Federer relaksuje się pod Łukiem Triumfalnym

Park Hyatt na 5 rue de la Paix, Pola Elizejskie, Łuk Triumfalny - po swoim tiurmfie w Roland Garros Roger Federer odprężał się podróżą po Paryżu. Przyznał, że nie myśli na razie o czekającym go Wimbledonie, a o... kopii Pucharu Muszkieterów.

W tym artykule dowiesz się o:

Mistrz otwartych międzynarodowych mistrzostw Francji po raz pierwszy wywalczył to trofeum, z którym nie mógł się w poniedziałek na chwilę rozstać. - Chciałem porobić sobie z nim zdjęcia razem z przyjaciółmi - mówi w rozmowie z "L'Équipe". - Pragnąłem jednak, żeby był to oryginał. Poprosiłem na Roland Garros, żeby wykonali dla mnie kopię w rozmiarach rzeczywistych, tak jak na Wimbledonie dali mi tylko 75% oryginału. Musiałem za to zapłacić, ale nie ma problemu, zapłacę również tutaj! - śmieje się.

Zanim udał się na sesję zdjęciową pod Łukiem Triumfalnym, zdradził jak świętował niedzielne zwycięstwo. - Wypiłem trochę szampana. Dobry był, ale rozrywało mnie w brzuchu, bo byłem świeżo po jedzeniu - wspomina. - Młodzi, starzy, wszyscy byliśmy razem i było zabawnie. Tańczyłem nawet ze swoją mamą i dwoma dzieciakami po 7 i 4 lata. Chciałem usnąć ok. 3:30, ale moja głowa wirowała, miał tyle obrazów przed oczami. Próbowałem oglądać telewizję, gdzie była niezła historia o Agassim. Potem trochę pobuszowałem w internecie i położyłem się do łózka ok. 5 nad ranem - mówi.

Zbliża się Wimbledon, ale Szwajcar pozostaje spokojny, nie chcąc rozpamiętywać porażki z Rafaelem Nadalem sprzed roku. - Ludzie popadają z jednej skrajności w inną - komentuje niepochlebne komentarze. - Ja nie przegrywam w pierwszej rundzie. Ulegam wielkiemu zawodnikowi. Zawsze powtarzam: "Kiedy jesteś numerem jeden na świecie, wszystko co jest dobre jest wielkie, a kiedy jesteś numerem dwa wszystko jest super - konstatuje.

Federer nie chciał myśleć o kolejnej edycji turnieju na kortach klubu All England w Londynie. - Jestem wciąż na Roland Garros. Wiem, co znaczyłoby dla historii zdobycie przeze mnie piętnastego tytułu. Nie mogę na razie patrzeć na Wimbledon...

Źródło artykułu: