ATP Houston: Steve Johnson powtórzył wyczyn Andy'ego Roddicka. Tennys Sandgren bez pierwszego trofeum

Getty Images / Scott Barbour / Na zdjęciu: Steve Johnson
Getty Images / Scott Barbour / Na zdjęciu: Steve Johnson

Steve Johnson po raz drugi z rzędu wygrał rozgrywany na kortach ziemnych turniej ATP World Tour 250 w Houston. Amerykanin okazał się w niedzielnym finale lepszy od swojego rodaka Tennysa Sandgrena.

Interesujące widowisko stworzyli w Houston Steve Johnson (ATP 51) i Tennys Sandgren (ATP 56). Choć trzeba przyznać, że gdyby obrońca tytułu wykorzystał swoje szanse, to szybko zakończyłby pojedynek w dwóch partiach. 26-latek z Tennessee walczył jednak zaciekle o premierowe mistrzostwo w głównym cyklu. Zdołał wyrównać stan pojedynku na po 1 w setach, lecz ostatecznie musiał zejść z kortu pokonany. Na pocieszenie pozostaje mu to, że w poniedziałek zadebiutuje w Top 50 rankingu ATP.

Johnson miał w niedzielę aż 14 break pointów, ale w kluczowych momentach albo przegrywał wymiany, albo rywal posyłał dobry serwis. Po zmarnowanych szansach w czwartym i szóstym gemie swoją okazję na przełamanie miał w 11. gemie Sandgren i ją wykorzystał. Po zmianie stron ręka jednak mu zadrżała i fani zgromadzeni na korcie centralnym obejrzeli tie break. W rozgrywce tej zdecydowanie lepszy był oznaczony "szóstką" zawodnik, który stracił tylko dwa punkty.

Po wygraniu premierowej odsłony Johnson bardzo chciał pójść za ciosem i uzyskać szybkie przełamanie. Miał ku temu okazje, lecz jego rodak zachował serwis w pierwszym, trzecim i piątym gemie. Potem role się odwróciły, a punktem zwrotnym okazała się sytuacja przy stanie 3:2, gdy Sandgren zaskoczył krajana kapitalnym tweenerem. Po chwili doszło do przełamania i rozstawiony z ósmym numerem tenisista szybko uzyskał bezpieczną przewagę. Obrońca tytułu nie biegał do piłek i coraz częściej mylił się. W ósmym gemie łatwo oddał serwis i przegrał drugą partię.

Teraz przewaga była po stronie Sandgrena, który dobrze serwował w pierwszych gemach decydującego seta. Johnson musiał przetrwać kryzys. Udało mu się wygrać kilka podań i pozostać w grze. Dość niespodziewanie w dziewiątym gemie nadarzyła się okazja na wywalczenie przełamania i wyrzucony forhend kosztował Sandgrena stratę podania. Po zmianie stron Johnson odparł jeszcze break pointa, zanim przy pierwszej piłce meczowej zwieńczył pojedynek rezultatem 7:6(2), 2:6, 6:4.

Obaj Amerykanie spotkali się wcześniej w futuresie w Peorii (2009) i challengerze w Savannah (2013), gdzie w meczach I rundy górą był Sandgren. Na teksańskiej mączce lepszy jednak był Johnson, który wygrał dziewiąty z rzędu pojedynek w Houston i zachował tytuł. Dzięki temu powtórzył wyczyn Andy'ego Roddicka, który triumfował tutaj w latach 2001-2002. W drodze po końcowe zwycięstwo Johnson pokonał pięciu Amerykanów, a jako ostatni dokonał tego w tym turniej Peruwiańczyk Jaime Yzaga w 1991 roku.

Johnson był niesamowicie wzruszony po zakończeniu niedzielnego finału. Po piłce meczowej rozpłakał się i utonął w objęciach członków swojego sztabu. To jego pierwsze trofeum od zeszłorocznej śmierci ojca, z którym był bardzo związany. W sumie na swoim koncie ma trzy singlowe tytuły w imprezach głównego cyklu i jeden deblowy. Do tego wywalczył wspólnie z Jackiem Sockiem brązowy medal podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

US Men's Clay Court Championship, Houston (USA)
ATP World Tour 250, kort ziemny, pula nagród 557 tys. dolarów
niedziela, 15 kwietnia

finał gry pojedynczej:

Steve Johnson (USA, 6) - Tennys Sandgren (USA, 8) 7:6(2), 2:6, 6:4

ZOBACZ WIDEO Gogol, Pawlik i Woicki w sztabie kadry? "Skłamałbym mówiąc, że mnie nie interesują"

Komentarze (0)