W poniedziałek Roger Federer po raz pierwszy od listopada 2012 roku zasiadł na tronie rankingu ATP i w wieku 36 lat został najstarszym liderem klasyfikacji singlistów w historii. Awans na pierwsze miejsce zapewnił sobie w ubiegły piątek, wygrywając z Robinem Haase w ćwierćfinale turnieju w Rotterdamie, w którym ostatecznie zdobył tytuł.
- Aby być numerem jeden, musisz wygrywać dużo i regularnie, a im jesteś starszy, tym o to trudniej - mówił w rozmowie z dziennikiem "Blick" Severin Lüthi, wieloletni współpracownik, a obecnie drugi trener Federera.
- Nigdy nie nakreślaliśmy specjalnego planu powrotu na szczyt rankingu. Już ubiegłego lata Roger miał szansę, aby wrócić na pierwszą pozycję, ale wówczas przytrafił mu się uraz pleców. Zrobił to teraz i jest to niewiarygodne - ocenił szwajcarski szkoleniowiec.
42-latek z Berna nie uważa, że jego podopieczny chciał powrócić na szczyt tylko dlatego, aby udowodnić tym, którzy go skreślali, jak bardzo się mylili. - Na pewno nie zrobił tego, aby pokazać coś innym. Opinie ludzi nie są dla niego motywacją. Po prostu pokazał niektórym, że muszą uważać, co prognozują, bo nigdy nie wiesz, co się może wydarzyć - wyjaśniał.
Dzięki triumfowi w Rotterdamie Federer ma pewność, że pozostanie liderem rankingu co najmniej do zakończenia turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells (8-18 marca), gdzie będzie bronił mistrzostwa. - Ktoś, kto spędził tyle tygodni na pierwszej pozycji co Roger (w poniedziałek rozpoczął 303. tydzień, to rekord - przyp. red.), nie musi za wszelką cenę ścigać się w wyścigu o najwyższą lokatę. Ale Roger od zawsze uwielbia zajmować pierwsze miejsce. To daje mu dodatkową pewność siebie - dodał Luthi.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: piłkarski cud? III-ligowiec ograł Manchester City! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
a w domu wszyscy zdrowi?