Petra Kvitova padła ofiarą napadu na tle rabunkowym. W grudniowy poranek 2016 roku nieznany sprawca wszedł do apartamentu tenisistki w Prościejowie na Morawach. Podał się za inkasenta, który miał odczytać stan licznika energii elektrycznej. Doszło do szamotaniny, podczas której dwukrotna mistrzyni Wimbledonu została poważnie zraniona w lewą dłoń. Napastnik skradł 5 tys. koron i opuścił mieszkanie.
Policja szybko zaangażowała się w poszukiwania sprawcy. Przesłuchano świadków, sporządzono rysopis podejrzanego mężczyzny, ale nawet mimo nagrody finansowej ze strony klubu tenisistki osoba ta nie została ujęta. Śledztwo utknęło w martwym punkcie i czeska policja zdecydowała się je zawiesić do czasu pojawienia się nowych dowodów lub świadków.
- Mimo intensywnych poszukiwań nie zdołaliśmy zidentyfikować sprawcy. W dniu 8 listopada 2017 roku zawiesiliśmy śledztwo, ale jeśli tylko pojawią się nowe fakty, to natychmiast wznowimy postępowanie - powiedział jeden ze śledczych, Jan Lisicky.
Kvitova wróciła do gry w tenisa w czerwcu 2017 roku, podczas rozgrywanego na kortach ziemnych wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. W obecnym sezonie była liderka rankingu WTA wygrała zawody na trawnikach w Birmingham. Tegoroczne zmagania zakończyła na 29. pozycji. Jak sama przyznała, ciągle na ma czucia w dwóch palcach lewej ręki i odczuwa lęk z powodu grudniowego zajścia.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny debiut Polaka w IO. "Traciłem świadomość i nie wiedziałem, gdzie jestem"