Martina Hingis: Nie żegnam się całkowicie z tenisem

PAP/EPA / WALLACE WOON / Na zdjęciu: Martina Hingis
PAP/EPA / WALLACE WOON / Na zdjęciu: Martina Hingis

Martina Hingis rozegrała w sobotę ostatni mecz w zawodowej karierze. Szwajcarka i partnerująca jej Tajwanka Yung-Jan Chan nie powalczą o deblowy tytuł w singapurskich Mistrzostwach WTA.

- To oczywiście rozczarowujące zwieńczyć turniej w taki sposób. Z pewnością obie życzyłybyśmy sobie lepszego zakończenia i wygrania tytułu, ale one były po prostu lepsze - powiedziała Martina Hingis, która wspólnie z Yung-Jan Chan przegrała 4:6, 6:7(5) w półfinale z parą Timea Babos i Andrea Hlavackova.

- Podjęłyśmy walkę i starałyśmy się powrócić do gry. Miałyśmy swoje szanse. W drugim secie przy break poincie trafiłam w taśmę, co zwolniło piłkę i być może prowadziłybyśmy 3:1. Rozegrałyśmy wcześniej wiele takich pojedynków, ale tutaj nie udało nam się wygrać. Takie rzeczy się zdarzają. Takie jest życie. Taki jest tenis. Taki jest sport - wyznała 37-letnia Szwajcarka, która rozegrała ostatni mecz w karierze.

W swoim dorobku Hingis ma pięć wielkoszlemowych tytułów w singlu, 13 w deblu oraz siedem w mikście. W sumie wygrała 43 trofea w grze pojedynczej i 64 w grze podwójnej. W 2016 roku sięgnęła także wspólnie z Timeą Bacsinszky po srebrny medal igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

- Niczego nie żałuję. Nie żegnam się całkowicie z tenisem. Ciągle chcę być częścią tej gry. Mamy już pewne plany. Jeśli Latisha [Yung-Jan Chan - przyp. red.] będzie mnie potrzebowała, to mogę być jej sparingpartnerką lub pomagać w inny sposób - powiedziała Hingis, która w wolnym czasie zamierza jeździć konno i na nartach.

Mimo porażki w półfinale Mistrzostw WTA "Swiss Miss" zakończyła razem z Chan sezon na pierwszym miejscu w światowym rankingu. - Pod tym względem z pewnością nie możemy być rozczarowane. To był niesamowity rok. Wygrałyśmy dziewięć tytułów, zakwalifikowałyśmy się do Masters i z pewnością możemy być z siebie bardzo dumne - zauważyła Hingis.

ZOBACZ WIDEO: Igrzyska dały w kość Kusznierewiczowi. "Fatalnie przyciąłem nogę, krew lała się po całej łódce"

Komentarze (2)
avatar
Pao
29.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Martina to prawdziwa legenda dyscypliny i mimo tego, że to był tylko debel ostatnio, będzie jej w tourze bardzo brakować. Szkoda że to już koniec... 
avatar
Kri100
29.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo, smutno też jednocześnie...