australijczyk Frank Sedgman. Czechosłowak z egipskim paszportem przyznał, że przegrał ten finał tak naprawdę jeszcze przed pierwszą wymianą. - Mój umysł był rozdygotany. Ćwiczyłem taniec na wypadek, gdybym wygrał i musiał otworzyć bal (pierwszym tańcem - przyp. red.) ze zwyciężczynią turnieju pań. Ktoś mi napisał przemowę, czytałem ją na głos w łóżku - opisywał wydarzenia z 1952 r. w swojej książce. Wygrał pierwszego seta 6:4, ale w trzech kolejnych partiach lepszy był Sedgman. Drobny nie musiał ani tańczyć, ani przemawiać.
Marzenie o wygraniu Wimbledonu spełniło się dopiero w 1954 r., pięć lat po ucieczce z Czechosłowacji. 32-letni Drobny (rozstawiony z numerem 11) w meczu o trofeum miał zmierzyć się z turniejową "trójką", wschodzącą gwiazdą tenisa, Australijczykiem Kenem Rosewallem. Tym razem był niezwykle spokojny i zrelaksowany. Mieszkał już wówczas w Londynie, po ślubie (w 1953 r.) z brytyjską tenisistką Ritą Jarvis Anderson. Oboje czekali na narodziny córki. Jaroslav w przeddzień finału wybrał się na ryby. Obejrzał także mecz rywala w deblu. A później powiedział do żony: "Wygram".
Traktowali go jak swojego. W końcu dla nich zagrał
Jak zapowiedział, tak zrobił. W tamtych latach nie było tie-breaków, dlatego pierwszy set zakończył się wynikiem 13:11 dla Drobnego. Drugą partię wygrał Rosewall (4:6), ale dwie kolejne (6:2 i 9:7) padły łupem tenisisty reprezentującego Egipt. Po 2 godzinach i 37 minutach gry marzenie "Jardy" stało się faktem. Kibice zgotowali mu wielką owację. Anglicy traktowali go jak swojego. W Londynie zawsze był bardzo lubiany - nie tylko z powodu umiejętności, ale i zachowania. Elegancki, inteligentny, uprzejmy.
Zobacz, jak Drobny wygrał Wimbledon (relacja z finału singla panów od 1:16).
Znalazł się na szczycie, choć kariery jeszcze nie zamierzał kończyć. Otrzymał brytyjskie obywatelstwo i zdążył zagrać w Wimbledonie jako miejscowy zawodnik (tym samym reprezentował czwarte państwo). Po raz ostatni w 1960 r. (był to jego siedemnasty turniej na londyńskiej trawie). Później był trenerem reprezentacji RPA, Włoch i Szwecji. Prowadził także sklep sportowy w Londynie. Został przyjęty do Galerii Sław - zarówno hokejowej, jak i tenisowej.
- Tęskniłem za domem. Chciałem odwiedzić mój ulubiony lokalny pub albo zjeść pączki od mamy. To była cena, którą musiałem zapłacić za wolność - napisał w autobiografii. Do rodzinnej Pragi przyjechał dopiero po 36 latach, w 1985 r. - jako gość honorowy mistrzostw świata w hokeju na lodzie. Po 1989 r. rozważał powrót na stałe, ale ostatecznie się na to nie zdecydował. Zmarł w Londynie, 13 września 2001 r., niespełna miesiąc przed 80. urodzinami.