Gael Monfils jest zakochany w ceglanej mączce od dziecka. Stało się to, gdy po raz pierwszy wziął rakietę do ręki, i przy Jean Bouin (jest wychowankiem klubu Paris Jean Bouin) uczył się zagrywać top-spinowego loba z dala od kortów Rolanda Garrosa, które są miejscem rozgrywania jedynego turnieju wielkoszlemowego na kortach ziemnych.
Oczywiście to jest idealna nawierzchnia dla kogoś, kto nazywany jest "Sliderman". Monfils swoimi umiejętnościami i jakością gry zawsze jest w stanie zainteresować swoich kibiców. Jako junior (15-16 lat) zdobył tytuł w Paryżu. W zeszłym roku na kortach Rolanda Garrosa już jako profesjonalny tenisista doszedł do półfinału. Francuz nigdy nie zapomina, że swój pierwszy zawodowy tytuł zdobył w Sopocie. "La Monf", jak nazywają go Francuzi, na kortach ziemnych jest szczególnie groźny i to z kilku powodów.
- Uwielbiam długie wymiany - powiedział Monfils w wielkim skrócie. - Gdy gram na kortach ziemnych mam więcej czasu na myślenie. Mogę poruszać się dalej z tyłu - nie muszę być przywiązany do linii końcowej - a także mogę sprawić, że piłka odbije się wyżej. Zasadniczo to jest mój rodzaj nawierzchni! Monfisowi podoba się również to, że na kortach ziemnych szczególną rolę ogrywa również przygotowanie mentalne, umiejętność utrzymywania nerwów na wodzy. Często mecze na kortach ziemnych wyglądają, jak wielka gra w szachy.
- Psychologiczne wyzwanie? Uwielbiam to. To jest coś, co jest szczególnie ważne podczas Rolanda Garrosa - powiedział Monfils, odnosząc się do faktu, że French Open adresowany jest do zawodników, którzy potrafią rozgrywać pięciosetowe mecze. Tutaj bardziej niż w jakimkolwiek innym turniej, outsider może przetrwać do drugiego tygodnia. - Możesz znaleźć się w prawdziwych kłopotach, jeżeli drabinka nie ułoży się po twojej myśli - kontynuował. - Wyobraź sobie, że masz w pierwszej rundzie kogoś takiego, jak Oscar Hernandez, Albert Montanes czy Potito Starace. Generalnie publiczność może o nich zbyt wiele nie wiedzieć, ale oni w żadnym wypadku nie są łatwi do pokonania! Po tym, turniej zaczyna się rozkręcać, a ty w drodze do trzeciej rundy musisz zmierzyć się z jednym z wielkich nazwisk. W Rolandzie Garrosie, ponieważ to jest Wielki Szlem, jest 128 zawodników w drabince, co oznacza, że tam są wszyscy specjaliści od gry na kortach ziemnych, co ogranicza twoją przewagę.
W drodze do tegorocznego French Open Monfilsowi nie szło najlepiej. Ciągle powtarzało się u niego coś, co określano jako problemy z wiekiem dojrzewania. Francuz w końcu jest młodym zawodnikiem i ciągle rośnie. Później okazało się, że jest to choroba Osgooda Schlattera, która powodowała rzeczywisty ból w obu kolanach, a szczególnie w lewym. Monfils był zmuszony wycofać się z turnieju z cyklu Masters Series 1000 w Monte Carlo, a następnie nie wystąpił również w ostatnim wielkim turnieju w Madrycie. Mimo, że jego przygotowania do najważniejszego turnieju w sezonie zostały zakłócone, Monfilsa nie opuszcza pewność siebie.
I on ma ku temu wystarczający powód. W 2008 przed French Open leczył kontuzję pachwiny. W Paryżu doszedł do półfinału urywając seta Rogerowi Federerowi. Monfils wie zatem, że ma wszelkie możliwość, by wytrzymać mentalnie pięciosetowe mecze i trudy całego dwutygodniowego turnieju, a w tym roku położył jeszcze większy nacisk na przygotowanie fizyczne. Latem zeszłego roku zatrudnił australijskiego trenera Rogera Rasheeda, który opracował dla niego specjalny program przygotowania fizycznego. Można powiedzieć, że dla Gaela był to prawdziwy reżim treningowy. - Przez ostatnich kilka tygodni bardzo ciężko pracowałem - wyjaśnia Monfils. - Fizycznie jestem silniejszy niż rok temu. Ale można zapytać, jaka jest jego moc? - Nawet mogę się pod tym względem porównać z Rafaelem Nadalem, nie padłbym zbyt szybko z wyczerpania - mówił pewnie.