W finale Roland Garros 2018 Rafael Nadal pokonał 6:4, 6:2, 6:2 Dominika Thiema. - Zdobycie tego trofeum wiele dla mnie znaczy. Wszyscy wiedzą, że Roland Garros to dla mnie najważniejszy turniej w roku. Oczywiście, w tenisie liczy się wiele imprez, nie tylko Wielkie Szlemy, ale Roland Garros ma miejsce w moim kalendarzu jako szczególna data.
Dla Hiszpana to 11. w karierze triumf w Paryżu. Poprzednio wygrywał w sezonach 2005-08, 2010-14 i 2017. - Odkąd po raz pierwszy tu przyjechałem, moja relacja z tym turniejem jest jak historia miłosna. 11 zwycięstw tutaj to dla mnie coś wyjątkowego. Coś, o czym nawet nie marzyłem. Jeśli siedem czy osiem lat temu ktoś by mi powiedział, że zagram tutaj w wieku 32 lat i zdobędę tytuł, uznałbym, że to niemożliwe. Ale stało się - przyznał.
- Przyjechałem tutaj z pewnymi wątpliwościami - kontynuował. - Dlatego to dla mnie bardzo emocjonalny moment. Fakt, że wracając po kontuzji, wygrałem w Monte Carlo, w Barcelonie, w Rzymie i teraz tu, jest dla mnie niezwykły. A chwila, kiedy kibice przez minuty wznosili dla mnie owację, była nie do opisania.
Łącznie w dorobku Hiszpan ma 17 tytułów wielkoszlemowych i pod tym względem ustępuje jedynie Rogerowi Federerowi, 20-krotnemu triumfatorowi turniejów Wielkiego Szlema. - Cieszę się chwilą. W karierze osiągnąłem znacznie więcej, niż marzyłem. Ale z drugiej strony wiele razy przez kontuzje przeżywałem trudne chwile - powiedział.
- Zwycięstwo tutaj daje mi radość, spokój i pewność siebie. Jest wiele rzeczy, które mnie uszczęśliwiają i dlatego nie martwię się o przyszłość. Będę grał, dopóki moje ciało to wytrzyma i dopóki będzie sprawiać mi to frajdę. Kiedy to się zmieni, nadejdzie czas, by robić coś innego - dodał 32-latek z Majorki.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Przed reprezentacją ostatni sparing. "Czas na zabawę już dawno się skończył"